Gdy na Czerwonej Planecie odkryto wodę, stało się jasne, że Marsjanie nas nie zaatakują i to my skolonizujemy tę planetę. Przygotowania trwają. Do ośrodków, w których są prowadzone, ma szansę dołączyć Toruń.
<!** Image 2 align=right alt="Image 94615" sub="Projekt marsjańskiej bazy testowej Jana Kozickiego z Politechniki Gdańskiej zyskał uznanie naukowców na całym świecie. Taki obiekt stanie najprawdopodobniej w Toruniu. / Fot. Jan Kozicki">W 1961 r. Jurij Gagarin, jako pierwszy przedstawiciel gatunku ludzkiego poleciał w przestrzeń kosmiczną. Gdy 43 lata temu amerykański kosmonauta Neil Armstrong jako pierwszy człowiek stanął na Księżycu, wydawało się, że Kosmos jest już nasz. Miała być baza na Srebrnym Globie, kolonizacja Marsa i następnych planet, loty ku dalekim gwiazdom. Jednak dwa ówczesne mocarstwa kosmiczne, USA i ZSRR, wycofały się z tych planów. Powodem była trudna sytuacja ekomiczno-społeczna państwa radzieckiego. Natomiast Amerykanie uznali, że muszą skupić się na ważniejszych sprawach.
Kolonia na Czerwonej Planecie
Kilkunaście lat temu zaczęto bardziej interesować się kosmosem. Jednym z głównych celów stał się Mars, mimo że do tej pory dwie trzecie prób lądowania sond na jego powierzchni zakończyło się porażką. Gd w maju tego roku amerykański lądownik „Phoenix” wylądował na Czerwonej Planecie i jego badania doprowadziły do odkrycia wody, stało się jasne, że jest to poważny argument, nadający sens lotowi załogowemu na Marsa i założeniu stałej bazy.
<!** reklama>Zbudowaniem kolonii na Marsie zainteresowanych jest kilka krajów. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) planuje misję załogową, która zakończy się lądowaniem człowieka na Marsie. Urzeczywistnienie programu „Aurora” ma nastąpić około 2030 r. Według planów ESA, wcześniej, w 2020 r. astronauci mają, w ramach testu, wylądować na Księżycu. Z podboju planety nie rezygnuje też Rosja. Jeszcze w tym roku rozpocznie się eksperyment MARS-500, w którym weźmie udział 6 ochotników. Pozostaną w zamknięciu przez ponad 500 dni, co pozwoli zbadać wpływ długotrwałej izolacji na psychikę ludzką. Jednak największe szanse na wygranie kosmicznego wyścigu ma Amerykańska Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA). Według jej planów, misja „Mars” rozpocznie się w 2031 r., a lot załogowy odbędzie się najpóźniej do 2037 r.
- 7 miesięcy lotu w kosmosie i możliwość przeżywania choćby 4 pór roku na Marsie jest ciekawym argumentem, z naukowego punktu widzenia - ocenia pomysł załogowej wyprawy na Marsa Mirosław Hermaszewski, pierwszy polski kosmonauta.
<!** Image 3 align=left alt="Image 94615" sub="W dwóch założonych bazach na pustyni Utah w USA i na arktycznej wysepce Devon należącej do Kanady prace związane z lotem na Marsa trwają od kilku lat. Pustynia i Arktyka pozwalają wykonać testy
w ekstremalnych warunkach. Na zdjęciu badania
w Utah. / Fot. Archiwum ">Początkowo nic nie wskazywało na to, że NASA może wygrać rywalizację. Zespół jej ekspertów w 1989 roku stworzył plan, który zakładał budowę orbitalnego portu. Pracę zaplanowano na 30 lat. Port miałby służyć do budowy statków kosmicznych, które w ciągu następnej dekady przewiozłyby na Srebrny Glob surowce i materiały potrzebne do budowy bazy księżycowej. Wszystko to posłużyłoby do stworzenia wielkiego statku, który musiałby mieć napęd zupełnie inny niż dotychczasowe pojazdy. Jednak koszty, około 450 miliardów dolarów, nawet dla bogatej Ameryki okazały się za wysokie. Na początku lat 90. powstał znacznie tańszy projekt, przygotowany przez ekspertów z Mars Society (Towarzystwo Marsjańskie), Roberta Zubrina i Davida Bakera. Jego koszt to 55 mld dolarów. Organizacja postawiła sobie za cel doprowadzenie do załogowego lotu na Czerwoną Planetę i założenia tam centrum badawczego. Skupia naukowców i entuzjastów tej ideii, są wśród nich, m.in., Buzz Aldrin, kosmonauta, który był z Armstrongiem na Księżycu, Kim Stanley Robinson, pisarz, i James Cameron, reżyser. Od 1999 r. działa polski oddział MS.
- Plan Mars Society wymaga technologii, które są nam już znane, więc nie trzeba przeznaczać dodatkowych pieniędzy na badania - mówi Łukasz Wilczyński z Mars Society Polska.
Z Ziemi miałby zostać wysłany statek, którym astronauci wróciliby też do domu. Ma on wyprodukować paliwo z naszej atmosfery, napełnienie zbiorników zajmie dwa lata. Wtedy dopiero astronauci razem z modułem mieszkalnym, tak zwanym habitatem, wyruszyliby na powierzchnię Marsa.
<!** Image 4 align=right alt="Image 94615" sub="Oprócz modułów mieszkalnych naukowcy testują także pojazdy, którymi poruszaliby się na Marsie">Podróż trwałaby sześć miesięcy. Astronautom ma towarzyszyć drugi statek, należący do kolejnej misji załogowej i stanowiący jednocześnie zabezpieczenie dla tej pierwszej. Załoga przebywałaby na planecie kilkadziesiąt dni, a moduł mieszkalny pozostałby na jej powierzchni. Z połączonych korytarzami habitatów, pozostawianych po kolejnych misjach, powstałoby miasteczko.
W 1993 r. wprowadzono poprawki do projektu Mars Direct, m.in., założono, że statek powrotny zostanie na orbicie, a załoga dostanie się do niego dodatkowym pojazdem. Zwiększono też liczbę załogi z 4 do 6 astronautów. Nazwa zaktualizowanego projektu to Mars Semi-Direct. Zakłada na początek start dwóch rakiet. Jedna niosłaby instalacje chemiczne i pojazd do lądowania, a druga statek powrotny wraz z paliwem. W następnym etapie startowałyby już 3 rakiety.
Trzy prototypy
- Dwie bazy testowe już funkcjonują. W USA i na Arktyce. Chcemy, by trzecia powstała w Toruniu - mówi Łukasz Wilczyński.
Zanim człowiek postawi nogę na Marsie, musi przygotować prototyp bazy, która stanie na Czerwonej Planecie. Dlatego właśnie MS zbudował już dwa testowe obiekty w odmiennych warunkach klimatycznych - pierwszy na pustyni w stanie Utah w USA, a drugi na kanadyjskiej wyspie Devon na Arktyce. Zakładano, że trzecia baza powstanie na Islandii, ale polscy członkowie MS wykazali się większą inicjatywą od zwolenników tego pomysłu. Bazy, pustynna i arktyczna zbudowane są w technologii kosmicznej. Toruńska miałaby być analogowa, testowano by w niej niektóre elementy tej, która stanęłaby na Marsie i prowadzono by badania naukowe.
Marsjańskie warunki w Polsce
- Ponieważ w Polsce nie mamy warunków do symulacji środowiska Marsa, tutejsza baza pełniłaby rolę edukacyjną, zaś badania koncentrowałyby się na rozwiązaniach wewnętrznych, instalacjach czy materiałach. W porównaniu do pozostałych baz dostęp do tej w Toruniu byłby łatwiejszy i tańszy, zarówno dla turystów jak i wykonawców - mówi Mateusz Józefowicz, prezes MSP.
<!** Image 5 align=left alt="Image 94615" sub="W testowaniu prototypu bazy marsjańskiej i badaniach naukowych brała udział dwójka młodych uczonych z PAN / Fot. The Mars Society">Założono nie tylko udostępnienie toruńskiego obiektu zwiedzającym, ale także możliwość noclegu w marsjańskich warunkach. Gdzie miałaby powstać baza, nie wiadomo. Trwają rozmowy z władzami miasta na temat lokalizacji. - Dla mnie to futurologia. Jednak rekomendacja prof. Aleksandra Wolszczana pozwala uznać pomysł za cenny - mówi Andrzej Szmak, który reprezentuje toruński magistrat w rozmowach z MS.
Zdaniem przedstawicieli MSP, w Toruniu istnieje wiele dobrych lokalizacji dla bazy. Na przykład część poligonu, okolice lotniska, Łysomice lub Piwnice. To ostatnie miejsce byłoby najbardziej wskazane ze względu na znajdujące się tutaj obserwatorium astronomiczne. MS jest organizacją działającą z pobudek prospołecznych. Dlatego swoje projekty może realizować dzięki wsparciu sponsorów. W przypadku toruńskiej bazy chodzi nie tyle o pieniądze, co o firmy, które zbudowałyby jej poszczególne części. Właśnie powstaje kilka projektów polskiej bazy. Najbardziej zaawansowany jest ten, który przygotowuje Jan Kozicki z Politechniki Gdańskiej. Zaprezentowany w tym roku na konferencji naukowej w Kanadzie, został przyjęty przez ekspertów z dużym uznaniem.
Do dwójki dotychczasowych kosmicznych monopolistów, USA i Rosji, dołączyły inne państwa, a następne zamierzają to zrobić. Niestety, głównym powodem badań stają się nie cele naukowe i technologiczne, lecz militarne. Zdaniem Francji, Europa powinna zacząć wykorzystywać swoje instalacje w kosmosie do zadań wojskowych, tak jak to robią Amerykanie, Rosjanie i Chińczycy. Wtedy będzie znacznie poważniejszym graczem na scenie politycznej. Obecną sytuację w kosmosie wielu ekspertów zaczyna przyrównywać do ery Dzikiego Zachodu.
Bogactwo w kosmosie
- Jeszcze do niedawna tylko USA, Rosja i UE dysponowały środkami, by korzystać z przestrzeni kosmicznej, a dziś robi to aż 12 państw. I wszystkie doskonale zdają sobie sprawę, ile mogą na tym zyskać, co przypomina początek amerykańskiej gorączki złota w XIX w. Jeśli na Marsie odkryjemy złoża minerałów, wielu zechce zająć dobre miejsca w blokach startowych - mówiła w mediach Theresa Hitchens, specjalistka w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego.
Problem jest w tym, że kwestie korzystania z przestrzeni kosmicznej są słabo uregulowane w prawie międzynarodowym. Gwiezdne wojny możemy więc zafundować sobie sami, bez udziału obcych.
Opinia
Mateusz Józefowicz, prezes polskiego oddziału Mars Society:
Budowa bazy nie byłaby efektem jednorazowego projektu, lecz umożliwiłaby stworzenie ośrodka popularyzatorsko-badawczego. Widzimy ją jako atrakcję turystyczną w konteście programu COSMOPOLIS TORUŃ. Jako miejsce edukacji studentów i młodzieży oraz prowadzenia prostych symulacji i badań na potrzeby misji kosmicznych.
Prowadzono by tutaj badania nad uprawami w sztucznych warunkach, testowano by rozwiązania techniczne i materiałowe na potrzeby docelowych projektów kosmicznych lub modułów mieszkaniowych do wykorzystania w ekstremalnych warunkach na Ziemi.
Baza byłaby siedzibą laboratorium dla interdyscyplinarnych instytucji lub firm technologicznych.Stałaby się również ośrodkiem prezentacji i rozwoju wszelkich innych projektów związanych z Marsem i astronautyką, muzeum, miejscem spotkań międzynarodowych środowisk astronautycznych, miejscem realizacji inteligentnego reality show, transmisji medialnych, gier i zabaw.