Dziewczyny, potrzebne są czyny!

Panie chciały w ten sposób głośno zaprotestować przeciwko łamaniu praw kobiet. Zwróciły uwagę na przemoc w rodzinie, problemy związane z niemożnością ściągnięcia alimentów, na zbyt mały udział kobiet w życiu społecznym i politycznym, w którym dominują mężczyźni. Poruszyły, rzecz jasna, sprawy bardzo ważne, ale, niestety, demonstracja spotkała się z małym zainteresowaniem zarówno samych kobiet (zebrało się ich zaledwie około czterdziestu), jak i mieszkańców miasta, którzy, trochę z uśmiechem na twarzy, przyglądali się manifestującym. Kazimiera Szczuka, która wsparła swoją obecnością panie uczestniczące w Manifie, przekonywała, że ze zbyt niskiej frekwencji nie należy robić dramatu, bo na pierwszej kobiecej manifestacji w Warszawie też zebrała się garstka osób. Nie wiem, czy głos pań trafił tam, gdzie miał. Uważam jednak, że jeśli takie manifestacje mają być kontynuowane w kolejnych latach, to trzeba pomyśleć o lepszym sposobie promowania takich akcji. Może dobrym pomysłem byłoby zorganizowanie przy okazji na przykład badań profilaktycznych dla kobiet. Niestety, mimo wielu apeli oraz zaproszeń, które wysyła się kobietom do domów, zaledwie garstka z tej darmowej oferty korzysta. Dwa lata temu z zaproszenia na mammografię skorzystało zaledwie 25 procent pań, w ubiegłym roku raptem 13 procent kobiet, do których trafiły zaproszenia. Jeszcze gorzej jest z wykonywaniem badania cytologicznego. Lekarze biją na alarm, ale dopóki nie zmieni się sposób myślenia, nie liczmy na to, że statystyki nagle się poprawią.

Tymczasem zdrowa kobieta to szczęśliwa kobieta. Jeśli tego stwierdzenia będziemy się trzymać, jest szansa, że wykonywanie badań profilaktycznych stanie się po prostu nawykiem. I tu znów wrócę do Manify. Połączenie takiej manifestacji z akcją profilaktyczną może przynieść spodziewane korzyści. Walka o prawa kobiet i przypominanie im o dbaniu o swoje zdrowie mogą przecież iść w parze. Tymczasem dziś mam wrażenie, że o pierwszej bydgoskiej Manifie można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła.