Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak hokeistę Polonii Bydgoszcz wspominają żużlowiec i piłkarz?

Marek Fabiszewski
Marek Fabiszewski
Trzej przyjaciele-oldboje z lodowiska, od lewej: Andrzej Mateja, Piotr Cebula i Andrzej Wodrowski.
Trzej przyjaciele-oldboje z lodowiska, od lewej: Andrzej Mateja, Piotr Cebula i Andrzej Wodrowski. Fot. z archiwum prywatnego Piotra Cebuli
Piotr Cebula zmarł w sobotę, 5 maja 2018 roku, w wieku 78 lat. Byłego hokeistę Polonii Bydgoszcz pożegnaliśmy w czwartek, 10 maja 2018 roku, na cmentarzu przy ul. Ludwikowo w Bydgoszczy.

Duża liczba żałobników świadczy o tym, że były hokeista Polonii był kimś ważnym dla wielu z nas.

Jak hokeistę Polonii Bydgoszcz wspominają jego koledzy z lodowej tafli, a także żużlowiec i piłkarz?

Andrzej Mateja

Środkowy napastnik albo skrzydłowy, dla którego Piotr Cebula był pierwszym trenerem:

- To on zaszczepił we mnie miłość do tej dyscypliny sportu. Spotkałem się z nim, kiedy już kończył karierę i zajął się pracą szkoleniową. Uczył wszystkiego, co sam potrafił jako zawodnik, przekazywał nam, młodym, najlepsze swoje cechy i umiejętności. Uczył cwaniactwa, ale tego hokejowego, z lodowiska, uczył taktyki, psychologii. Miał fajne podejście do zawodników, do człowieka, do sportu. Nigdy nie był wielkiej postury, nie uczył nas techniki, ale był ambitny, dobry konstruktor, wspaniały taktyk. Miałem przyjemność zdobyć z nim jako trenerem i z kolegami juniorami z bydgoskiej Polonii wicemistrzostwo Polski na turnieju w Gdańsku. I to był nasz największy wspólny sukces. Jako oldboj miałem przyjemność z panem Piotrem zagrać w jednej drużynie. Ostatnio pożyczyłem od niego album z wycinkami i zdjęciami, nie zdążyłem mu już oddać. Stara gwardia się wykrusza. Nie ma już Eugeniusza Nowaka, Rysia Gałęzewskiego, Bolka Piszczka. Najstarszym z tamtej ekipy, która reprezentowała najwyższy poziom, jest pan Janek Sylwestrzak.

Andrzej Wodrowski

Przez wiele lat grał w ligowej drużynie z Piotrem Cebulą:

- Mieliśmy ze sobą kontakt przez wiele lat. Kiedy dokładnie zagraliśmy w jednej drużynie po raz pierwszy? To był chyba rok 1960. Mam bardzo miłe wspomnienia związane z Piotrem Cebulą. To był taki facet - dusza towarzystwa, jak to się mówi: do tańca i do różańca. Nie można się było z nim nudzić. Ci co go znali osobiście, to będą go podobnie wspominać. Jakim był zawodnikiem? Bardzo koleżeński na tafli. Był indywidualistą, ale nie grał dla siebie. Grał zespołowo i z tego się cieszył,hokej go bawił. O Piotrze można by długo rozmawiać. Już po zakończeniu kariery zawodniczej spotykaliśmy się jako oldboje. Towarzysko mniej, bo ja wyprowadziłem się z Bydgoszczy. Ale dzwoniliśmy do siebie.

Roman Niedzielski

Obrońca, który słynął z atomowych strzałów zza niebieskiej linii:

- Gdy ja zaczynałem w 1970 roku, on był u szczytu swojej kariery. Dusza drużyny. Jako młodzi zawodnicy nigdy nie mieliśmy problemów z adaptacją. Nie było tak, że my starzy, a wy koty, żebyśmy mieli kije, albo sprzęt nosić. Opiekowali się nami, bardzo fajnie to przeszliśmy. Później sami wzięliśmy przykład z Piotra Cebuli i innych. Cały czas utrzymywaliśmy kontakty i spotykaliśmy się, ale ostatnio Piotr Cebula nie wychodził już z domu. Zawsze do niego dzwoniłem, na przykład przy okazji pogrzebu Henia Gluecklicha. Mówiłem: Piotruś, przyjadę po Ciebie, pojedziemy, wypada, przecież znaliśmy się wszyscy. To kiedyś była chyba inna Polonia, inne pokolenie. Jak rano przychodziliśmy na stadion, to wychodziliśmy dopiero wieczorem: hokeiści, żużlowcy, piłkarze, tenisiści, na przykład Heniu Drzymalski. To był bardzo sympatyczny czas.

Ryszard Dołomisiewicz

Były utytułowany żużlowiec Polonii Bydgoszcz, obecnie komentator w nSport+:

- Kiedyś to całkiem inaczej wyglądało. Uprawiało się sport, bo miało się na to ochotę, dawało to przyjemność. Było się w jednym klubie i nie patrzyło się na kolegów uprawiających inne dyscypliny z pozycji trybuny, ale bardziej z pozycji przygotowań, tego, co się działo na zapleczu. Nie pamiętam Piotra Cebuli jako zawodnika czynnego, pamiętam go jako osobę, która nam towarzyszyła, mimo że pracował gdzieś w spółdzielni. Kiedyś jak ktoś kończył karierę i mimo że nie zostawał trenerem, to i tak angażował się mimo wszystko w klubie. Tak jak na przykład Marian Norkowski, który udzielał się we wszystkich dyscyplinach, bo chciał mieć cały czas kontakt z tymi ludźmi. A jeśli chodzi o Piotra Cebulę, mimo że był poza całą kadrą organizacyjną, to bywał na treningach, aktywnie pokazywał się na łyżwach. Bywał na treningach hokeistów w okresie letnim. Miał swoje spojrzenie i potrafił tym się dzielić całkowicie bezinteresownie. To co prezentował sobą Piotr Cebula, cały czas z sentymentem się wspomina.

Stanisław Mątewski

Były piłkarz Polonii Bydgoszcz, a później wychowawca piłkarskich pokoleń w Zawiszy Bydgoszcz:

- Piotr to mój rówieśnik, bardzo sympatyczny człowiek. Jak byliśmy młodsi, to Piotr był znanym sportowcem, hokejową sławą w Bydgoszczy, a ja tylko w rezerwach piłkarskiej Polonii. No ale potem spotykaliśmy się na boisku już jako oldboje, bo Piotr grał też bardzo dobrze w piłkę. Kiedyś było to normalne, że hokeiści zimą grali w hokeja, a latem w futbol, tak jak właśnie Piotr Cebula, Jerzy Brzeski, czy Jan Sylwestrzak. Mieliśmy bardzo fajną paczkę, jeszcze Marian Norkowski też grał. Od lat bardzo serdecznie witaliśmy się na ulicy, bo mieszkał na Bielawkach. W ostatnich latach to była znajomość taka uliczna, spotykaliśmy się na spacerach, pozdrawialiśmy, pytaliśmy się, jak się żyje, a potem co tam słychać u naszych kolegów, o tych piłkarzy, którzy byli z jego, naszego pokolenia.

Pożegnanie na... 100 „dubeltówek”

18 stycznia 1975 roku na łamach sportowych Ilustrowanego Kuriera Polskiego można było przeczytać, że...

Przez blisko 15 lat Piotr Cebula i Piotra Szlapa bronili barw hokejowej drużyny bydgoskiej Polonii. Z zespołem zdobywali wysokie III miejsce w tabeli, zdobywali Puchar PZHL-u, awansowali do reprezentacji kraju na mistrzostwa świata. (...) Obaj zawodnicy postanowili zakończyć karierę. Przed meczem z ŁKS-em odbyła się uroczystość pożegnania zasłużonych i sympatycznych zawodników. Były pamiątkowe upominki, proporczyki, kwiaty. Były wreszcie „dubeltówki” od kolegów z drużyny. (...) Henryk Gluecklich, zaprzysięgły hokejowy kibic, również wiązankami kwiatów i upominkami żegnał swoich klubowych kolegów...**

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!