Imponujące zestawienie międzynarodowej współpracy bydgoskich uczniów znalazłam w raporcie o stanie oświaty w ubiegłym roku szkolnym. Unia daje ogromne pieniądze na ten cel, gminna kasa jeszcze dokłada. Młodzi bydgoszczanie podpatrywali edukację zawodową w Niemczech, robili ekologiczne projekty z Cypryjczykami, z litewskimi nastolatkami studiowali wspólną historię - w pięknych okolicznościach przyrody obu krajów... To ledwie ślad ogromnej aktywności.
Pierwsza refleksja to radość, że nasze dzieciaki mogą już bez przeszkód - często również finansowych - w takich wymianach uczestniczyć. Że ciekawe europejskie kraje nie są już dla nich tylko abstrakcyjnym punktem na mapie. Drugie spostrzeżenie to satysfakcja, że biorą udział w naprawdę mądrych, edukacyjnych przedsięwzięciach i bez kompleksów stają do nich z zagranicznymi rówieśnikami.
<!** reklama>
Ale naprawdę wartościowe wydają się być zyski długofalowe, poznawanie i czerpanie z różnic kulturowych. Na przykład młodzież z bydgoskiego Opławca od wielu lat z bliska poznaje fiński system edukacji, uważany za jeden z najskuteczniejszych w Europie. Tam uczą tego, że uczyć się trzeba dla siebie, a nie dla egzaminów i certyfikatów, kładą nacisk na wiele przydatnych życiowo umiejętności, pokazują szacunek dla tradycji (np. jak ważna jest umiejętność napisania zwykłego listu, a nie maila!). Nasz system oświatowy dopiero się reformuje. A nasze dzieciaki są już zreformowane.
