Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głupi pośród ekspertów

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Gdyby przejazdy kolejowe miały honor, to ten na początku ulicy, nomen omen, Zaświat, powinien popełnić samobójstwo. Jednego słonecznego dnia bowiem, w miniony poniedziałek, został poczwórnie zdeklasowany.

<!** Image 2 align=none alt="Image 217797" sub="Przejazd na ul. Zaświat od paru dni nie ma już zapór [Fot. Tomasz Czachorowski]">

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Gdyby przejazdy kolejowe miały honor, to ten na początku ulicy, nomen omen, Zaświat, powinien popełnić samobójstwo. Jednego słonecznego dnia bowiem, w miniony poniedziałek, został poczwórnie zdeklasowany.

Z arystokratycznej kategorii A, której przysługuje służba dróżnicza, spadł do kategorii D. D wiadomo z czym się kojarzy. Przysługuje jej jedynie krzyż św. Andrzeja na drogę i stop na pociechę. Przejazdy nie mają jednak honoru, więc będzie taki nieborak sterczał w miejscu, czekając na samobójcze zachowania jeżdżących na pamięć kierowców. Może przez pamięć o tych kierowcach ktoś u żłoba w końcu się zlituje i przejazdowi do D dołoży choć słupek z pulsującym światłem ostrzegawczym.<!** reklama>

Urzędnicze, kolejowo-ratuszowe przepychanki wokół przejazdu, dziś rzeczywiście prowadzącego w zaświaty, pokazują, ile warte są frazesy w rodzaju „Bezpieczeństwo ponad wszystko” czy „Nie ma nic cenniejszego nad ludzkie życie”. W tym przypadku okazało się, że bezpieczeństwo i ludzkie życie mają swą cenę - i to bardzo konkretną. Dróżnicza obsługa rogatek na tym przejeździe rocznie kosztowała miasto około 20 tys. zł. Tyle płaciło za tę usługę wynajętym kolejarzom. Dla porównania, gdybym uległ na tym przejeździe nieszczęśliwemu wypadkowi w pracy (co jest prawdopodobne, bo to o rzut beretem od redakcji „Expressu”), to ubezpieczająca mnie firma wypłaciłaby mojej żonie okrągłe 200 tysięcy, czyli dziesięć razy więcej, niż wynosiło roczne wynagrodzenie dróżników na Zaświacie.

Wsłuchując się w głosy oburzenia czytelników i słuchaczy bydgoskiego radia, którzy jak jeden mąż stwierdzili, iż oszczędności wynikające z likwidacji zapór na przejeździe są bezsensowne i szkodliwe, wyłapałem też jedną konstruktywną myśl. Przejazd kolejowy na Zaświacie nie jest zwykłym przejazdem. To są tory łączące dworzec kolejowy z bocznicą. Nie musi tam zatem obowiązywać zasada bezwzględnego pierwszeństwa dla pojazdu poruszającego się po torach. Tory prowadzące do bocznic takiego uprzywilejowania nie mają. Zamiast krzyża św. Andrzeja i znaku „stop” przed tym przejazdem mógłby zatem stanąć znak ostrzegawczy „inne niebezpieczeństwo” z tabliczką uzupełniającą w postaci charakterystycznego czarnego parowozu na żółtym polu (znak o symbolu T-10). Przy takim rozstrzygnięciu pierwszeństwo na przejeździe mieliby użytkownicy drogi, a kolejarze, chcąc przeprowadzić pociąg przez przejazd, musieliby wystawić na przejeździe manewrowego z chorągiewką czy latarką, który wstrzymałby na chwilę ruch uliczny. Zdaję sobie sprawę, że dla kolei jest to bardziej upierdliwe rozwiązanie, lecz i zdecydowanie bardziej bezpieczne. A, było nie było, kolej jest dla ludzi, nie ludzie dla kolei.

Przed tygodniem, na pierwszej stronie „Expressu”, daliśmy małego prztyczka nowemu dyrektorowi Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. W swym śnie ów dyrektor zobaczył w Bydgoszczy kawałek Ameryki i w nim buspasy, po których poruszają się nie tylko autobusy i taksówki, lecz także inne auta osobowe - byle wiozły obok kierowcy minimum trzech pasażerów. Konkretnie dyrektora wizjonera obudził naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego z Komendy Wojewódzkiej Policji słowami: „Z przepisów zawartych, między innymi, w rozporządzeniu w sprawie znaków i sygnałów drogowych, wynika, że żaden inny pojazd, poza komunikacją miejską i taxi, nie powinien korzystać z buspasów”.

Gdy to napisaliśmy, obudziła się z kolei internetowa szperaczka, określająca się jako Mątwa Netowa. Uczona Pani (?) Mątwa w surowych słowach wytknęła naszemu ekspertowi nieuctwo, argumentując: „Zasady wyznaczania pasa ruchu dla autobusów określają przepisy ministra infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. (...) W przypadku gdy na pasie ruchu dla autobusów dopuszcza się także ruch innych pojazdów, to na znaku D-11 pod napisem BUS należy umieścić napis określający rodzaj takich pojazdów (...) W wielkim skrócie oznacza to, iż to od władz miasta zależy, kto i na jakich zasadach może jeździć buspasem” - kończy swój wywód Pani (?) Mątwa.

Jako wściekająca się w szczycie na widok pustych buspasów codzienna drobinka korka przy rondzie Jagiellonów albo ulicy Wyszyńskiego przyznaję, że mątewska wykładnia prawa przypadła mi do gustu. Martwiłoby mnie natomiast to, gdyby się okazało, że już nawet naczelnik drogówki nie może być uznawany za mentora w sprawach przepisów drogowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!