Wszystko to rzecz jasna spekulacje słynącej ze swojej skłonności do konfabulacji włoskiej prasy, niemniej Cannavaro faktycznie był w ubiegły weekend w Polsce i spotkał się z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą. Miał również otrzymać (PZPN nigdy tego nie potwierdził) bardzo atrakcyjne warunki pracy. Dziennik "La Gazzetta dello Sport" poinformował, że mógłby liczyć na zarobki rzędu 2 mln euro rocznie. Tym samym stałby się najlepiej opłacanym selekcjonerem w naszej historii.
To już jednak przeszłość, bo Cannavaro przemyślał ponoć sprawę i doszedł do wniosku, że nie interesuje go rola selekcjonera strażaka, a taką miałby pełnić w perspektywie zbliżających się baraży o udział w mistrzostwach świata w Katarze. Na jego decyzję wpłynąć miał także brak codziennej pracy z piłkarzami.
Na taką może liczyć w klubie, a według (znów) włoskich mediów były trener chińskiego Guangzhou FC (prowadził też m.in. Al-Ahli i Al-Nassr z Arabii Saudyjskiej) jest zdecydowany na powrót do Europy i liczy na ofertę z angielskiej Premier League. Nadal zainteresowany pracą z reprezentacją Polski jest ponoć były kolega Cannavaro z reprezentacji Andrea Pirlo, pozostający bez pracy od końca maja po tym jak zwolniono go z Juventusu.
JW gronie potencjalnych następców Paulo Sousy Włosi widzą również Andrija Szewczenkę. Były selekcjoner reprezentacji Ukrainy jest ponoć na wylocie z tamtejszej Geno. Cezary Kulesza zadeklarował, że kibice poznają nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski najpóźniej 19 stycznia.
