Już dawno nie było tak nerwowo w Unii Europejskiej. Dalsze losy strefy euro ważą się w atmosferze kłótni szefów największych państw.
Dzisiaj w Brukseli odbędą się aż dwa unijne szczyty, poświęcone przyszłości wspólnej waluty i zadłużonych ponad wszelką miarę kilku krajów strefy euro.
Jaki kij na rozrzutnych?
Niedzielne spotkania przywódców państw unijnych nie doprowadziły do uzgodnienia wszystkich szczegółów. Być może jednak udało się dogadać w spornych sprawach nie przed telewizyjnymi kamerami, lecz w ciszy gabinetów. Pewności nie ma, zwłaszcza że w podejściu do najważniejszych kwestii różnią się między sobą dwa państwa, które wiodą prym w negocjacjach.
<!** reklama>O ile kanclerz Niemiec Angela Merkel jest za karaniem państw naruszających dyscyplinę budżetową i brnących w nadmierne zadłużenie grzywnami, sięgającymi setek milionów euro, to prezydent Francji Nicolas Sarkozy jest za łagodniejszymi środkami perswazji. I trudno się mu dziwić, bo Francja też znalazła się, obok Grecji, Irlandii, Portugalii, Hiszpani i Włoch, w grupie państw strefy euro, które w ostatnich latach szastały pieniędzmi. Od pewnego czasu agencje ratingowe zaczynają jej grozić obniżeniem oceny wiarygodności finansowej. Sarkozy tak bardzo się tym przejął, że chciałby zakazu publikowania ratingów.
Nerwy w salonie
Ale tak naprawdę nerwy puściły francuskiemu prezydentowi podczas weekendowego szczytu państw unijnych. Kiedy brytyjski premier David Cameron domagał się dopuszczenia do podejmowania decyzji w sprawie strefy euro pozostałych krajów unijnych, został w niewyszukany sposób zbesztany przez Sarkozy’ego, który poradził mu, żeby się zamknął. Mimo tej pyskówki, Cameron osiągnął swój cel. Dzisiaj w Brukseli odbędą się dwa szczyty. Najpierw spotkają się tworzący Radę Europejską przywódcy wszystkich 27 państw Unii Europejskiej, a potem będzie radzić 17 państw strefy euro.
Duża część ekonomistów ostrzega w związku z tym przed możliwością narodzin Europy dwóch prędkości. Polski premier, który uczestniczył w niedzielnym szczycie, uspokaja. - Integracja strefy euro nie jest alternatywą dla całej Unii - powiedział Donald Tusk. - Kryzys pokazał wprawdzie, że potrzebna jest większa integracja w strefie euro, ale wzmocnienie zarządzania gospodarczego nie spowoduje powstania Europy dwóch prędkości.
Zacieśnienie współpracy gospodarczej i finansowej będzie wymagało pewnych korekt w traktacie UE. Rada Europejska zgodziła się na rozpoczęcie rozmów na ten temat. Premier przypomniał także, że Polska, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, nadal zamierza przyjąć euro, choć dopiero po uporządkowaniu problemów wspólnej waluty.
Referendum nie będzie
W tym samym czasie, kiedy ważą się losy całej strefy euro, w brytyjskiej Izbie Gmin odbyło się burzliwe głosowanie nad wnioskiem konserwatywnych eurosceptyków o rozpisanie referendum w sprawie członkostwa w Unii Europejskiej. Choć wniosek ostatecznie upadł, bo za jego przyjęciem głosowało tylko 111 posłów, a przeciwko 483, to komentatorzy odebrali ten wynik jako porażkę rządzących konserwatystów i osobiście premiera Davida Camerona. Aż 80 posłów z jego partii głosowało za wnioskiem, a kolejnych 15 wstrzymało się od głosu. Jest to również świadectwo narastania eurosceptycznych nastrojów w Wielkiej Brytanii i łamania się europejskiej solidarności, będącej fundamentem wspólnoty.
- Rząd nie popiera referendum, ponieważ zawiera ono pytania o wystąpienie z Unii Europejskiej, co nie jest zgodne z brytyjskim interesem - argumentował Cameron. - Aż połowę naszego handlu stanowi wymiana z eurostrefą.