Rozmowa z dr. DARIUSZEM GÓRĄ-SZOPIŃSKIM, politologiem z UMK.
<!** Image 2 align=right alt="Image 172455" sub="Fot. Jacek Smarz">Czy Dominique Strauss-Kahn mógł paść ofiarą prowokacji, w której wykorzystano jego słabość do kobiet?
Mogło tak być. Ta sprawa jest niejasna, poczynając od tego, że nie wiemy, jak to się stało, że w luksusowym apartamencie, w którym jedna noc kosztuje 3 tys. dolarów, pokojówka zjawia się nieproszona. To jak historia z małego podrzędnego hoteliku. Wątpliwości jest więcej i nie można wykluczyć wątku politycznego.
DSK ironizował, że ktoś może mu podstawić kobietę, która za milion dolarów oskarży go o gwałt...
Strauss-Kahn miał opinię kobieciarza, co akurat w jego kraju nie uchodzi za wadę. Francuzi mają dość swobodne podejście do tych spraw. W tym przypadku doszło do zderzenia między purytańskim rygorem Ameryki a francuską frywolnością. Choć trzeba przyznać, że internauci z Francji mają w tej sprawie swoje zdanie. Piszą: „Ależ my też mamy swoją moralność; to Amerykanie nie potrafią ustalić jasnych reguł - jeden polityk bywa ścigany nawet za drobne wykroczenie obyczajowe, a drugiemu - jak np. Arnoldowi Schwarzeneggerowi - uchodzi płazem posiadanie potomstwa z nieprawego łoża”. Generalnie jednak polityk w Stanach Zjednoczonych, w przeciwieństwie do Francji, musi być wzorem pod każdym względem, w życiu publicznym i w życiu prywatnym.
Nie dziwi Pana, że aż 57 proc. Francuzów jest zdania, że oskarżenia zostały sfabrykowane przez przeciwników DSK?
Ponieważ rzecz miała miejsce za granicą, Francuzi przeważnie okazują manifestacyjną jedność, jak kibice jednej drużyny piłkarskiej. Inna sprawa, że we własnym gronie czują się nieswojo w sytuacjach politycznie jednoznacznych. To przecież właśnie tutaj narodziło się pojęcie kohabitacji, co oznacza, że jeśli prezydent wciela w życie program prawicy, to trzeba ograniczyć mu ruchy wybierając lewicowy parlament - i odwrotnie. Teraz, kiedy władzę sprawuje Sarkozy, który potrafił zdominować francuską scenę polityczną, przeciętny Francuz tęskni za tym, żeby uaktywniła się „lewa noga”.
Gdyby okazało się, że rzeczywiście doszło do prowokacji, to kto mógłby być głównym podejrzanym?
Zwykle ten, kto na tym najbardziej skorzystał, w tym przypadku polityk, któremu ubył główny rywal. DSK miał być kandydatem socjalistów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i do tej pory wygrywał z Sarkozym w sondażach. Jednak założenie, że prezydent demokratycznego państwa wykorzystuje służby specjalne w prywatnej walce politycznej, wydaje się tezą karkołomną. To byłaby polityczna bomba na miarę afery Watergate.
<!** reklama>Na kogo więc postawią Francuzi?
Sarkozy jeszcze jako minister spraw wewnętrznych dał się poznać jako jeden z jastrzębi swojej partii. Jego program prezydencki był bardzo ambitny, niecofający się przed sprawami najtrudniejszymi i długo przemilczanymi, takimi jak masowa imigracja, radykalny islam czy przestarzałe zasady świeckości państwa, które nie wytrzymują naporu wyzwań współczesności. Ale w czasie prezydentury stało się z nim mniej więcej to samo, co z Platformą Obywatelską w Polsce. Sarkozy starał się być wszystkim dla wszystkich, patronem inicjatyw z prawa i z lewa, jego program się rozmył. W tej sytuacji wielu jego dawnych zwolenników zaczęło rozglądać za kimś bardziej wyrazistym. Według sondaży, taką osobą jest dziś Marine Le Pen, przywódczyni Frontu Narodowego. Być może jednak nadzieje z nią związane są przesadzone.
Czy jest więcej podobieństw między francuską a polską sceną polityczną?
Nicolas Sarkozy, podobnie jak Donald Tusk, chętnie przeciąga na swoją stronę znane postaci z innych ugrupowań. Tak zrobił np. z socjalistą Bernardem Kouchnerem, któremu powierzył tekę ministra spraw zagranicznych. Podział sceny politycznej na prawicę i lewicę bywa jednak mylący, jeśli pominąć różnice kulturowe pomiędzy krajami. Schematyczny podział nie wyjaśni na przykład zagadki, dlaczego prawicowy przywódca Sarkozy nie znajdował wspólnego języka ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, Georgem W. Bushem, za to okazuje żywiołową sympatię dla wywodzącego się ze skrajnej lewicy Baracka Obamy.
W Cannes sensację wzbudził film „Podbój” o Sarkozym. Może on zamieszać na francuskiej scenie politycznej?
Z tego, co słyszałem, fabuła filmu urywa się w momencie, kiedy Sarkozy zostaje prezydentem. Czyli przed tym, gdy związał się z obecną żoną, Carlą Bruni. Nie sądzę, żeby ten film wywołał poważne zamieszanie w polityce francuskiej; tam istnieje długa tradycja debatowania o mechanizmach władzy.
Gdyby taki film powstał w Polsce, awantura nie miałaby końca?
Nie mamy takiego zwyczaju w Polsce, ponieważ naszym politykom przeważnie brakuje dystansu do samych siebie. W minionym ustroju cała kuchnia polityczna była objęta klauzulą tajności. Pewnie wielu chciałoby to kontynuować. To nas wciąż różni od Zachodu. W Waszyngtonie, gdzie przebywałem na stypendium, mogłem dotrzeć do materiałów każdego typu. Nie wolno też zapominać, że w Polsce pieniądze na kinematografię płyną głównie z kasy państwowej. Więc komu by zależało na drażnieniu chlebodawcy? Lepiej nakręcić kolejny obyczajowy filmik z fabułą jak najdalszą od politycznego konkretu.
Teczka personalna
Dr Dariusz Góra-Szopiński, politolog
Ma 44 lata. Pracuje na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK. Specjalizuje się w problematyce współczesnych doktryn politycznych, socjologii religii i metodologii nauk politycznych. Doktorat obroniony we Francji nostryfikował w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Jest autorem monografii „Złoty środek. Kościół wobec współczesnych wizji państwa” (Toruń 2007). Był stypendystą Fundacji Fulbrighta w Waszyngtonie i rządu francuskiego w Paryżu. Jest członkiem polskiego i amerykańskiego Towarzystwa Nauk Politycznych oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Socjologów Francuskojęzycznych.
Hobby: muzyka rozrywkowa, kultura amerykańska.