Z przyjemnością spacerowała po białych wydmach, a domki na wodzie zachwyciły ją swoją prostotą. Przekonała się także, skąd wzięło się powiedzenie „co za Sajgon”...
<!** Image 2 align=right alt="Image 69030" sub="Podczas pobytu w Hanoi poznała codzienne życie Wietnamczyków. /Fot. Archiwum">Karolina Sypniewska latem wyruszyła w kilkumiesięczną podróż na Wschód. Wyprawie patronuje „Express”, a na naszych łamach opisujemy kolejne przygody bydgoszczanki. Za nią już pobyt w różnych zakątkach Rosji, Mongolii, Chin i Japonii. Kolejnym punktem podróży był Wietnam.
- Stolica tego kraju, Hanoi, to niesamowicie głośne miasto. Choć na ulicach królują skutery i motory, a samochodów jest niewiele, mieszkańcy robią strasznie dużo hałasu, nadużywając klaksonów. Na skuterze, wraz z Wietnamkami poznanymi wcześniej w Moskwie, zwiedzałam miasto - opowiada studentka. Podobnie jak poprzednim wyprawom - i tej towarzyszyły wyjątkowe doznania kulinarne, takie jak choćby wąż w dziesięciu smakach czy bijące na talerzu serce kobry. - Należało je popić krwią węża. Z tych egzotycznych stworzeń w Wietnamie robi się też wina - zdradza.
<!** reklama>Ogromne wrażenie na naszej podróżniczce zrobił również pobyt w Halong, czyli wpisanej na listę UNESCO Zatoce Spadających Smoków. Okolica słynie ze wspaniałego krajobrazu, powstałego w efekcie zjawisk krasowych.
- Domki na wodzie, w których mieszkają tubylcy, zachwyciły mnie swoją prostotą. To niesamowite, że ci ludzie żyją tu przez cały rok. Na ląd schodzą tylko na narodziny, śluby i pogrzeby. Nawet zakupy robią na wodzie. Na zatoce funkcjonuje bowiem handel obwoźny - relacjonuje Karolina Sypniewska. Bydgoszczanka zwiedziła też znajdujące się w tej okolicy: Wyspę Kobiet i Wyspę Małp. Po powrocie nocnym autobusem sypialnianym do Hanoi podróżniczka dojechała do miasta Hue nad rzeką Huong, zwaną Aromatyczną Rzeką.
- W pobliskiej miejscowości Nha Trang udało mi się zanurkować w Morzu Południowochińskim. Zaś w miejscowości Mui Ne spacerowałam po pięknych białych wydmach, zwiedziłam też czerwony kanion i odwiedziłam wioskę rybacką - opowiada.
Polka nie zapomniała także o dawnym mieście Sajgon, a dzisiejszym Ho Chi Minh City. Odwiedzając je przekonała się, skąd się wzięło powiedzenie „co za Sajgon”.
- Na 8 milionów mieszkańców przypada tu aż 3 miliony motocykli! Nic dziwnego, że jest to tak głośne miejsce. Choć muszę przyznać, że panujący w nim chaos jest w pewien sposób zorganizowany - zaznacza.(juk)