https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak pannę dostali, to wodą zlali

Magdalena Czaja
Z Kazimierą Grzesik, która śpiewa i tańczy w zespole „Pałuczanek” z Białożewina, rozmawiamy na temat jej pasji oraz o dawnych tradycjach i obrzędach wielkanocnych.

Z Kazimierą Grzesik, która śpiewa i tańczy w zespole „Pałuczanek” z Białożewina, rozmawiamy na temat jej pasji oraz o dawnych tradycjach i obrzędach wielkanocnych.

Od kiedy Pani należy do zespołu Pałuczanek?

<!** Image 2 align=right alt="Image 21712" >Pałuczanką jestem tak długo, jak tylko zespół istnieje, czyli 26 lat. Najpierw zbierałyśmy się w kole gospodyń, żeby haftować. Tam rozmawiałyśmy i śpiewałyśmy. W czasie jednego z zebrań pojawił się „Pałuczanin” z Lasek i stwierdził, że jak będziemy chciały śpiewać, to on nam chętnie zagra. Przyjeżdżał tak do nas i w końcu zostaliśmy zaproszeni do Bydgoszczy na przesłuchanie. Tam nas docenili i tak się zaczęło.

Ile osób liczy wasz zespół?

Gdy powstawał, było nas 30. Wszystkie moje córki w nim były. Potem powychodziły za mąż, miały inne obowiązki. W tej chwili w naszym zespole zostało już tylko 9 osób, same babcie. Mamy też młodzież, ale już ktoś inny ich uczy śpiewu i tańca.

Jakie jest Pani ulubione zajęcie?

Dawniej uwielbiałam szyć, a teraz widzę tylko na jedno oko i mogę zrobić tylko skarpety czy rękawice. Takie robótki to była moja pasja.

Czy w tradycjach wielkanocnych dużo rzeczy się zmieniło?

Teraz jest nowoczesność, wszystko można kupić i zrobić bardzo szybko. Dawniej, pamiętam jeszcze z dziecięcych lat, malowaliśmy pisanki. Mieliśmy mazaki i każdy swoje jajko zdobił wzorkami. Robiliśmy baranka z masła i przygotowywaliśmy święconkę. Musiała być duża szynka z kością i kiełbasa biała owinięta wokół tej szynki i jajka. Dawniej przed Wielkanocą nie wolno było zjeść nawet jajka. Dopiero jak się przyszło z kościoła, mama podzieliła je na wszystkich i braliśmy się do jedzenia. W domu rodziców mojego męża najpierw jadło się kawałek chrzanu z kiełbasą, żeby paliło w przełyku, to na pamiątkę Chrystusa, który był pojony żółcią i octem.

Jakie świąteczne wypieki dominowały dawniej?

Dawniej bardzo dużo piekło się babek, placków drożdżowych, mazurków, serników. Nie było jak dzisiaj tortów czy innych deserów. Kiedyś ciasta piekło się tylko na specjalne okazje.

Które zwyczaje wielkanocne najbardziej Pani pamięta?

Chyba „Boże rany” i dyngusiarzy. W Wielki Piątek moja mama zawsze miała uszykowane rózgi i biła nas nimi po nogach. W poniedziałek wielkanocny po wsi chodzili dyngusiarze. Jak którąś pannę dostali, to porządnie wodą zlali. To są piękne wspomnienia i tradycje które, warto podtrzymywać.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski