Michał Dębiec w rozmowie z „Expressem”. Libero Delecty, po meczu z Domeksem Tytanem AZS Częstochowa, odebrał statuetkę MVP
Z tego co wiem, to Twoje pierwsze MVP od kiedy występujesz w PlusLidze...
<!** Image 2 align=right alt="Image 110406" sub="Waldemar Wspaniały - podobnie jak pozostali trenerzy siatkówki - wie, że libero w zespole jest bardzo ważnym zawodnikiem i dużo zależy właśnie od niego Fot. Tadeusz Pawłowski">Tak. I bardzo się cieszę z tego wyróżnienia, bo jak zawodnik zdobywa tę nagrodę, to znaczy, że jego zespół przeważnie wygrał mecz (śmiech). Ale warto dodać, że meczu nie wygrywa jeden zawodnik, tylko cały zespół. Zwłaszcza w siatkówce.
Statuetkę dla najlepszego zawodnika meczu dostałeś od komisarza zawodów za fantastyczne przyjęcie...
To moje podstawowe zadanie na parkiecie i fajnie jest, gdy mi to wychodzi w jakimś większym procencie i pozwala na rozwinięcie akcji kolegom pod siatką.
A jak w ogóle oceniasz przebieg meczu z Częstochową?
Mogło być 3:0, ale także 2:3 i wtedy szkoda byłoby nie tylko trzech punktów, ale nawet dwóch. Niestety, jeszcze jesteśmy zespołem, który nie potrafi zagrać wszystkich setów na tym samym poziomie. Nie po raz pierwszy w tym sezonie prowadziliśmy 2:0 i musieliśmy potem bić się w tie-breaku. Mamy chyba syndrom trzeciego seta. Tak było z Warszawą, także w meczu z pucharowym z Olsztynem. Na razie gramy falami: dwa dobre sety, a potem oddajemy inicjatywę rywalom.
A jak to jest? Prowadzicie 2:0 i co wtedy? Myślicie, że mecz już wygrany, sam się dokończy?
Aż tak to nie. Wiemy, że rywal nie położy się i nie odda kolejnego seta czy punktów bez walki. Na szczęście z Częstochową zebraliśmy się w sobie przed tie-breakiem i od razu odskoczyliśmy im na kilka punktów.
<!** reklama>Zostały już tylko dwa mecze, do Jadaru macie punkt straty...
Prawdę mówiąc nie oglądamy się na innych, nie kalkulujemy, że my to, a oni tamto. Gramy swoje. Mamy jeszcze dwa mecze - sześć punktów do zdobycia - i chcemy je po prostu wygrać. A co nam to da w tabeli, zobaczymy na koniec, za niecałe dwa tygodnie.
Jednak te dwa przegrane mecze z Jadarem bolą...
No pewnie, że szkoda, ale z drugiej strony, kto powiedział, że musieliśmy wygrać te mecze, które wygraliśmy? To jest bardzo cenne dla nas, że nie zwiesiliśmy głów, sami się podnieśliśmy, zmobilizowaliśmy.