Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eugenia Doubtfire nie skacze

Jacek Kowalski
Na każdych 100 samobójców tylko 20 to kobiety. Piszę te słowa w dzień, w którym – jak podają media – zabił się Robin Wiliams, facet, którego zapamiętałem głównie jako kobietę. W obliczu tej bezsensownej śmierci (a któraż ze śmierci ma sens?), ja się pytam: czy gdyby istotnie był kobietą, zabiłby się?

Mówią, że kobiety nie popełniają tak często samobójstw, bo są jak trzciny. Wiecie: facet jak dąb: długo się opiera wszystkim burzom życiowym, aż trzaska malowniczo, z hukiem się wali i koniec. Nie wytrzymują nerwy, albo serce, albo jedno i drugie. Latami chowa w sobie jakieś urazy, roztrząsa po nocach problemy, nie wygada się, nie wyżali, mało kiedy pięścią walnie w stół, bo to przecież niepoprawne. A i stoły nie takie, jak kiedyś.
Ja, pamiętam, że jako dziecko chowałem się pod solidnym, na czarno pociągniętym, okrągłym stole na grubych, rzeźbionych nogach. Gdy mój dziadek – chłop na schwał – rąbnął kiedyś w niego pięścią, to szyby w oknach zadrżały, a stół ani trochę. Teraz

stoły są jak z kartonu

kot pacnie łapą i się rozkładają. W jaki mebel ma więc walić pięścią mężczyzna, gdy już musi? Więc nie rąbie w nic, wszystko ma w sobie i jak wulkan wybucha. Czasem ostatecznie, niestety. A kobieta jest jak trzcina, jak trawa: jej burze nie złamią, tylko przygną do ziemi. Ale przecież szybko się z niej podniesie, bo dom, bo dzieci, bo idzie nowy rok szkolny i trzeba o coś znowu zadbać. Jak ją dusi od środka, to się wypłacze, wyżali. Jak nie pomoże, trzaśnie w pysk chłopa. I dobrze, i przechodzi.
Owszem: są kobiece zawody miłosne, są burze, jest targanie emocjami zgoła nieporównywalne do tego, jakie przechodzimy my, mężczyźni. Są dni, kiedy kobieta jest jedną brzytwą; nie podchodź, jeśli nie chcesz być poraniony. Ale przecież to mija; emocje, uczucia - jak śpiewa Leonard Cohen - nie są po to, żeby im ufać. Są, a chwilę później ich nie ma.

Robina Wiliamsa zapamiętałem

jako sympatycznego rozwodnika, który przebiera się za kobietę i opiekuje się swoimi dziećmi, czyli jako panią Eugenię Doubtfire. Tak jest: miał swoich ról dziesiątki, bywał nagradzany, było i Stowarzyszenie Umarłych Poetów z nieśmiertelną frazą „Kapitanie, mój kapitanie…” i całe mnóstwo innych. Jak go pamiętacie – tak pamiętajcie; ja zapamiętałem go jako dwoistego osobnika. Jako Daniel Hillard był cholerykiem, jako pani Doubtfire – do rany przyłóż. Daniel to egoista i dzieciuch, Eugenia – zaradny społecznik, oddana dzieciakom. I teraz ja się was pytam: czy Eugenia Doubtfire popełniłaby samobójstwo, nawet żarta przez depresję? Czy skoczyłaby tam, gdzie skoczył Daniel/Robin – w wielkie nieznane? Sądzę, że nie. Daniel chciał być z dziećmi, to był cel jego życia, powód przebieranek. Człowiek z celem jest jak statek z solidną kotwicą– już tak łatwo nie zwinie żagli, nie odpłynie bez słowa.

Depresje są dla facetów.

Kobiety muszą sobie z nimi radzić. Widziałem niejeden raz kobiety, które mówiły „nie mogę wyjść z domu, nie mogę ruszyć ręką ani nogą, jest jedna czarna rozpacz, nie ma nadziei”. A mimo to wstawały z łóżek, szły, robiły, co do nich należało. Facetów takich nie spotkałem. Jasne: to nie mogły być kliniczne, ciężkie depresje, nie mogły być takie szatany, które odpędza się pigułkami zapisywanymi przez anioły. Ale było wam ciężko, było wam źle – i zawsze mówiłyście „to jest do przezwyciężenia, bo..”. Po czym następowały listy powodów. Faceci tak nie mają.
Bo wy, kobiety, macie tę przewagę nad nami, że prawie zawsze widzicie cel. W każdym razie częściej, niż my. Może dlatego nie skaczecie z taką lekkością w ciemność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!