MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Halo, halo, tu Wyścig Pokoju!

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Pół wieku temu żyły nim miliony Polaków, nie tylko sportowych kibiców. Meldunków z trasy Wyścigu Pokoju słuchano na ulicach, w kawiarniach, na poligonach, w zakładach pracy. Po prawo organizacji etapu miasta stały w długiej kolejce.

Pół wieku temu żyły nim miliony Polaków, nie tylko sportowych kibiców. Meldunków z trasy Wyścigu Pokoju słuchano na ulicach, w kawiarniach, na poligonach, w zakładach pracy. Po prawo organizacji etapu miasta stały w długiej kolejce.

<!** Image 2 align=none alt="Image 171395" sub="Tak zawzięcie finiszowali
o zwycięstwo i bonifikaty uczestnicy Wyścigu Pokoju podczas zakończenia jednego
z etapów
w Toruniu na żużlowym stadionie
Stali-Apatora. Jazda po tego typu nawierzchni często skutkowała upadkami, dlatego w latach 80. XX w. finisze przeniesiono na ulice. / Fot. „100 lat sportu na Kujawach i Pomorzu”">Trudno dziś orzec, co legło u podstaw tak wielkiej popularności (trwała co najmniej trzy dekady) wyścigu. Nawet igrzyska olimpijskie czy piłkarskie mistrzostwa nie były tak pilnie śledzone przez zwykłych ludzi, którzy na co dzień nie interesowali się sportem wcale. Ale kto to jest Królak, Kudra, Gazda, a później Szurkowski i Szozda, wiedzieli doskonale. Pod tym względem wyścig był niepowtarzalnym fenomenem. Na słowa „Halo, halo, tu ekipa sprawozdawcza Wyścigu Pokoju!” nastawiali uszy wszyscy.

<!** reklama>- Pierwszy raz wyścig zobaczy- łem w 1962 roku - wspomina mieszkaniec Torunia, Kazimierz Szost. - Trasa wiodła przed domem, w którym mieszkałem, na Warszawskiej. Już godzinę przed przejazdem kolarzy w mieszkaniu było pełno - przyszli wszys- cy sąsiedzi, którzy mieli okna z drugiej strony i mnóstwo znajomych z różnych rejonów miasta. Wszyscy chcieli koniecznie zobaczyć peleton choć przez minutę. Zastanawialiśmy się wspólnie, dlaczego wyścig nie jest rozgrywany także na terenach ZSRR. Dopiero dużo później zrozumiałem, że „Ruscy” wstydzili się swoich dróg i widocznej biedy, której nie miało prawa być w tak kwitnącym kraju.

<!** Image 3 align=none alt="Image 171395" sub="Na prowadzeniu „Taeve” Schur przed Stanisławem Gazdą i Niemcem Hagenem / Fot. „Sportowiec” ">Do 1951 roku Wyścig Pokoju odbywał się na trasie Praga - Warszawa albo odwrotnie. W 1952 r. przyłączył się Berlin. Po ziemiach polskich aż do 1958 r. „jechał” schematycznie przez Wrocław, Katowice, Łódź i Warszawę bądź w drugą stronę. Od 1959 r. do miast etapowych dołączył Kraków, a potem kolejne miasta.

5 maja 1961 roku kolarzy doczekali się mieszkańcy Bydgoszczy. Miał to być prezent za wykonanie przez „Romet” rowerów marki „Jaguar” dla polskiej ekipy. Niemal wszyscy mieszkańcy miasta chcieli zobaczyć wielkie gwiazdy wyścigu: Niemców Schura i Hagena, „Ruskich” Kapitonowa, Melichowa, Sajdhużina, a z Polaków Gazdę i Królaka. Na ulicach ustawiły się tłumy, stadion Zawiszy zapełnił się niemal w całości.

<!** Image 4 align=none alt="Image 171395" sub="12 maja 1967 roku. Na bydgoski stadion Zawiszy wjechał cały peleton. W finiszowej rozgrywce najszybszy okazał się dotychczasowy lider, jadący w żółtej koszulce Czech Jan Smolik. Na zwycięstwo Polaka bydgoscy kibice musieli czekać jeszcze trzy lata, do 1970 roku, kiedy to peletonem rządzili
i dzielili biało-czerwoni, a pierwszym w finiszowej stawce okazał się być Andrzej Kaczmarek. / Fot. „100 lat sportu na Kujawach i Pomorzu”">Puszka szynki dla każdego

IV etap XIV Wyścigu Pokoju składał się z dwóch części. Pierwszy podetap stanowiła jazda drużynowa na czas Świecie - Bydgoszcz na dystansie 43 km. Odbyła się rano, po południu kolarze ścigali się już normalnie z Bydgoszczy do Poznania (182 km).

W Bydgoszczy organizatorzy apelowali do mieszkańców, aby wspólnie zasłużyć na miano najlepszego organizatora etapu, na co dotychczas zasługiwała „etatowo” Łódź. W zakładach odpracowywano godziny, by mieć wolne przed południem na przyjazd kolarzy. Tym razem peletonowi nie towarzyszył helikopter, radiowe meldunki nadawano przez krótkofalówkę z samochodu.

„IKP” w specjalnym dodatku ostrzegał: „Nie rzucać pelargonii! Zamknąć psy, koty i gęsi! Porządek rzecz najważniejsza!” Jak unikać wypadków radził kpt. Henryk Stasiak z KW MO, „dzielny milicjant”: stać wyłącznie na skarpie szosy, nie rzucać kwiatów na drogę, dobrze zamknąć w czasie przejazdu ptactwo domowe, żywy inwentarz i psy, uważać na dzieci, nie pozostawiać zaprzęgów konnych w pobliżu szosy. Trasę przejazdu zabezpieczało i obstawiało wojsko, KBW, lotnicy, ORMO, OSP. Jako najlepsze miejsca do obserwacji polecano Gruczno i Myślęcinek z racji widoku wspinaczki i szybkich zjazdów.

<!** Image 5 align=right alt="Image 171395" sub="W latach 50. na trasie Wyścigu Pokoju takie obrazki widywano często / Fot. „Sportowiec”">W Bydgoszczy dla wszystkich uczestników wyścigu przygotowano zestaw 12 pamiątkowych platerek z motywami miast pomorskich oraz... puszkę szynki z bydgoskich zakładów. Dla polskiego zespołu ufundowano tranzystory „Koliber”.

Drużynówkę Świecie - Bydgoszcz wygrał ZSRR przed Szwecją o 5 sekund, Polacy zajęli IV miejsce. Byli wcześniej liderami, w Bydgoszczy stracili błękitne koszulki.

Do drugiej części etapu kolarze ruszyli po przemówieniu Aleksandra Schmidta ze stadionu Zawiszy. Start ostry miał miejsce na Szubińskiej, za przejazdem kolejowym. Szubiński PCK wystawił 23 punkty sanitarne od granicy powiatu bydgoskiego do żnińskiego, wyposażone w apteczki ufundowane przez wydział zdrowia prezydium MRN, dwie karetki z lekarzami i pielęgniarkami plus patrole sanitarne, wystawione, m.in., przez wiejskie przodownice zdrowia PCK z powiatu. Zwycięzcy lotnego finiszu w Żninie otrzymali zegarek „Cyma”, kupon materiału i „Kolibra”.

A na mecie w Warszawie za porażkę Polaków obwiniono... „Romet”. Kibice jego wóz techniczny obrzucili kamieniami.

<!** Image 6 align=left alt="Image 171395" sub="Niemiec Egon Adler i Anglik Stan Brittain, czołowi kolarze WP w 1957 r. / Fot. „Sportowiec”">Zagipsowane szyny

Mimo iż na Wyścig Pokoju przyjeżdżali utalentowani kolarze z Zachodu, bardzo rzadko odgrywali pierwszoplanowe role i to wyłącznie w klasyfikacji indywidualnej. Rywalizacja drużynowa, budząca wówczas największe emocje, toczyła się zawsze między kwartetem: Polska, ZSRR, NRD i CSRS. Do legendy przeszły opowieści o okładaniu się pompkami w tunelach wjazdowych na stadion i rozlewaniu oleju na szosach w miejscach znanych tylko gospodarzom etapów.

- Nie znosiliśmy szczególnie „Ruskich” - wspomina bydgoszczanin Grzegorz Wojtkowiak. - Wygwizdywani byli niemiłosiernie. Pamiętam obrazek, kiedy w 1962 roku kolarze zjeżdżali Szubińską i na czele były same czerwone koszulki. Ludzie gwizdali, krzyczeli, złorzeczyli, a nawet pluli na nich. Nic nie pomogło. Nasi kolarze też ich nie znosili. Kiedyś Szozda popchnięty na finiszu przez Lichaczewa krzyczał do telewizyjnej kamery, że Rosjanin to „kolarski bandyta”. Reporter Koziorowski natychmiast odebrał mu mikrofon i przepraszał, wyjaśniając: „Kolarz był mocno zdenerwowany”.

<!** Image 7 align=none alt="Image 171395" sub="Z lewej Stanisław Królak, pierwszy polski zwycięzca wyścigu (1956 r.) / Fot.”Sportowiec”">Wyścig Pokoju drugi raz przyjechał do Bydgoszczy 16 maja 1962 roku. Meta etapu z Poznania kończyła się na stadionie Zawiszy, który wypełnił się do ostatniego miejsca. W mieście na trasie przejazdu kolarzy udekorowano wszystkie wystawy sklepowe oraz zagipsowano... szyny tramwajowe, by nie dochodziło do kraks. Niestety, ulewa i wichura zniszczyły wiele pomysłowych dekoracji. Wygrali, jak zwykle, Rosjanie: Aleksiej Pietrow przed Gajnanem Sajdhużinem. Na szczęście trzeci był Bogusław Fornalczyk. Godzinę po zwycięzcy do mety dotarł owacyjnie witany Syryjczyk Mohammed Ibrahim. Talony na jaguary, które wróciły do łask, dostali od „Rometu” wszyscy Polacy i trzej najlepsi kolarze ZSRR.

Dzień później peleton ruszył na ostatni etap do Warszawy. Najpierw jednak kolarze złożyli wieńce pod tablicą na Starym Rynku. Start ostry odbył się za mostem fordońskim o 12.00. Godzinę później Wyścig Pokoju pierwszy raz przejechał przez Toruń (ul. Mickiewicza, Wały gen. Sikorskiego, Dąbrowskiego, Piastowska, Traugutta, Lubicka).

<!** Image 8 align=none alt="Image 171401" sub="Trójka kolarzy, którzy w latach 60. stanowili o sile polskiej ekipy na kolejnych wyścigach. Od lewej Rajmund Zieliński, Stanisław Gazda i Jan Kudra. / Fot. „Sportowiec”">Merinotex opiekunem Rosjan

W mieście Kopernika kolarze pojawili się ponownie 17 maja 1963 roku, by na stadionie Stali zakończyć etap z Warszawy. Następnego dnia ruszyli do Poznania i wówczas po raz pierwszy peleton przejechał przez Inowrocław, gdzie zorganizowano lotny finisz. Przed przyjazdem do Torunia w mieście wyremontowano ulice i... odmalowano elewacje domów wzdłuż trasy. Do zabezpieczenia trasy użyto: kilka stacji krótkofalowych, 22 radiowozy, 29 samochodów osobowych, 47 ciężarówek, 46 motocykli i 5,5 tys. osób (milicja, wojsko, ORMO, aktywiści społeczni). Każdy uczestnik otrzymał pamiątkową kasetkę oraz piernik. Jeszcze okazalej witał Toruń kolarzy dwa lata później, 22 maja 1965 r. Toruńskie zakłady i instytucje objęły patronaty nad poszczególnymi ekipami XVIII WP. 23 maja rano przedstawiciele opiekuńczych zakładów odwiedzili kolarzy w ich kwaterach, wręczając im symboliczne upominki. Biało-czerwonymi opiekowała się Elana, ZSRR - Merinotex i PZWANN, a np. Mongolią - TPBO, Finlandią - „Kopernik”.

<!** Image 9 align=right alt="Image 171401" sub="Radość Melichowa (ZSRR)
po wygraniu etapu WP w 1961 r. / Fot.”Sportowiec”">Kolarze z kolumną, która liczyła 480 osób, zamieszkali w internacie Technikum Cukrowniczego, natomiast kierownictwo, oficjele, dziennikarze i komplet sędziowski w hotelu „Polonia”, obsługa techniczna „Pod Trzema Koronami” i w hotelu na lodowisku „Tortor”.

W oczekiwaniu finiszu na okazale udekorowanym stadionie Stali odbyły się mecz między piłkarską reprezentacją Pomorza a I-ligową drużyną z NRD Empor Rostock oraz pokazy gimnastyki akrobatycznej. Główną nagrodą dla zwycięzcy etapu Poznań - Toruń był motocykl WFM. Wręczono go po kolacji w domu akademickim nr 1. Tuż przy stadionie ustawiono wóz transmisyjny TVP, który przekazywał obraz do specjalnie na tę okazję zamontowanego przekaźnika na wieży ratusza - anteny przesyłały sygnał do masztu w Trzeciewcu.

Był to etap dramatów. Już na moście w szyny wpadli, m.in., Gazda i Zieliński, przewracając się. Na tor żużlowy na stadionie wjechała czwórka uciekinierów bez Polaka. Prowadzący Dochljakow wyłożył się na wirażu, wzbudzając entuzjazm na widowni. Na Rosjanina wpadli Rumun Stoica i Duńczyk Ritter. Wygrał jadący 50 metrów z tyłu Holender Deenen.

Doping we Włocławku

12.05.1967 r. w Bydgoszczy triumfował Czech Smolik. Trzy lata później po raz pierwszy Wyścig Pokoju zawitał do Włocławka. 19.05.1970 r. kończył się tam etap jazdy indywidualnej na czas z Płocka. Był to czas wielkich triumfów polskich kolarzy. Choć pierwszy był Francuz Duchemin, w żółtej koszulce lidera z Włocławka po południu ruszał Ryszard Szurkowski. Przez Toruń dojechał w niej do Bydgoszczy, gdzie pierwszy na mecie był Andrzej Kaczmarek.

Rok później, 7.05.1971 r. przed wjazdem na stadion Kujawiaka we Włocławku doszło do wielkiej kraksy z udziałem 40 kolarzy. Zwycięzca etapu Belg van der Linden został przyłapany na dopingu (efedryna) i zdyskwalifikowany.

Toruń jeszcze pięciokrotnie gościł uczestników Wyścigu Pokoju dzięki doskonałej bazie noclegowej - nowo zbudowane akademiki na Bielanach (1973, 1974, 1976, 1977 i 1983). Etapy wygrywali głównie Czesi: Moravec i dwukrotnie Bartoniczek. Włocławek pożegnał się z WP w 1973 r. kolejnym etapem jazdy na czas. Bydgoszcz, jak i pozostałe miasta w regionie, uczestników wielkiego wyścigu już nigdy się nie doczekały. Wyścig Pokoju w swoim klasycznym wydaniu zakończył żywot w 1989 r.

Warto wiedzieć

Nasi w wielkim peletonie Warszawa - Berlin - Praga

Pierwszym „naszym” kolarzem w Wyścigu Pokoju był pochodzący z Torunia Rajmund Zieliński, który startował pięciokrotnie w latach 1962-66. Był specjalistą indywidualnej jazdy na czas, jako pierwszy Polak wygrał tego rodzaju etap. Startował wówczas w barwach klubów szczecińskich.

W latach 60. do kadry na WP kandydowali kolejni torunianie z LKK Agromel - Ryszard Gac i Zbigniew Górski.

Największy sukces wśród torunian odniósł Andrzej Mierzejewski, który w 1985 roku zajął drugie miejsce. Był on także triumfatorem Tour de Pologne.

W Wyścigu Pokoju startowali także Stanisław Boniecki (Agromel) - dwukrotnie, wygrał etap, Henryk Santysiak (Zdrój Ciechocinek i Romet Bydgoszcz) - zwycięzca klasyfikacji górskiej i Marek Leśniewski (Romet) - późniejszy medalista olimpijski.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!