Poniżej w całości przedstawiamy wypowiedź Artura Skrzypczyka, który od kilkunastu mieszka nad Zalewem Koronowskim i pływa po nim. W związku z tym, że zajmuje się szkutnictwem, a z żeglarstwem i motorowodniactwem związany jestem od dzieciństwa, zagadnienie jest mu bardzo dobrze znane i bliskie.
Nurtuje go także temat przepisów ograniczających dopuszczalną moc silników w jednostkach motorowych na akwenach śródlądowych, a szczególnie na Zalewie Koronowskim. A tu moc silników ograniczono prawnie do 60 koni mechanicznych.
- W świetle tego, a także po przeczytaniu artykułu "Falą w kajakarza..." ponownie zastanawiam się, kto wymyśla przepisy ograniczające moc napędu w jednostkach pływających, a nie stosuje ogólnych przepisów żeglugowych? - pisze do nas pan Artur. - Normą przecież jest zakaz wytwarzania fal w pobliżu miejsc cumowania, m.in. przystani, kotwicowisk i przy mijaniu innych jednostek. Odrębne przepisy regulują prędkości w kanałach, na rzekach itd. Każdy kto ma patent uczył się tych zasad i zdawał egzamin z ich znajomości. Istnieje i obowiązuje także tzw. etykieta jachtowa oraz kultura. Niestety zawsze znajdzie się ktoś, kto nie przestrzega prawa lub jest, mówiąc kolokwialnie, zwykłym chamem. Po drugie, wgłębiając się w zagadnienie nautyki i hydrodynamiki jednostek pływających z napędem mechanicznym, mogę na podstawie całej swej wiedzy stwierdzić, że wielkość wytwarzanej przez nie fali ma niewiele wspólnego z mocą silnika tej jednostki. To głównie cechy kadłuba, w tym jego kształt, szerokość, kąt natarcia dziobnicy i przebieg linii wodnicy oraz jego zanurzenie i prędkość (niekoniecznie duża) jest tym, co decyduje o wartości siły oporu, a tym samym zafalowaniu.
- Płynąc w zeszłym tygodniu, wraz z żoną, dużym, turystycznym kajakiem polietylenowym marki Vista, spotkaliśmy w przesmyku do Krówki Leśnej małą, trochę ponad 3- metrową łódź przypominającą wyglądem samochód terenowy z czterema dużymi mężczyznami na pokładzie - kontynuuje Artur Skrzypczyk. - Głęboko zanurzony kadłub, o kształcie dużej wanny kąpielowej, napędzany był silnikiem o mocy zaledwie 9,9 KM, a wytwarzał potężną falę. Pomimo, że ustawiłem kajak prostopadle do fali, jej rozmiar był taki, że woda wlała się przez dziób, pokład i falochron do kokpitu. Tego samego dnia mijaliśmy wiele innych, dużych jachtów motorowych, których sternicy przepływali koło nas nie narażając kajaka na silne kołysanie.
- Zatem wracając do sedna sprawy, nie moc silnika ani wielkość jednostki jest tym czynnikiem, który decyduje o wielkości wytwarzanej fali. Np. duża jednostka z napędem mechanicznym, o dużej mocy silnika z kadłubem ślizgowym, płynąc w ślizgu, nawet z dużą prędkością, nie wytworzy takiej fali jak mniejszy kadłub wypornościowy z niewielkim silnikiem i nieopływowym kadłubem o dużym zanurzeniu.
Żyjemy w czasach, kiedy zasobność Polaków jest na takim poziomie, iż stać ich na zakup dużych jednostek pływających, które spełniają funkcję nie tylko do przemieszczania się po wodzie w celach rekreacyjnych, ale również są pływającymi domami. Jak wówczas pogodzić wielkość 9 - 15 metrowej jednostki o masie 3 - 7 ton z mocą silnika do 60 KM? Czy na szosie, aby zmniejszyć prędkość pojazdów i np. by wolniej przejeżdżały one przez kałuże po deszczu nie ochlapując pieszych ogranicza się moc ich silników? Czy można sobie wyobrazić dużego, rodzinnego kampera z silnikiem od Matiza? Czy gdy ktoś jest posiadaczem samochodu z silnikiem 400 a może nawet 600 KM oznacza, że stale pędzi ponad 300 km/h? Myślę, że nawet nie zbliży się do tej wartości.
Pozwolę sobie przytoczyć takie wspomnienie z naszej wyprawy kajakowej sprzed kilku dni. Płynęliśmy w okolicy Zacisza, kiedy gdzieś za kolejnym cyplem usłyszeliśmy niski, miarowy i głęboki dźwięk silnika. Od razu było słychać, że to duża ilość cylindrów "gra" niczym potężny instrument. Majestatycznie zza zakrętu wypłynęła prawie 9 -metrowa motorówka legendarnej firmy Fraucher - dzieło sztuki austriackich konstruktorów. Można by rzec pływający ideał, poezja motorowodna, kumulacja doznań estetycznych i muzyka mechanicznego serca o mocy 430 KM. Sternik pewnie i spokojnie prowadził swoją jednostkę, czerpiąc z tego wszystkie najlepsze doznania. Taka na łódź na Zalewie Koronowskim to perła, piękno w najczystszej formie, które według dziwnych i anormalnych przepisów jest niedopuszczalne i nielegalne.
Uważam, że najważniejszym na tym świecie jest człowiek - rozumna istota, od której tak wiele zależy i właśnie ten rozum, którym kierujemy się m.in. podczas zachowania na wodzie, podczas tworzenia przepisów o tym zachowaniu, jak i podczas komentowania tych faktów i zależności - uzmysławia motorowodniak. - Dlatego do zadań policji wodnej należy kontrola przestrzegania przepisów żeglugowych, stanu trzeźwości, porządku etc. Do WOPR-u dozór bezpieczeństwa na akwenach, a władz samorządowych promocja, zagospodarowanie i inne działania w ramach kompetencji.
Akcja na jeziorze Wdzydze. Dwoje kajakarzy zostało uratowanych [zdjęcia]
Jego zdaniem problemem nie jest moc silnika, ale brak ludzkiej wyobraźni, umiejętności i kultury. Większym problemem dla Zalewu Koronowskiego i nie tylko są wędkarze pozostawiający po sobie na brzegach wszechobecne torby foliowe i wiaderka po zanęcie, pudełka lub puszki po "robakach", puszki i butelki po piwie i innych napojach, kawałki splątanych żyłek, folię aluminiową i całą masę innych śmieci. Jak można zostawiać taki bałagan, że brzydzi się wyjść na brzeg?
I jeszcze a propos wypowiedzi Pana z WOPR-u, dotyczącej pędzących motorówek, które mogą przepłynąć po pływaku na środku jeziora, któremu nic nie zakazuje tam być. Dziw bierze, że ktoś z tej organizacji może coś takiego powiedzieć. Tym bardziej, że to właśnie WOPR- owcy w te wakacje przepłynęli motorówką przez pływaka w okolicy Osia - konstatuje wodniak. - Jeżeli pływasz na środku jeziora, to powinieneś mieć asekurację lub chociaż holować boję pływacką w jaskrawych kolorach. Masz jednostkę pływającą, to bądź odpowiedzialny, przestrzegaj przepisów żeglugowych i bądź kulturalny bez względu na wielkość i moc.
Pan Artur prosi wszystkich o przeanalizowanie przepisów prawa poruszania się jednostkami pływającymi, o kulturę wśród wodniaków, o to, aby umożliwiać im uprawianie pasjonującego hobby, a nie budować zakazy i zwiększać ograniczenia.
