Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ikei się nie boimy

Janusz Milanowski
Jacek Smarz
Zaczęło się od dziadka, który był stolarzem i w genach przekazał fach swojemu synowi. Dziś meblami zajmuje się już trzecie pokolenie tej rodziny. Z Aleksandrą Drygalską, dyrektor handlową meblarskiej firmy Ergostyl z Torunia, rozmawia Janusz Milanowski.

Na stronie internetowej przeczytałem, że firma Ergostyl „jest rebrandingiem przedsiębiorstwa rodzinnego”. Czy może Pani rozszyfrować to trudno słowo?
Mój teść jest stolarzem i stolarzem był też dziadek mojego męża. Robili kuchnie od ponad 30 lat. Nasza firma jest więc wpisana w tradycję rodzinną. Niech pan zauważy, że stoi tu jeszcze stara piła taśmowa, której używali.

Piękne, solidne narzędzie.
Jest jeszcze szafa wykonana w ich pierwszej stolarni i stare stoły z imadłami oraz stare narzędzia z historią. Stolarstwo to tradycja rodzinna mojego męża. Teść cały czas sprawuje pieczę na częścią wykonawczą w naszej firmie, a my zajmujemy się sprzedażą mebli, powstałych według naszych projektów. Projektujemy, wytwarzamy, montujemy. W naszej sprzedażowej ofercie są też m.in. meble niemieckie dla bardzo wymagających klientów.

W jaki sposób młodsze pokolenie rozwinęło rodzinną tradycję?
Najpierw każdy z nas miał swoją firmę. Teść miał stolarstwo, mąż Artur zajmował się dofinansowaniami unijnymi pisząc wnioski i projekty, ja miałam i mam do dziś firmę Impast, zajmującą się aranżacją wnętrz, podobnie jak siostra męża Karolina, która też prowadziła taką własną firmę. W 2011 r. powołaliśmy spółkę rodzinną Ergostyl: mąż z siostrami, teściowa, teść i ja.

A więc Ergostyl to cztery kobiety?
Ale prezesem jest mój mąż. Odpowiada za finanse i księgowość. Karolina to dyrektor kreatywna, zajmująca się aranżacją i projektowaniem. Druga siostra męża Natalia i jego mama Teresa są udziałowcami. Teść, Andrzej, jest szefem produkcji. Ja mam stanowisko dyrektora handlowego, obsługuję klientów i zajmuję się marketingiem.

Efektowne, a raczej efektywne połączenie różnych umiejętności. Ktoś od sztuki, ktoś od kasy, a ktoś od rzemiosła.
Życie zweryfikowało te nasze umiejętności. Ja dobrze się czuję w kontaktach z klientami. Karolina woli pracę twórczą, aranżacyjną, a mąż - ekonomista z zawodu - ogarnia finanse oraz planuje rozwój i strategię działań firmy. Niebawem otworzymy nową ekspozycję.

Od czego zaczynaliście?
Od mebli biurowych i kuchni. Potem wzbogaciliśmy ofertę o kanapy Sits, a dążymy do tego, żeby współpracować ze sprawdzonym gronem projektantów i dobrymi producentami mebli.

Wyobrażam sobie, że w czasach gotowych wzorów z kolorowych katalogów i internetu, to nie jest łatwy kawałek chleba. Jesteśmy wygodni, żyjemy w pośpiechu. Kolega architekt mówił mi, że ludzie już nie zamawiają indywidualnych projektów, tylko wynajdują domy w tych katalogach. Jak to jest w Państwa branży? Można przecież kupić gotowe meble do złożenia.
Do nas nie trafia klient, który kupuje tymczasowe gotowe szafki do złożenia, tylko taki, który ma problem z aranżacją wnętrza i poszukuje mebla docelowego na lata. Klienci w Polsce chcą mieć kuchnię zabudowaną i zagospodarowaną od „A” do „Z”, a gotowe zestawy mebli na to nie pozwalają. Rzeczywiście, to nie jest łatwy kawałek chleba. To nie tylko kwestia projektu i realizacji. Podczas montażu dzieje się też wiele nieprzewidzianych rzeczy, trzeba być elastycznym i cały czas kreatywnym.

Rozumiem, że Wasz klient jest bardziej wyrafinowany i poszukujący oraz ma większe pieniądze.
Tak, jak pan powiedział: żyjący w pośpiechu. Oczekuje od nas pomocy. Określi, co mu się podoba i chce się dowiedzieć, co jest trendy teraz i co będzie również za pięć lat.

A czy są też tacy, którzy chcą aranżacji według własnej wizji, a nie według panujących trendów.
Indywidualne projekty realizowane są przez projektantów, a my wprowadzamy pewne modyfikacje pod kątem ergonomii na przykład, ale tak, by oryginalny projekt nic nie stracił.

Wśród Waszych klientów są też firmy. Jaki gust mają polscy biznesmeni? Jakie chcą mieć biura? Bogate? Nowoczesne? Minimalistyczne?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Najczęściej oczekują od nas propozycji, bo to są bardzo zajęci ludzie. Chcą, żeby im podpowiedzieć aranżację, która będzie robiła wrażenie. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że nie mają własnego zdania. Bardzo często mają swoich projektantów, a ostatnio zauważyliśmy, że z pomocy projektantów korzystają coraz częściej również ludzie o średnich dochodach, choćby tylko w małym zakresie: kolorystyka ścian, czy rozkład pomieszczeń. Bardzo nas to cieszy.

A czy dużo macie klientów w ogóle?
Jesteśmy zadowoleni. Mamy ich tylu, że zachowana jest ciągłość pracy i jest jej mnóstwo. Bardzo dużo czasu pochłaniają nam projekty, bo to nie jest tak, że tu ma być lodówka, a tam kuchnia i gotowe. To wszystko musi tworzyć pewną spójną całość. Nie chcemy robić nic sztampowo.

Ile kosztuje u Was najtańsza kuchnia?
Nie obsługujemy tylko ludzi z grubym portfelem. Możemy urządzić kuchnię już za 4-6 tys. zł. Jesteśmy w stanie dostosować się do sytuacji finansowej klienta, ale nigdy nie zejdziemy poniżej poziomu dobrej jakości, więc jeśli ktoś chce jeszcze szukać oszczędności kosztem jakości, wtedy mówię „nie”, ponieważ mamy sprawdzone materiały i swoje standardy. Chcemy, żeby rynek dostrzegał naszą jakość, a nie, żeby tracić czas na reklamacje.

Słyszałem, że branża meblowa w naszym regionie nie jest szczęśliwa z powodu budowy Ikei w Bydgoszczy.
Może trochę nas to niepokoi, ale z drugiej strony to inny segment klientów. Podchodzimy do tego z dystansem. Do nas przychodzą ludzie z konkretnymi oczekiwaniami, którzy chcą mieć coś własnego, indywidualnego. Domy często projektuje się pod określone zabudowy, czy meble i w tym celu, na przykład, obniża się sufity. A przecież projektant nie bazuje na gotowcach, na standardowych „czterdziestkach” czy „sześćdziesiątkach”, więc potrzebny jest stolarz, żeby tę przestrzeń dobrze zagospodarować, a nie tylko sprzedawca. O Ikei w ogóle nie dyskutujemy.

A jak zdobywacie klientów, skoro w ogóle się nie reklamujecie.
Pozycjonujemy swoją stronę w internecie. Mamy bardzo wielu klientów z polecenia i to nas najbardziej cieszy, bo najlepszą reklamą jest dobra sława. Nie docierają do nas klienci, którym chodzi tylko o wyciągnięcie pomysłów i wycenę, żeby porównać naszą ofertę z konkurencją. Dla nas to jest czasochłonne i jałowe.

Zatem sami projektujecie, wykonujecie i sprzedajecie też meble innych producentów.
Tak, ale tylko sprawdzonych dobrych marek krajowych i zagranicznych. Nie chcemy reklamacji. Padło między nami słowo „trendy”. Zarobiłem milion dolarów i chcę mieć coś, co jest trendy.

Co mi Pani poleci?
To, co jest naturalne i nasze. Minął czas egzotyki, wraca nasz jasny dąb. Modne jest łączenie szarego betonu z drewnem, fornirem. Dąb czy klon to jest to, ale w prostej formie, dyskretnie, stylowo, elegancko, ponadczasowo, żadnego „królewskiego” wzornictwa i przepychu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera