PRZECZYTAJ:Paliło się w Bydgoszczy. Na Glinkach płonęło mieszkanie. Mężczyzna uwięziony na balkonie
Historia niemal banalna. W maju Edward O. sam zmajstrował tarczę, potem poszedł do lasu przy bydgoskim parku przemysłowym (dawny Zachem) i strzelał do niej z rewolweru, repliki XIX-wiecznej broni.
To tzw. czarnoprochowiec, do każdej komory bębenka trzeba najpierw wsypać proch, a potem załadować ołowianą kulę. Pech strzelca polegał na tym, że taka wystrzelona przez niego kula rozbiła kamerę monitoringu leżącej 160 metrów dalej jednej z firm.
Kowboja zatrzymała policja, przedstawiła zarzuty posiadania spluwy bez zezwolenia. Problem polega na tym, że zgodnie z ustawą o broni i amunicji na posiadanie broni sprzed 1885 roku nie trzeba mieć pozwolenia, w dodatku także proch można legalnie kupić...
Wtedy się zaczęło. W sprawie kowboja w Sejmie interweniował bydgoski poseł Paweł Skutecki. Resort kierowany przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka zaangażował batalion biegłych, a z odpowiedzi wynika, że... „pozostaje pytanie, w jaki sposób dokonać weryfikacji, czy dany egzemplarz broni rozdzielnego ładowania stanowi konstrukcję sprzed 1885 roku bądź jej replikę”. Czyli nic nie wiadomo...
- To absurdalna nieczytelność polskiego prawa, rodzaj prawnej schizofrenii, jeden z wielu przypadków, które trzeba normalnie uregulować - komentuje Paweł Skutecki.