Inowrocławianie szukają pomocy lekarskiej w przychodniach. Klienci aptek coraz częściej pytają o szczepionki. Nieoficjalnie mówi się o sześciu przypadkach świńskiej grypy w regionie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 137619" sub="Pani Lucyna - na wszelki wypadek - przyszła do przychodni z synem (na zdjęciu po lewej), który skarży się, że jest przeziębiony. Fot. Renata Napierkowska">- Syn jest przeziębiony, ma zatkany nos, więc na wszelki wypadek przyszliśmy do lekarza. Lepiej zacząć leczenie na początku niż czekać, aż choroba się rozwinie. Tyle się słyszy wszędzie o tej świńskiej grypie, więc trzeba dmuchać na zimne - twierdzi pani Lucyna z Inowrocławia, którą wraz z synem Danielem spotkaliśmy przed gabinetem lekarskim w przychodni przy ulicy Narutowicza. W poczekalniach bywa tłoczno, chociaż większość osób stara się umawiać na określoną godzinę, by nie narażać się na kontakty z innymi chorymi. - Jedni rejestrują się telefonicznie, jednak większość przychodzi osobiście. Dziennie mamy ponad tysiąc pacjentów. Najwięcej zgłasza się do lekarza ogólnego - informują rejestratorki z Centrum Medycznego Farma-Med w Inowrocławiu.
<!** reklama>Klienci aptek pytają o szczepionki przeciwko grypie, mimo że nie chronią one przed zachorowaniem na nową tzw. świńską odmianą A/H1N1. W naszym województwie podejrzanych o zarażenie wirusem typu „A” jest obecnie sześć osób, jednak sanepid nie chce wyjawić, gdzie się te osoby leczą. Zdaniem lekarzy, nowy wirus grypy nie jest wcale bardziej niebezpieczny od tradycyjnego.
<!** Image 3 align=right alt="Image 137619" sub="W przychodni przy ulicy Narutowicza co chwilę wchodzą ludzie, którzy chcą zarejestrować się do lekarza Fot. Renata Napierkowska">- Czytałam wiele medycznych publikacji na ten temat i nie zauważyłam, by śmiertelność w przypadku wirusa A/H1N1 była większa niż w przypadku sezonowej odmiany. Każdy rodzaj grypy jest niebezpieczny dla osób, które mają obniżoną odporność. Ponadto trzeba pamiętać, by w sezonie jesienno-zimowym dbać o siebie i odpowiednio ubierać - przypomina szefowa Centrum Medycznego, doktor Zyta Szumlańska.
Najgorsze są właśnie powikłania, które mogą się rozwinąć po niewyleczonej do końca grypie. Jak na razie nie ma też w aptekach zwiększonego popytu na maseczki ochronne, mimo że kosztują kilkadziesiąt groszy. Medialny szum wokół nowej odmiany grypy przeżywają jednak bardzo dzieci i rodzice. - Moje dziecko, jak przychodzi po lekcjach do domu, to płacze, że się zarazi w szkole i umrze na świńską grypę. Tak wszyscy straszą tą chorobą, że oboje z żoną jesteśmy przewrażliwieni i jak tylko córka kaprysi, to sięgamy po termometr - przyznaje tata ośmioletniej Martyny.