<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Mewa odleciała z moim pieskiem - żali się pan Edmund z samego Poznania. A pani Violetta płacze, że dzika lokatorka ukradła jej dom. No a poza tym te gwiazdy... Doda wyzywa Edzię, Tygrys bije bliźnich, a komisarz Zawada snuje się po nocy. I to z kobietą. Cóż, tabloidy przyzwyczaiły nas do tego, że świat wygląda właśnie tak. Przyzwyczaiły nas też, że jest taka prasa, która klasyczne newsy waży sobie lekce, za to karmi nas dziwacznym koktajlem z gwiazd i antygwiazd, farmazonów i prawdziwych tragedii, dywagacji o prezydenturze Busha i o prostaczku, który odkrył jeziorko pełne wódki. A wygląda na to, że to nie koniec tabloidowej krucjaty. Będzie ostrzej.
<!** reklama>Nie miejsce tu na rozprawki o istocie tabloidów czy metamorfozach świata mediów. Nasze bulwarówki zresztą pozorują namolnie swoją gazetową „kompletność”, publikując polityczne komentarze obok klasycznych tabloidowych sensacyjek. Darujmy więc sobie etyczne zadęcie i potraktujmy „bulwar” po prostu jako rodzaj prasy, zmyślnie pichcony według klarownych reguł i wycelowany w specyficzną klientelę, której niedostrzeganie byłoby grzechem biznesowym. Pamiętam, jak podczas uruchamiania w Polsce superbulwarówki ktoś cynicznie stwierdził, że przecież Polska nie jest nienormalnym krajem. A w każdym normalnym kraju są odbiorcy tego typu gazet. No i szybko okazało się, że jesteśmy normalni jak najbardziej. Tabloidy mają, oczywiście, swoje poczesne miejsce w kreowaniu trendów pop. To one decydują, które gwiazdki będą znane z tego, że są znane, a który artysta dorobi się gęby potwora.
To one też wykreowały nam tak naprawdę na gwiazdy pop polityków czy sportowców, mocno rozszerzając pojęcie polskich celebrytów. I choć ostatnio co bardziej zdeterminowane gwiazdy powygrywały parę procesów, to najwyżej zmusiło to tabloidy do lekkiej zmiany stylu.
Parę dni temu pojawiła się informacja, że nad nowym polskim tabloidem pracuje wydawca angielskiego „The Sun”. Wydawca - a „Sun” to zabawka słynnego pana Murdocha - natychmiast zaczął zaprzeczać, co oczywiście tylko utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że coś jest na rzeczy. A złośliwców sprowokowało do uwag, że jak panu Murdochowi polski „Sun” wyjdzie tak jak telewizja „Puls”, to można spać spokojnie. W każdym razie zrobiło się ciekawie, bo „The Sun”, to tabloid symboliczny, a angielska prasa generalnie uchodzi za brutalną wyjątkowo, wychodzącą z założenia, że jak ktoś zapragnął być osobą publiczną, to sam jest sobie winien. Czekałaby więc nas wojna. Tabloidowa szkoła niemiecka („Fakt”) starłaby się z angielską. I tak jak ostrość „Faktu” zmieniła „Super Express”, tak pewnie polski „The Sun” zmieniłby konkurentów.
Zresztą nie tylko bezpośrednich. Bo redaktorzy poważnych gazet bardzo lubią podkreślać swoją wyższość nad tabloidami, które brzydzą ich wyjątkowo. Tylko potem jakoś tak po cichu stosują jak najbardziej tabloidowe grepsy.