Przystanek Woodstock każdego roku przyciąga rzeszę młodych ludzi spragnionych dobrej zabawy. Podróż i warunki festiwalu często rodzą niebezpieczne sytuacje.
<!** Image 2 align=right alt="Image 127645" sub="Adam Kłosewski i Monika Dzierlińska - autostopem do Kostrzyna / Fot. Radosław Sałaciński">Adam Kłosewski jedzie na Woodstock już 12 raz. W tym roku wraz z dziewczyną zamienili kolej na autostop.
- Każdego roku jadę, aby przekonać się, czy na przystanku wciąż jest ta sama świetna zabawa - mówi. - W pociągach zawsze jest ogromny tłok. Owszem, zdarzały się dewastacje. Pamiętam jak wagon był tak zapełniony, że ledwie można było oddychać, a samo uchylenie okna nic nie dawało. Szyba została wybita - wspomina chłopak.
Adam Kłosewski przyznaje, że na Woodstocku pojawia się coraz więcej ludzi. Nie są to już jednak tak barwne postacie jak kiedyś.
<!** reklama>- Kilka lat temu jadąc na przystanek byliśmy poprzebierani, wymyślaliśmy różne udziwnienia, żeby było ciekawiej. Z czasem tłum stał się szary, ludzie nie chcą już tak szaleć.
W ubiegłym roku z pociągu jadącego na Woodstock wypadł dwudziestoletni mieszkaniec Krakowa. Bywalcy festiwalu wiedzą jednak, że podstawą by uniknąć tragedii jest rozsądek.
- Bezpieczeństwo w pociągach zależy tylko od jadących - stwierdza Michał Wyciszkiewicz, który w festiwalu weźmie udział po raz trzeci.
Uczestnicy festiwalu mówią, że najgorzej bywa podczas powrotów.
- Ludzie są nakręceni, często jadą podpici. Nie dewastują pociągów. Raczej wygłupami narażają siebie i innych na krzywdę - dodaje Łukasz, student informatyki.
Ci, którzy jadą po raz pierwszy korzystają z doświadczenia innych i wiedzą, jak uniknąć kłopotów. Adriana Trojanowska skończyła gimnazjum. To jej pierwszy Przystanek Woodstock.
- Mój tata dwa razy brał udział w festiwalu, gdy jeszcze odbywał się w Żarach. Rodzice nie sprzeciwili się mojemu wyjazdowi. Tata ostrzegał mnie tylko przed kradzieżami. Dlatego nie brałam żadnych wartościowych przedmiotów, ani porządnych ciuchów - mówi.
W pociągach również jest coraz spokojniej.
- Czasy zdewastowanych pociągów już minęły. Najgorsze były wyjazdy na pierwsze Przystanki Woodstock - mówi Wiesław Jesionowski, zastępca naczelnika sekcji przewozów pasażerskich w Bydgoszczy. - Specjalne festiwalowe pociągi jeździły przedwczoraj, ale nie otrzymaliśmy żadnych zgłoszeń o zniszczeniach. Frekwencja jest naprawdę duża. Do jednego z pociągów jadących z Olsztyna wsiadło blisko 300 osób.
Do ostatniego woodstockowego pociągu w naszym mieście dołączono trzy wagony. Wiele osób dojeżdżało na festiwal jeszcze wczoraj.