https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Feminizm to nie palenie staników

Przemysław Łuczak
Rozmowa z prof. JOANNĄ SENYSZYN, posłanką Lewicy na Sejm

Rozmowa z prof. JOANNĄ SENYSZYN, posłanką Lewicy na Sejm

<!** Image 2 align=right alt="Image 112176" >Będzie Pani świętowała w niedzielę Dzień Kobiet?

Oczywiście. Cieszę się, że jest choć jeden dzień, kiedy kobiety są traktowane tak, jak powinny być traktowane przez cały rok.

Dlaczego domaga się Pani, aby o parlamentarzystce mówić: posłanka?

Mamy wyłącznie męskie formy na określenie najważniejszych stanowisk, funkcji i tytułów, bo przez wieki zajmowali je panowie. Marszałek Sejmu, prezydent, premier, sędzia, poseł, rektor, dziekan, naukowiec brzmią naturalnie, ale już marszalica, premierka czy właśnie posłanka - dziwnie i obco. Ponieważ myślimy słowami, utrwala się przekonanie, że stanowisko o męskiej nazwie należy się mężczyźnie. Formy żeńskie uświadamiają, że wszystko jest także dla kobiet.

<!** reklama>Nie sądzi Pani, że jest to jak orka na ugorze?

Zmiana społecznej świadomości jest trudnym zadaniem. Muszą wymrzeć ze dwa pokolenia, żeby posłanka zabrzmiała swojsko. Skoro jednak udało się z dyrektorką, nie traćmy nadziei. Walkę z dyskryminacją kobiet trzeba prowadzić przede wszystkim w sferze ekonomicznej i obyczajowej. 90 proc. dyrektorów banków to mężczyźni, a 90 proc. kasjerek - kobiety. Kobiety trudniej awansują, mniej zarabiają, w większym stopniu są narażone na bezrobocie. Facet zmieniający partnerki to macho, a dziewczyna... Gdy dziecku coś się stanie, pierwsze pytanie brzmi, gdzie była matka, a nie - co robili jego rodzice.

Dlaczego sytuacja kobiet jest zła?

Mężczyźni nie dopuszczają kobiet do udziału we władzy. Świat jest patriarchalny. W krajach Unii kobiety zarabiają średnio 25 proc. mniej niż mężczyźni. Nawet, jeśli wykonują taką samą pracę. Przeciwstawiam się temu, a że uczyć można tylko własnym przykładem, u mnie w katedrze kobiety zarabiają o 100 zł więcej.

Mężczyźni nie buntują się?

Przekonałam ich, że wobec grup dyskryminowanych trzeba prowadzić politykę afirmacyjną. Przynajmniej do czasu wyrównania dziejowej niesprawiedliwości. Pracuję z mężczyznami, którzy są feministami. Feminizm nie polega bowiem na paleniu staników, ale na przeświadczeniu, że kobiety są pełnoprawnymi obywatelkami i zasługują na wszystko, co najlepsze. Muszą mieć realnie takie same prawa jak mężczyźni, tyle samo zarabiać i mieć tyle samo do powiedzenia. W domu, w pracy, w polityce.

Przed 90 laty, gdy Polki otrzymały prawa wyborcze, w pierwszym w wolnej Polsce Sejmie znalazło się niecałe 2 proc. kobiet, w obecnym niespełna 20 proc. Postęp jest wystarczający?

W organach wybieralnych kobiety powinny stanowić połowę. Niestety, w odróżnieniu od mężczyzn, rzadko kierujemy się solidarnością płci. Z badań wynika, że kobiety częściej głosują na mężczyzn, bo uważają, że to oni bardziej nadają się do polityki. To się, na szczęście, zmienia. Wśród moich wyborców jest wiele kobiet, które cenią sobie to, że walczę o ich prawa.

Polskie organizacje kobiece poskarżyły się Komisji Europejskiej, że Polki są dyskryminowane w życiu społecznym, prywatnym i politycznym, a rząd nic nie robi, żeby to zmienić.

Rzeczywiście niewiele się u nas robi, aby poprawić sytuację kobiet. Warto by, przynajmniej przejściowo, wprowadzić system parytetowy, na listach wyborczych umieszczać przemiennie kobiety i mężczyzn. W rządzie - połowę ministerstw oddać kobietom. Z czasem stałoby się to normą nie tylko prawną.

Czy nasze prawo pozwala kobietom skutecznie walczyć o swoje prawa?

Nie ma przepisów, który afirmowałyby kobiety. Oczywiście konstytucja zabrania jakiejkolwiek dyskryminacji, ale w praktyce jest inaczej. Kilka lat temu jedna z dziennikarek, z okazji Dnia Kobiet, zapytała mnie, co takiego szczególnego wnoszą kobiety do polityki, że powinny być w Sejmie. Odpowiedziałam, że samo pytanie jest dyskryminacyjne, bo nikomu nie przyszłoby do głowy zapytać, co szczególnego wnoszą do polityki mężczyźni. Ich obecność w parlamencie jest traktowana jako oczywistość, a kobiety muszą tłumaczyć, czym zasłużyły na takie wyróżnienie.

Kobiety zajmujące się polityką najgłośniej protestują przeciwko parytetom.

Tylko prawicowe. Krzyczą ze strachu przed konkurencją. To wynik braku solidarności płci. Kobiety, które coś osiągnęły, czują się wyróżnione. Na ogół wolą pracować z mężczyznami, często upodabniają się do nich strojem i zachowaniem. Zgadzają się na bycie zaledwie ozdobnikiem. Zamiast promować swoje koleżanki, odwracają się od nich. Kobiety prawicy wpisują się w antyfeministyczne stereotypy. Szkodzą idei równouprawnienia, bo wciąż jej nie rozumieją. Mają mentalność Kalego: same w Sejmie, swoim siostrom proponują model 3K - kuchnię, kołyskę i Kościół.

Rząd powinien przygotować ustawę o równym statusie?

To byłby dobry początek. Przede wszystkim premier powinien wprowadzić parytet kobiet w rządzie. Oddać nam połowę władzy. Nawet, jeśli nie byłoby lepiej, byłoby sprawiedliwiej. Jak można wierzyć w dobre intencje rządzących mężczyzn, skoro Elżbieta Radziszewska nie jest ministrem, a jedynie pełnomocnikiem. Nawet nie pełnomocniczką. Nie ma pozycji, wpływów ani pieniędzy. To taka przysłowiowa paprotka na prezydialnym stole. Kwiatek do kożucha Tuska.

Co mógłby zrobić Kościół, aby wzmocnić pozycję kobiet?

Mógłby wiele, ale nie chce. Woli utrwalać patriarchat. Gdyby wyświęcano kobiety na księży, byłby to dla wiernych widomy znak równości płci. Ale w Kościele nie widać nawet dobrych chęci. Gdy kobieta skarży się, że mąż ją katuje, ksiądz poucza o nierozerwalności zawartego związku i wartości poświęcenia. Chyba, że stać ją na kupno unieważnienia małżeństwa, czyli na kościelny rozwód.

Czego życzy Pani kobietom z okazji ich święta?

Prawa wyboru życia, jakiego pragną, możliwości łączenia macierzyństwa z zawodową karierą, mężczyzn - feministów i prawdziwej równości. Także finansowej.

Teczka osobowa

Joanna Senyszyn

Profesor dr hab. nauk ekonomicznych, kierownik Katedry Badań Rynku Uniwersytetu Gdańskiego, autorka 4 książek i 150 publikacji na temat marketingu, poziomu życia i konsumpcji. Posłanka SLD IV, V i VI kadencji. Wspólnie z organizacjami kobiecymi napisała projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie i o finansowaniu z budżetu zapłodnienia in vitro. Mąż Bolesław jest adwokatem. Zainteresowania pozazawodowe: od wielu lat zajmuje się ochroną zwierząt, była członkiem Krajowej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach przy KBN, swoje psy bierze ze schroniska lub od osób, które chcą się ich pozbyć. Teraz ma jednego psa. Lubi pracę w ogródku.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski