Nadzór budowlany wydał marketowi pozwolenie na użytkowanie dróg dojazdowych. Spodziewane są prawdziwe tłumy, które przetestują, czy wszystko działa jak należy.
<!** Image 3 align=right alt="Image 40652" sub="Jeszcze wczoraj teren wokół nowego hipermarketu Carrefoura na Glinkach wyglądał jak wielki plac budowy">Od tygodnia, gdy Carrefour obwieszczał otwarcie sklepu, nie ma dnia, żeby pod drzwi nie podjechał rozczarowany klient. Choć oficjalnie drogi dojazdowe jeszcze wczoraj były zamknięte, kierowcy znajdowali objazdy i docierali pod same drzwi marketu. Od dziś przejazd na skróty nie będzie możliwy. Wszyscy są rozczarowani, bo przecież sklep miał być już otwarty.
Lista gotowa
Pan Marek Pruszak przyjechał wczoraj do Carrefoura przy Glinkach z Szubina. Do koszyka włożył monetę i ruszył na zakupy. Podobnie jak wielu innych klientów zderzył się zamkniętymi drzwiami.
- Przecież dostałem ulotkę reklamową do skrzynki pocztowej. Napisane jak byk: otwarcie 9 grudnia - pokazuje sklepową gazetką przyjezdny. - Żona mi listę zrobiła. Cukier, drabinka - wyliczał zdenerwowany.
<!** Image 4 align=left alt="Image 40655" >Zniecierpliwienia nie ukrywali także właściciele punktów handlowych w galerii sklepu, którzy od tygodnia liczą straty.
- To najlepszy okres handlowy, a my tu czekamy i czekamy - mówili przed tygodniem.
- Na sali wyłożyli mięso i wędliny, to chyba jednak w końcu otworzą - mówiła wczoraj właścicielka butiku, która na chwilę wyszła ze sklepu, do którego nie można było wczoraj wejść, bo dostępu pilnowała ochrona. Na placu, gdzie pracowały koparki i spycharki, a robotnicy uwijali się jak w ukropie, nie brakowało kibiców obserwujących postęp robót oraz mieszkańców spacerujących ze zwierzętami.
- Może i zdążą, ale jak tu wygląda - małżeństwo spacerujące po świeżutkim chodniku wskazywało na porozrzucane opakowania po materiałach budowlanych i kostkę brukową, oczekującą na swoją kolej.
Zyski i święta
Dziś ten księżycowy krajobraz ma zniknąć, a klienci w normalnych warunkach dojechać na przedświąteczne zakupy. Tak przynajmniej deklaruje kierownictwo sieci. Jak będzie w rzeczywistości?
<!** Image 5 align=right alt="Image 40656" >Dziś będziemy mieli okazję się o tym przekonać. Sklep otworzy swoje podwoje dla klientów punktualnie o siódmej rano.
- Niech w końcu otworzą i dotrzymają danego słowa - denerwowała się pani Irena Tudek, która na rogu ulic Kujawskiej i Ujejskiego od siedemnastu lat prowadzi sklep z odzieżą dla puszystych i nie tylko. Żeby się do niego dostać, trzeba pokonać głęboki wykop pozostawiony przez drogowców. Dlatego jej dotychczasowi klienci zrezygnowali z toru przeszkód prowadzącego do sklepu. - Na początku tygodnia pracownik Carrefoura obiecał, że do piątku zrobią mi w końcu chodnik. I co? Nic. Chodnika nie ma. Jak tak można? Oni mi tu żyć nie dają. Moje obroty to zaledwie 700 złotych dziennie - skarży się pani Irena, która w pierwszej połowie grudnia straciła już cztery tysiące złotych. - Tyle bym zarobiła, gdyby ich tu nie było. Nie wspominam o kosztach telefonów, jakie wykonałam - dodaje zdenerwowana kobieta, której koordynator inwestycji obiecał, że od poniedziałku ekipy zabiorą się do pracy.
<!** reklama left>- Nie byłoby tego zamieszania, gdyby Carrefour nie wyśrubował terminu zakończenia robót - mówi inżynier z firmy, która była podwykonawcą prac przy układzie komunikacyjnym. - Wiedzieli, że nie jest on realny od początku grudnia, gdy natrafiliśmy na przeszkody w postaci rur, których nie było na planach. Mimo to zdecydowali się na kampanię reklamową - przekonuje i dodaje: - Teren w tym miejscu będzie wyglądał jak plac budowy do czasu, aż wszystkie firmy zejdą z tej inwestycji, a nastąpi to nie wcześniej niż w styczniu.
