Po czwartkowym meczu 2 rundy eliminacji Ligi Europy Nenad Bjelica dał odpocząć kilku zawodnikom. Od pierwszej minuty swoje szanse dostali Jasmin Burić, Emir Dilaver, Mario Situm i Nicki Bille Nielsen. Dla Sandecji był to pierwszy oficjalny mecz w sezonie 2017/18 i pierwszy w historii występ w Ekstraklasie. Mimo wielkiej różnicy w doświadczeniu chorwacki szkoleniowiec Kolejorza doceniał przed meczem klasę rywala. – Wiemy, że Sandecja może być niebezpieczna i będzie maksymalnie zmotywowana. To doświadczona i dobra drużyna – mówił na piątkowej konferencji. Co prawda Sandecja jest beniaminkiem z krwi i kości, ale ma w swoich szeregach zawodników, którzy liznęli Ekstraklasy. Przed sezonem zespół wzmocnili tacy zawodnicy jak Tomasz Brzyski, Mateusz Cetnarski i Jonatan Straus. Od pierwszych minut na boisku ujrzeliśmy pierwszą dwójkę.
Pierwsze minuty w Ekstraklasie były dla piłkarzy z Nowego Sącza bardzo nerwowe. Celny strzał numer jeden oddali dopiero w 43. minucie. Jego autorem był Bartłomiej Dudzic, ale piłkę pewnie złapał Jasmin Burić. Zresztą cała pierwsza połowa nie była najlepsza w wykonaniu zawodników Radosława Mroczkowskiego. Mieli splątane nogi i głównie się bronili przez atakami gospodarzy. Lechici, mimo iż byli częściej w posiadaniu piłki, to nie potrafili tego wykorzystać. Operowali nią głównie w środkowym sektorze boiska, a pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 18. minucie spotkania. Maciej Gajos wdarł się w pole karne i wrzucił piłkę, na którą czekał Nicki Bille Nielsen. Strzał Duńczyka został zablokowany, ale piłka trafiła pod nogi Radosława Majewskiego. Ten z całej siły uderzył w bramkarza gości, Michała Gliwę. To właśnie bramkarz z Nowego Sącza był MVP pierwszej części. W 39. minucie doskonały strzał z rzutu wolnego oddał nowy kapitan Lecha, Maciej Gajos. Piłkę lecącą w światło bramki wypiąstkował czujny Gliwa.
Na początku drugiej części piłkarze obu zespołów nieco się rozkręcili. Akcje toczyły się raz pod jedną, a raz pod drugą bramką, ale kompletnie nic z nich nie wynikało. Trenerzy nie byli zadowoleni z gry kilku zawodników i nie czekali też na rozwój sytuacji. Szybko zaczęli wprowadzać graczy rezerwowych, którzy mieli rozstrzygnąć o losach trzech punktów. Mógł być nim Christian Gytkjaer, który w ostatnich sekundach podstawowego czasu gry został zatrzymany przez Gliwę.
Bezbramkowy remis ucieszył gości, dla których pierwszy mecz w Ekstraklasie zakończył się historycznym pierwszym wywalczonym punktem. Z kolei trenerzy, zawodnicy i kibice Lecha mają po tym spotkaniu wiele do myślenia.
Atrakcyjność meczu: 4/10
Piłkarz meczu: Michał Gliwa