- Będziemy robić wszystko, by fundacja dalej działała. W okrojonym zakresie, może w części budynku, może poza nim, ale by działała - mówił prezes fundacji "Wiatrak", Waldemar Kochański, kiedy kontaktowaliśmy się z nim kilka tygodni temu.
Kilka dni temu na portalu z ogłoszeniami dotyczącymi nieruchomości Otodom.pl pojawiła się oferta sprzedaży Domu Jubileuszowego w bydgoskim Fordonie, gdzie swoją siedzibę ma fundacja. Jest też podana cena: 12,9 mln zł.
Pogarszająca się sytuacja finansowa
Co to oznacza dla dalszych losów organizacji? Problemy finansowe nawarstwiały się już od miesięcy. Na początku marca "Wiatrak" opublikował oświadczenie, że "wyczerpano już wszystkie drogi", kroki w celu uzdrowienia finansów fundacji. W ramach cięcia kosztów zajęcia dla seniorów i osób z niepełnosprawnościami "zostały połączone". Dlaczego? Fundacja nie ma z czego płacić pracownikom.
Dalej w oświadczeniu czytaliśmy: "W związku z pogarszającą się sytuacją finansową Fundacji "Wiatrak", Zarząd Fundacji pragnie poinformować wszystkie osoby korzystające z oferty działań fundacyjnych dla mieszkańców Bydgoszczy, że działania w chwili obecnej zostały ograniczone i zostały podjęte działania restrukturyzacyjne Fundacji "Wiatrak" abyśmy mogli przedstawić Państwu nową ofertę w możliwie najbliższym czasie".
Problemem były i są nadal również duże koszty utrzymania budynku przy ulicy Bołtucia w Fordonie. Dom Jubileuszowy Fundacji Wiatrak to jednak coś więcej niż tylko budynek, bo działalność organizacji nazywana jest żywym pomnikiem Jana Pawła II. Do tej pory funkcjonowanie fundacji było możliwe dzięki wsparciu darczyńców, kurii diecezji bydgoskiej oraz grantów. Z chwilą, kiedy część darczyńców się wycofała, a koszty utrzymania gmachu wzrosły w związku z podwyżkami opłat, sytuacja zaczęła być dramatyczna.

Prognoza wyborcza drugiej tury głosowania. Autor Marcin Palade
Miesięczne koszty utrzymania budynku i wynagrodzeń dla zatrudnionych sięgają nawet 150 tys. zł, ale fundacja jest w stanie pokryć zaledwie połowę tej kwoty. Jeszcze w marcu brano pod uwagę możliwość, iż część pomieszczeń w budynku fundacji zostanie wynajęta. Uzyskane w ten sposób przychody mogłyby pomóc w pokryciu znacznej części kosztów działalności "Wiatraka".
Prezes zapewniał, że zarząd robi wszystko, by fundacja dalej działała.
Oświadczenie Fundacji 'Wiatrak"
W środę, 29 maja otrzymaliśmy oświadczenie fundacji w związku z ogłoszeniem o sprzedaży budynku przy Bołtucia w Fordonie:
Fundacja "Wiatrak" od wielu lat znajduje się w trudnej sytuacji finansowej i strukturalnej. Kolejne działania mające poprawić sytuację Fundacji nie przyniosły spodziewanych efektów. W tej sytuacji Fundacja nie jest w stanie dalej utrzymywać Domu Jubileuszowego - obiektu, który choć ma dla nas wartość również symboliczną, generuje znaczne, niemożliwe do pokrycia z uzyskiwanych przychodów koszty operacyjne".
Dalej czytamy: "Decyzja o wystawieniu na sprzedaż Domu Jubileuszowego jest wynikiem racjonalnej oceny sytuacji. Obiekt ten, zamiast służyć rozwojowi Fundacji, obciąża jej budżet, pogłębia trudności i uniemożliwia skupienie się na działaniach statutowych, które nadal mają sens. Fundacja nie posiada środków na jego utrzymanie, eksploatację, remonty wymagane przepisami prawa. Zarząd Fundacji jest świadomy, że część środków na budowę Domu Jubileuszowego pochodziła z dotacji publicznych, dlatego szczególnie zależy nam na transparentnym i rzetelnym przeprowadzeniu procesu sprzedaży, przy zachowaniu poszanowania dla darczyńców i wartości wspólnego dobra".
Ks. Buchholz: Sytuacja finansowa była bardzo dobra
Zarząd Fundacji przekonuje, że "choć decyzja ta jest trudna i bolesna to jednocześnie stanowi jedyną rozsądną i odpowiedzialną drogę, dającą Fundacji szansę na zatrzymanie dalszej zapaści finansowej i rozpoczęcie nowego etapu działalności".
Od początku istnienia fundacji kierował nią ks. Krzysztof Buchholz. Został odwołany z funkcji prezesa sześć lat temu. Jak mówi, wtedy sytuacja finansowa "Wiatraka" była bardzo dobra.
- Wiadomo, że finanse w organizacji pozarządowej to zawsze wyzwanie i to jest wielki wysiłek. Trzeba docierać różnymi drogami do tych, którzy mogą się w takie dzieło zaangażować - zaznacza ks. Buchholz. - Co doprowadziło do obecnej sytuacji? Na ile zmieniła się sytuacja zewnętrzna i skąd rosnące koszty, problemy z ludźmi, tego nie wiem. My mieliśmy atut, że pracujący i wolontariusze pochodzili z grona duszpasterstwa akademickiego, którym ja się zajmowałem. Oni byli bardzo sercem zaangażowani, gotowi na dużą ofiarność ze swojej strony, jako bardzo młodzi ludzie.
- Wiem, że później działał tam tez wolontariat europejski, zresztą to, co my zaczęliśmy - przyznaje były prezes fundacji.
Zapytaliśmy ks. Buchholza, czy w ostatnich latach ktokolwiek z "Wiatraka" kontaktował się z nim, może prosił o radę, o konsultacje w sprawie działania fundacji.
- Nie było takich kontaktów - odpowiada duchowny. - Wiem, że osoby w zarządzie się zmieniały, wiem, że jest teraz nowy zarząd. Nie było takich rozmów, wydawało się, że wszystko jest OK, ale jak widać problemy musiały się nawarstwiać już przez dłuższy czas.