Jedenastoletni chłopiec z Kamienia Pomorskiego został zaatakowany przez właściciela posesji przy ul. Swarzewskiej po tym jak mężczyzna zauważył na niej ślady... jogurtu.
Kamil przyjechał do Bydgoszczy na turniej piłkarski odbywający się w hali „Łuczniczka”. W niedzielę rano wracał z kolegami do bursy ze śniadania w szkolnej stołówce. Na ulicy Swarzewskiej z bramy posesji wybiegł nagle mężczyzna ze smycząw ręku. - Zarzucił ją Kamilowi na szyję, przewrócił na ziemię i usiłował go wciągnąć do środka. Dobiegłem do nich i pomogłem Kamilowi uwolnić się. Idąc na śniadanie zauważyliśmy plamę jogurtu przed bramą tej posesji. Jeden z chłopców nawet w nią wdepnął. Pechem Kamila było, że wracając ze śniadania, trzymał jogurt - twierdzi Stanisław Kuryłło, trener Uczniowskiego Klubu Sportowego „Herkules”.
Chłopiec ma ślady na szyi i stłuczony łokieć. Według trenera, który rozmawiał z ojcem Kamila, dziecko w nocy po zajściu zachowywało się niespokojnie i zdradzało objawy wstrząsu pourazowego.
Zupełnie inną wersję zdarzenia przedstawia Piotr P., właściciel okazałej posesji przy Swarzewskiej. Z okna domu, w którym rozmawiamy, widać należące do niego szklarnie. - Wracałem z psem ze spaceru i w pewnym momencie od strony ulicy nadleciało pudełko z jogurtem. Wyszedłem na ulicę i zauważyłem grupkę rozwydrzonych dresiarzy. Chwyciłem jednego z nich i zapytałem, kto to zrobił. Powiedział, że to nie on, ale że mi pokaże, kto. Potem nadbiegł trener i chłopak uciekł. Nie użyłem smyczy, mogłem go jedynie pociągnąć za identyfikator, który miał na szyi - powiedział „Expressowi” mężczyzna, pokazując skaleczenie na nodze, rzekomo powstałe w wyniku szarpaniny z Kamilem. Na policję trafiło już doniesienie od rodziców jedenastolatka. Materiały postępowania przekazano Prokuraturze Rejonowej Bydgoszcz-Północ, która dzisiaj ma zdecydować, czy postawi zarzuty Piotrowi P.