<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/maka_wojciech.jpg" >Do tej pory nie wiem, jak to się stało. Dyrektor stacji pogotowia ratunkowego, który ma się opiekować w sumie około 400 tysiącami osób - bo tyle to wychodzi, jak się policzy Bydgoszcz i okoliczne gminy - został z bliżej mi nieznanych powodów zdjęty ze stanowiska.
Że podobno naruszył prawa pracownicze. Problem w tym, że dyrektor protokołu nie widział, bo nikt z Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu mu go nie pokazał. A w protokole jest podobno lista trzydziestu trzech przypadków naruszeń prawa pracowniczego. Nie wiem, nie widziałem, ale bardzo przypomina mi to stalinizm. W takim sensie: daj mi człowieka, a ja znajdę paragraf. <!** reklama>
Oczywiście, możemy iść dalej - z jednej strony marszałek posługuje się prawem rozumianym w sposób marszałkowski, z drugiej strony mamy byłego dyrektora, który pokazuje konkretne akty prawne, wskazujące na złamanie prawa przez marszałka i Zarząd Województwa.
A pani wojewoda, która kiedyś pracowała pod marszałkiem, „wszczęła postępowanie”, cokolwiek to znaczy. Obiecuję Czytelnikom, że wynikom tego postępowania będę się bardzo pilnie przyglądał.
Nie wiem, kto ma rację. Prawnikiem nie jestem. Ale przynajmniej mam odwagę się do tego przyznać.