Śledczy z Białegostoku od 2016 r. pracowali nad sprawą fałszowania podpisów pod listami poparcia Ruchu Narodowego w wyborach samorządowych w 2014 roku. Teraz mogą stanąć przed sądem dyscyplinarnym – informuje Onet.
Onet, za TVN24, podaje, że działający przy Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku rzecznik dyscyplinarny stwierdził, że „zachodzą podstawy do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec prokuratorów”. Gdy białostoccy śledczy badali sprawę, pojawiały się zastrzeżenia dotycząc m.in. rodzaju i intensywności podejmowanych działań. Zaginął też jeden z kluczowych tomów akt.
Śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie i rozszerzyła zakres postępowania. Rzecznik prasowy prokuratury informuje, że biegli z zakresu badania pisma ręcznego wskazali, że 501 podpisów nadaje się do pełnych badań. W związku z tym przesłuchano ponad 400 świadków i pobrano od nich wzory pisma ręcznego. Próbki pisma pobrano też od Adama Andruszkiewicza - czytamy w Onecie.
Powołano biegłego, który ma zbadać podpisy na 11 listach wyborczych z okręgu nr 3. Tę czynność zaniechali śledczy z Białegostoku.
Onet przekazuje też ustalenia dziennikarzy „Superwizjera”, według których szefostwo prokuratury w Białymstoku miało blokować prowadzenie sprawy fałszowania podpisów na listach Ruchu Narodowego i to było powodem przeniesienia sprawy do Lublina. Według śledczych sfałszowano niemal 300 podpisów, o czym miał wiedzieć Adam Andruszkiewicz, ówczesny szef Młodzieży Wszechpolskiej. On jednak temu zaprzecza.
Źródło: Onet
