Trwa akcja poszukiwawcza, wrak samolotu znajduje się na głębokości około 30 metrów.
Boeing 737 ruszył ze stolicy Indonezji do Pangkal Pinang. Kontrolerzy stracili maszynę z ekranów radarów 13 minut po starcie. Wcześniej pilot informował o problemach technicznych, chciał wrócił do Dżakarty i dostał na to zgodę. Nie doleciał do lotniska, runął do morza.
Jak zapewnili szefowie firmy Lion Air Group maszyna była sprawna, był to najnowocześniejszy model Boeinga 737 z serii 800. Wszedł on do użytku w Lion Air dopiero w sierpniu tego roku.
Jak na razie nie wiadomo, jakie były przyczyny tragedii lotu JT 610, który miał skierować się do głównego miasta na wyspach Bangka Belitung.
- Samolot wpadł do morza w rejonie, gdzie głębokość nie przekracza 30-40 metrów - informował rzecznik agencji zajmującej się akcją ratowniczą i poszukiwawczą, Yusuf Latif.
Dodał on, że na powierzchni morza znaleziono wiele fragmentów wyposażenia maszyny oraz bagaż pasażerów, dokumenty, itp.
- Na razie nie wiemy, dlaczego pilot prosił o zgodę na powrót na lotnisko w Dżakarcie – mówił przedstawiciel służb ratowniczych, Danang Priandoko.
A szef indonezyjskiej agencji zajmującej się sytuacjami kryzysowymi, Sutopo Purwo Nugroho, napisał na Twitterze, że dostrzeżono fragmenty bagażu pasażerów, nie dotarto jednak jeszcze do wraku maszyny.
Szefowie Lion Air dali oświadczenie, z którego wynika, że pilot i drugi oficer w tym locie byli bardzo doświadczonymi pracownikami, mieli ponad 11 tysięcy godzin spędzonych w powietrzu.
Jak podano, na pokładzie samolotu znajdowało się około 20 pracowników indonezyjskiego ministerstwa finansów. Rzecznik tego resortu, Nufransa Wira Sakti podał, że spędzali oni weekend w Dżakarcie, normalnie pracują w biurze w Pangkal Pinang.
Maszyna, która spadła do wody, to Boeing 737 MAX 8, który wszedł do eksploatacji w służbie Lion Air dopiero 15 sierpnia 2018 roku, pierwszy raz trafiły te modele do służby w roku 2016.
POLECAMY: