Zobacz wideo: KWP w Bydgoszczy przejęła nielegalną broń i narkotyki

- Pieniądze na państwa konto już wpłaciłam. Jeszcze dam księdzu na mszę za duszę zmarłego aniołka - obiecała bydgoszczanka po przeczytaniu postu o zmarłym półrocznym chłopczyku. Jego rodzina pochodzi z Mazowsza, ale apele o pomoc pojawiły się na wielu lokalnych grupach na Facebooku w całej Polsce. Każdego wzruszy historia o śmierci dziecka.
Na zakup pomnika
Internauci się wzruszali i pieniądze wpłacali. Inni oferowali paczki z jedzeniem dla ubogiej rodziny. Prosili o podanie adresu w wiadomości prywatnej. Pan Marcin z żoną w kilka dni zebrali ponad 13 tysięcy złotych na zakup nagrobka dla synka. Ojciec wcześniej też zwracał się do bydgoszczan o wpłaty: dwukrotnie w grudniu, raz w listopadzie.
Okazało się, że śmierć dziecka była prawdziwa, lecz intencje ojca chłopca - już nie. 29-latek z żoną znaleźli sobie niestandardowe źródło dochodów. Prowadzą kolejne zbiórki w internecie. Opisy chwytają za serca. Filmiki, ukazujące złe warunki mieszkaniowe, tak samo da się znaleźć w sieci. Pan Marcin płacze przed kamerą, jak bardzo niepełnosprawność uprzykrza mu życie. Opowiada internautom, że mieszka z upośledzonym umysłowo bratem, który miewa ataki agresji. Kiedyś chory brat miał zaatakować pana Marcina tak, że złamał mu kość czaszki. Pobicie skutkowało też tym, że 29-latek nie widzi na jedno oko.
Poszkodowany rzeczywiście jest niepełnosprawny i stracił wzrok w jednym oku. Ma też zdeformowane ręce i nogi. Przebywa na rencie. Tego, czy jego żona pracuje, nie wie nikt. Wiadomo natomiast, że para otrzymane pieniądze wydaje, ale nie na to, na co je uzbierała. Kilka tygodni po śmierci chłopca kamieniarz wykonał pomnik. Do tej pory nie dostał pieniędzy za swoją pracę i za materiały.
Małżeństwo na wszystkich zbiórkach „zarobiło” jakieś 300 tys. zł. Twierdzi, że przeznacza je na opłaty, na życie, no i na papierosy. Po emisji programu „Alarm” o "przedsiębiorczym" małżeństwie, z internetu zniknęła zbiórka na zakup nagrobka dla dziecka pana Marcina oraz jego żony.
Pomóc biednym
Nie zniknęły jednak komentarze oburzonych m.in. bydgoszczan, którzy dali się nabrać. - Człowiek odmawia sobie drobnostek, żeby wspomóc rodzinę, której właśnie zmarło dziecko, a zaraz dowiaduje się, że wpłata poszła na papierosy czy wódkę.
Fałszywych zrzutek w internecie nie brakuje. Opisywaliśmy akcję, prowadzoną przez dwóch kuzynów. Zbierali w sieci kasę dla 92-letniej cioci z Bydgoszczy, której spaliło się mieszkanie (nawet lokalizację podali), a niepełnosprawna prawnuczka kobiety została poszkodowana. Podczas pożaru zginął kuzyn wujka. Tyle, że ani policja, ani straż pożarna nie miały takiego zgłoszenia. Naciągaczy zdradził szczegół. W informacji o zbiórce wskazali, że ogień powstał prawdopodobnie od racy, którą kibole wrzucili do mieszkania seniorki przez balkon. - Zaraz, zaraz - unieśli się internauci. - W tym bloku nie ma balkonów.
Zbiórki publiczne
W Inowrocławiu było podobnie. Ktoś wrzucił na lokalną grupę apel o pomoc dla pogorzelców. Potrzeba było zebrać 100 tys. zł. Autor dołączył zdjęcie do prośby. Pech chciał, że fotka była kradziona.
Policja wyjaśnia: - Informacja o legalnej zbiórce pieniędzy zawsze zamieszczona jest na stronie Portalu Zbiórek Publicznych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, pod adresem www.zbiorki.gov.pl. Portal zbiorki.gov.pl zawiera informacje o wszystkich zbiórkach publicznych prowadzonych na terenie kraju.
Gdy zaś zbiórki pojawiają się na stronach np. fundacji czy stowarzyszeń, to ich administratorzy powinni sprawdzać autorów wpisów. No właśnie: powinni.