<!** Image 1 align=left alt="Image 29054" >Dzięki ITI Home Video po 12 latach od kinowej premiery mamy okazję obejrzeć nieznany w Polsce film Spike’a Lee. „Crooklyn” to ważny obraz w karierze reżysera. W zbeletryzowanej formie opowiada on bowiem historię swojego dzieciństwa na nowojorskim Brooklynie. Jako współscenarzyści wsparli w tym dziele Spike’a jego brat i siostra. Co wyszło z rodzinnej współpracy? Obraz, który trudno jednoznacznie określić i ocenić.
Opowieść zaczyna się w typowo komediowym stylu, by później wziąć kurs na dramat. Pierwszą i drugą część mocno spaja jeden element: ciepło. Wieloosobowa familia Carolyn i Woody’ego Carmichaelów kipi emocjami. Dom rozsadza energia czterech małych murzyńskich chłopców i najdojrzalszej z nich, choć nie najstarszej, siostry Troy. Bracia kłócą się, hałasują, bałaganią, robią brzydkie psikusy (w rodzaju podrzucania śmieci pod drzwi) białemu sąsiadowi. Troy z kolei pozuje na małą damę, jest najbardziej dumna i niezależna z całej czeredy, ale zaczyna przeżywać okres buntu dorastania i też zdarzają się jej paskudne uczynki. Głową domu, starającą się utrzymać towarzystwo w ryzach nie jest ojciec lecz matka. Ojciec, Woody Carmichael (świetnie gra go znany później m.in. z „Wbrew regułom” i „Romeo musi umrzeć” Delroy Lindo) to chodzący z głową w chmurach muzyk. W dobie narodzin rocka i soulu on woli komponować muzykę poważną. Prawdopodobnie ma talent, lecz na jego muzykę nie ma zapotrzebowania. Mimo to nie chce się poddać komercji i jednocześnie nie rozgląda się za innym zajęciem. Jest dobry, kochany przez dzieciaki, ale niepraktyczny. Trud utrzymania domu spada na Carolyn. Matka nie tylko pierze, gotuje i sprząta, ale musi też wrócić do pracy zawodowej.
<!** reklama right>Pieniędzy jednak brakuje coraz bardziej. Kończy się komediowa część filmu i rozpoczynają sekwencje dramatyczne. Carolyn decyduje się odprawić niepraktycznego męża, później zaczyna chorować. I te zdarzenia doprowadzają do ponownej konsolidacji rodziny. W trudnych chwilach rodzinna miłość okazuje się silniejsza od egoizmu. „Crooklyn” to film, który jako całość pewnie nie wszystkim się spodoba. Zachwycająca jest natomiast wykorzystana w nim ścieżka dźwiękowa, z nieśmiertelnymi utworami tytanów rocka i soulu z przełomu lat 60. i 70.
„Crooklyn”, reż. Spike Lee