Filmy na śmietniku [KOMENTARZ]

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Poryw serca, bo raczej nie rozumu, kazał stanąć kilkuset czytelnikom „Filmu” do z góry przegranej walki w obronie ukochanego tytułu przed likwidacją. Wielu z nas ma prawo zakręcić się łza w oku - miesięcznik odchodzi w czerwcu po 67 (!) latach istnienia na rynku.

Sama kiedyś zbierałam „Filmy” stosami, były nie tylko ulubioną lekturą na ważny dla mnie temat, stanowiły też przez pewien czas cenne źródło wiedzy zawodowej. Niestety, mimo zmian formuły pisma, dziś nie sięgało po nie dostatecznie wielu odbiorców, by utrzymać je w kiosku. Dziś wszelkie informacje o interesujących nas produkcjach filmowych, z całego świata, na każdy temat i z każdej półki, są dostępne na... kliknięcie w Internecie. Można czytać na gorąco recenzje i samemu je tworzyć. Z całym sentymentem i szacunkiem - najlepszym pomysłom redakcyjnym z pewnością trudno było stanąć do takiej konkurencji.
<!** reklama>

Podobnie się, dopiero co, stało z wypożyczalniami wideokaset/płyt (choć musi zastanawiać, czemu znana sieć wypożyczalni zwinęła się dosłownie w jeden dzień). Kto kiedyś szperał pomiędzy stosami tytułów w Beverly Hills, wie, o czym mowa. Jakie szanse miała ta forma upowszechniania kultury z przepastnym zapleczem Internetu? Mniej niż małe.

W mojej ulubionej - kiedyś - wypożyczalni jest dziś „Biedronka”, sąsiadująca z chińskim centrum handlowym. Można przyjąć nawet, że to pewien znak czasów. Ekonomia do spółki z techniką bez ckliwości rozprawiły się z pewnym obszarem życia. Odesłały na śmietnik historii. Powspominamy, zapomnimy. Ciekawe, z czym się przyjdzie pożegnać w następnej kolejności?...