Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Skaryszew. Usiłowanie zabójstwa noworodka. Szokujące okoliczności porodu

jp
Ojciec i brat rodzącej, obaj mają zarzuty prokuratorskie oraz dozór policyjny.
Ojciec i brat rodzącej, obaj mają zarzuty prokuratorskie oraz dozór policyjny.
- Karetka pogotowia przyjechała, gdy córka miała bóle. Ratownik spytał ją czy jest w ciąży? Ona odpowiedziała, że nie. Zostawili gruszkę do lewatywy i odjechali - opowiada dziadek noworodka, mąż babci dziecka aresztowanej na trzy miesiące, której prokuratura postawiła zarzut usiłowania zabójstwa wnuczki. On sam i jego syn mają zarzut nieudzielenia pomocy noworodkowi. Dziecko przeżyło dzięki przytomności ratowników medycznych.

Zdarzenie miało miejsce 15 stycznia 2017 roku w gminie Skaryszew. W mieszkaniu młoda kobieta urodziła dziecko w obecności swoich rodziców i brata. Jak twierdzi prokuratura po urodzeniu żywego noworodka, jego babka bezpośrednio po porodzie wyniosła je w wiaderku do nieogrzewanej sieni.

Poród i dziecko w wiaderku

Z uwagi na komplikacje poporodowe wezwane zostało pogotowie ratunkowe, ale bez informowania o urodzeniu dziecka. Ratownik medyczny stwierdził na miejscu, że kobieta przeszła poród. Zapytał o dziecko. Zareagowała na to kobieta, przynosząc z sieni wychłodzonego noworodka bez oznak życia. Podjęta akcja reanimacyjna przywróciła noworodka do życia.

Dziś dziecko przebywa w szpitalu w stanie stabilnym. Jego babka została przesłuchana pod zarzutem "usiłowania zabójstwa noworodka w zamiarze ewentualnym". Zdaniem prokuratury, wynosząc niemowlę tuż po porodzie w wiaderku bez ubrania do nie ogrzewanego przedsionka, w którym panowała temperatura kilku stopni Celsjusza i pozostawiając tam na okres kilkudziesięciu minut, przewidywała i godziła się na to, że taki stan doprowadzi do wychłodzenia organizmu dziecka i jego zgonu.

Dziecko przeżyło, bo załoga karetki pogotowia podjęła akcję reanimacyjną. Na wniosek prokuratora sąd tymczasowo aresztował babkę dziecka na okres 3 miesięcy, do 18 kwietnia 2017 roku.

CZYTAJ KONIECZNIE:

Zarzuty usłyszeli również ojciec i brat rodzącej. Prokurator przesłuchał ich pod zarzutem, że mogąc udzielić pomocy bez narażenia siebie oraz innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, nie udzielili jej noworodkowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia.

Sąd Rodzinny i Opiekuńczy, który niezwłocznie wdrożył postępowanie rozstrzygające kwestię władzy rodzicielskiej nad dzieckiem. Do tego czasu, po upuszczeniu szpitala dziecko będzie przebywało w rodzinie zastępczej. Przestępstwo nieudzielenia pomocy zagrożone jest karą do 3 lat pozbawienia wolności. Przestępstwo usiłowania zabójstwa zagrożone jest karą od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

Karetka była przed porodem?

Ojciec rodzącej i jej brat twierdzą, że pierwsza karetka pogotowia przyjechała jeszcze przed porodem. Ratownik spytał kobietę czy jest w ciąży, a gdy uzyskał przeczącą odpowiedź, zostawił im tylko gruszkę do lewatywy. Usiłowaliśmy sprawdzić czy rzeczywiście pierwsza karetka przyjechała przed porodem i dowiedzieć się, czy normalną procedurą jest nie przeprowadzenie badań, ani oględzin skoro kobieta skarży się na bóle.

- Nie mamy nic do dodania, poza przekazanym wcześniej komunikatem. Prokuratorzy prowadzą czynności według ustalonego planu i na pewno ich uwadze nie umkną żadne okoliczności zdarzenia - mówi Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

- W związku z postępowaniem prokuratury, jakie prowadzone jest w związku ze zdarzeniem z dnia 15 stycznia 2017 roku, Radomska Stacja Pogotowia Ratunkowego wstrzymuje się z udzielaniem informacji w tej sprawie - mówi Elżbieta Cieślak, rzecznik prasowy Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.

Co z noworodkiem?

Nie udało nam się ustalić też w jakim stanie jest dziecko.

- To jest sprawa rodzinna, dotyczy małoletniego dziecka. Sąd się zajmuje się sprawą i dobro dziecka jest zabezpieczone. Dziecko jest tymczasowo umieszczone w rodzinie pieczy zastępczej. Opiekę nad dzieckiem niezależnie od tego, gdzie ono przebywa, roztacza rodzina pieczy zastępczej. Te osoby decydują o wszystkim. Ta opieka jest ustanowiona na czas postępowania w tej sprawie - informuje Joanna Kaczmarek-Kęsik, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu.

Zobacz też: Prokuratura w sprawie usiłowania zabójstwa noworodka pod Skaryszewem

Mąż aresztowanej kobiety i dziadek noworodka bez oporów relacjonuje swoją wersję.

- Pytaliśmy się córki: córciu jesteś w ciąży? Przyznaj się, powiedz, nikt cię nie będzie bił, nikt nie będzie straszył. Kiedyś w wieczór znów jej mówię: jesteś w ciąży, bo jak tak, to pójdziesz do lekarza. A ona na to: Nie. Chyba jesteś głupi. Gdybym wiedział, że jest w ciąży sam bym ją wziął do taksówki i zawiózł do lekarza - mówi 62-letni dziadek noworodka.

Wszystko w rodzinie...

Według jego relacji, ojcem dziecka jest mężczyzna z sąsiedniej wsi. - Kiedyś był świadkiem na moim ślubie. Podobno jeździł teraz do córki do szpitala. Tam są dobre warunki w szpitalu, jest ciepło, jest centralne ogrzewanie, jest łazienka - mówi dziadek noworodka.

Matka dziecka jest panną, ma 27 lat. Chodziła do gimnazjum w Skaryszewie i na tym poziomie zakończyła edukację.

- Nie wiem co się żonie stało. Czy szoku dostała, czy coś innego. Przecież sama urodziła dwoje dzieci. Gdy była sama w ciąży od razu powiedziała, porobiła badania lekarskie. A tu nic się nie mówiło. Mam 62 lata, ale takiego przeżycia nigdy nie miałem. Przez pięć dni nie jadłem, nie mogłem spać - przekonuje dziadek.

Z jego relacji wynika, że wszystko działo się w niedzielę 15 stycznia, gdzieś koło godziny 7 wieczorem.

- Sam byłem na podwórku, gdy przyjechała karetka. W gospodarstwie jest dużo pracy, trzeba poodmrażać wodę kurom, kaczkom. Dziecko w koc owinęli i z córką zabrali do szpitala - mówi dziadek noworodka.

Karetkę wzywał brat rodzącej. - Nic nie wiedziałem, że jest w ciąży. Widziałem jak dziecko leży na leżance. Poszedłem spać, bo byłem w szoku - mówi teraz.

"Ja dzieci lubię"

Dziadek i wujek noworodka mają dozór policyjny. Co poniedziałek mają zgłaszać się na posterunek policji w Skaryszewie. Głowa rodziny twierdzi, że nie może sobie darować, że do tego wszystkiego doszło.

- Ja dzieci lubię. Jak trzymałem stworzenie. Jak krowa się wycieliła, to człowiek chodził, pilnował, żeby cielaki żyły. Dawało im się cukier. Z ręki jadły. W sieni nie jest zimno, jak się drzwi zamyka. Jak woda w hydrancie nie zamarza, to w sieni też się tak nie wyziębia - mówi. Rodzina ma 40 arów ziemi, drewniane zabudowania.

MOPS: nie żyli z zasiłków

- W tej rodzinie sytuacja nie jest trudna. Można mówić jedynie o niezaradności, nieporadności. Ci ludzie żyli swoim życiem, według swoich zasad, nikomu nie szkodzili. Może mają trochę obniżony intelekt, ale trudności finansowych tam raczej nie było, może była nieumiejętność gospodarowania domowym budżetem. Ci państwo nie korzystali z pomocy społecznej. Niektórzy twierdzą, że oni stali w kolejce po zasiłki, ale to nieprawda. Pobierali świadczenia opiekuńcze, a to jest inny rodzaj pracy z rodziną. Od 2015 roku nie mieliśmy z nimi żadnego kontaktu - mówi Aneta Wilanowicz, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Skaryszewie.

Uważa, że na wsi specjalną rolę powinna pełnić instytucja sołtysa, który powinien być nie tylko od zbierania podatku, ale sygnalizowania różnych niepokojących zjawisk. - Gdyby tam coś się złego działo, dostalibyśmy jakiś sygnał, ale nie mieliśmy żadnych niepokojących informacji - mówi dyrektor ośrodka.

Mówi, że matka noworodka, gdy była jeszcze w gminnym systemie świadczeń, w latach 2012-13, mocno przybrała na wadze. Były podejrzenia, że może być w ciąży. W towarzystwie pracownika opieki społecznej wysłano ją do ginekologa. Wykluczono, że jest w ciąży. Od tego czasu była trochę "przy kości".

- To chyba możliwe, że mogła być w ciąży, ale ludzie uważali, że to jest jej normalna figura. Trudno było zauważyć, że ma większy brzuch - mówi Aneta Wilanowicz.

Jej zdaniem, cała rodzina dobrze sobie radzi.

- To były prace dorywcze, jakieś świadczenia, a także praca zarobkowa pani Magdy. Pani Magda przejęła funkcję głowy rodziny, dbała o załatwianie wszystkich spraw rodzinnych, świetnie sobie radziła, może była o obniżonej świadomości - mówi dyrektor Miejsko - Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Czy to możliwe, że babcia noworodka mogła świadomie i z premedytacją uśmiercić dziecko?

- Dla mnie jako kobiety szokującym jest, że osoba, która sama urodziła dwoje dzieci pozwoliła sobie na taki sposób postępowania i zachowania. Mam nadzieję, że organa sprawiedliwości to wyjaśnią - mówi Aneta Wilanowicz.

Trwa loteria Echa Dnia. KLIKNIJ I SPRAWDŹ, JAK WYGRAĆ MIESZKANIE, SAMOCHÓD I NAGRODY PIENIĘŻNE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gmina Skaryszew. Usiłowanie zabójstwa noworodka. Szokujące okoliczności porodu - Echo Dnia Radomskie