Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Feministki na mapie złośliwości

Paulina BŁaszkiewicz, fot. mwmedia
Jak ktoś toczy walkę ideologiczną, to najbardziej go irytują nie przeciwnicy, lecz ci, którzy są niedaleko. Feministki nie zajmują centralnego miejsca na mapie moich złośliwości. Bardziej mnie bawią, niż irytują - mówi Marcin Meller

Rozmowa z **MARCINEM MELLEREM o kobietach, feminizmie, miesięczniku „Playboy” i szołbiznesie.

Lubi Pan rozmawiać o kobietach?

Z kumplami uwielbiam, a w publicznych wypowiedziach staram się być dosyć powściągliwy.

Dlatego, że nazywają Pana szowinistą? Czy to „Playboy”, którego był Pan redaktorem naczelnym, przyczynił się do tego?

(śmiech) Jest to tylko jeden z powodów, ale miał swoje znaczenie, ponieważ „Playboy” przez radykalne feministki jest traktowany jak bastion męskiego szowinizmu. Po drugie, zdarzały mi się kąśliwe wypowiedzi na temat feministek. Nie przeceniałbym jednak rangi tych złośliwości, ponieważ generalnie piszę złośliwe rzeczy na różne tematy. Chyba niedługo nie będę miał z kim pogadać.

Trudno w to uwierzyć, oglądając Pana w programie „Dzień Dobry TVN”. Jest Pan całkiem miły... To odskocznia od pozostałych rzeczy, które Pan robi?

Dokładnie tak. W porannym programie z założenia ma być miło i sympatycznie. Nawet gdy przychodzi gość, z którym mógłbym się pokłócić, to nie jest to miejsce na kłótnie. Czymś zupełnie innym jest radio czy pisanie felietonu, który z natury ma być przegięty. Nie mam problemu, gdy ktoś mi dogryza albo wbija szpilę. Lubię polemizować na różne tematy, a feministki nie zajmują centralnego miejsca na mapie moich złośliwości. Bardziej mnie bawią, niż irytują. Żeby było śmieszniej, to wydawcą „Playboya”, czyli moim szefem, z którym często się kłóciłem, była kobieta.

Co Pana bawi w feministkach?

To, co we wszystkich doktrynerach - zacietrzewienie ideologiczne i pewnego rodzaju koturnowość; obojętnie, czy to dotyczy prawicowych publicystów o dużym natężeniu wzniosłości moralnej, czy feministek właśnie. Bawi mnie to w sposób apolityczny, to znaczy, że nie jest istotna ideologia, a raczej kostium, ton czy barwa. Zawsze mnie bawi przesadna powaga w sytuacjach, które nie zawsze jej wymagają, bo przecież nie mówimy o sytuacjach skrajnie dramatycznych. Paradoks polega na tym, że gdyby tak spisać na papierze postulaty i punkty światopoglądu feministek, to pewnie zgodziłbym się z nimi w 70 procentach. Jeśli chodzi o równouprawnienie czy o to, żeby kobiety zarabiały na podobnych stanowiskach tyle samo co mężczyźni, czy o wykorzystywanie w pracy swojej pozycji przez jakichś obleśnych facetów, to w ogóle nie ma dyskusji, ponieważ w tych kwestiach uważam tak samo jak feministki. Kiedyś miałem nawet teorię, że denerwuję feministki dlatego, że one wiedzą, iż ja mam podobne poglądy, a robię sobie z nich jaja. Jak ktoś toczy walkę ideologiczną, to najbardziej go irytują nie przeciwnicy, lecz ci, którzy są niedaleko.

Wróćmy do „Playboya”. Pomyślałby Pan, że pismo, które kiedyś wywoływało w Polsce tyle kontrowersji, stanie się podobne do wielu tygodników publicystycznych i odwrotnie?

Na Zachodzie „Playboy” był kontrowersyjnym zjawiskiem kilkadziesiąt lat temu. W Polsce pojawił się w 1992 r., natomiast gdy ja przyszedłem do „Playboya” w 2003 roku, periodyk ten był mainstreamowym tytułem, który wywoływał kontrowersje po lewej, feministycznej stronie, a także po prawej - mocno konserwatywno-katolickiej.

Co wpłynęło na zmianę postrzegania tego pisma nie tylko przez zwykłych czytelników, ale i gwiazdy, które można było zobaczyć na rozkładówce?

Nie było „Vivy”, „Gali”, różnych programów rozrywkowych w telewizji, nie było „Dzień Dobry TVN” i pięćdziesięciu innych rzeczy. „Playboy” był naturalnym miejscem, żeby zaistnieć w szołbiznesowy sposób. Aktorka, która zaczynała karierę, mówiła: „Zrobię sobie sesję w „Playboyu” i będzie szum”. Innych możliwości, by ten szum wokół siebie zrobić, za bardzo nie było. Dziś początkująca aktorka może mieć ciekawy materiał w kolorowym piśmie bez rozbierania się. Rzadko zdarza się, tak jak w przypadku Anny Muchy, że gwiazda, która może mieć sesję w każdym piśmie, rozbiera się dla zabawy i z przekory. Ona była wyjątkiem - chciała mieć pikantną sesję. Pamiętam, że w trakcie tej sesji chyba po raz pierwszy ekipa mówiła, że to gwiazda naciskała, aby mieć ostrzejsze zdjęcia.

Kogo Marcin Meller nie namówił na sesję w „Playboyu”?

Wiele takich kobiet było..., ale chyba największego kosza dostałem od mojej koleżanki z „Dzień Dobry TVN” - Magdy Mołek. Dziewięć lat ją prosiłem i namawiałem. Guzik z tego wyszło. Zadzwoniła tylko raz, aby zapytać czy poprowadzę z nią „Dzień Dobry TVN”, to się od razu zgodziłem. Tak się zakończył nasz pojedynek.

Niedawno ukazała się Pańska najnowsza książka „Między wariatami”. Co udało się Panu w niej istotnego powiedzieć?

W sensie przesłania? Nic. Chciałem opowiedzieć różnego rodzaju historie, a jeśli ktoś znajdzie w nich coś więcej między wierszami, to świetnie. „Między wariatami” napisałem z pubudek egoistycznych. Uważam, że napisałem w swoim życiu parę fajnych rzeczy, które, o dziwo, od kilku lat się bronią. Teraz chciałem zebrać swoje najfajniejsze historie, które, jak się okazuje, są dla ludzi wiele młodszych ode mnie dosyć egzotyczną opowieścią o zaginionym świecie.

***

Marcin Meller

Dziennikarz i prezenter telewizyjny, znany, m.in., z programu „Dzień Dobry TVN”

Z wykształcenia jest historykiem. Ukończył studia na tym kierunku na Uniwersytecie Warszawskim.

Przez wiele lat pracował jako reporter w tygodniku „Polityka”, gdzie zajmował się tematyką międzynarodową, polityczną i obyczajową.

W latach 2003-2012 był redaktorem naczelnym polskiej edycji miesięcznika „Playboy”.

Był gospodarzem autorskiej audycji „Mellina” w Roxy FM. Od kwietnia 2011 r. do lutego 2012 r. był felietonistą „Wprost”, od marca 2012 r. pisze felietony do „Newsweeka”.

Jest mężem dziennikarki Anny Dziewit-Meller. W 2011 r. wspólnie z żoną wydał książkę „Gaumardżos! Opowieści z Gruzji”.

Jego nowy zbiór reportaży nosi tytuł „Między wariatami”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!