https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Działkowy yeti w tarapatach

Katarzyna Idczak
Do jelonka uwięzionego na terenie ogrodów działkowych w Myślęcinku weterynarz przyjeżdżał już kilka razy, ale dotąd go nie złapano.

Do jelonka uwięzionego na terenie ogrodów działkowych w Myślęcinku weterynarz przyjeżdżał już kilka razy, ale dotąd go nie złapano.

<!** Image 2 align=right alt="Image 149621" sub="W mieście dzikie zwierzęta narażone są na niebezpieczeństwo. Do bydgoskiego zoo przywieziono bociana, który po amputacji skrzydła zamieszka tu na stałe Fot. Tadeusz Pawłowski">- Biega tutaj już od stycznia. Z łatwością przeskakuje nad niskimi płotkami między działkami, ale dwumetrowego ogrodzenia terenu już nie pokona. W maju próbowaliśmy go zapędzić do wyjścia. Bez skutku - mówi Henryk Kujawka, działkowiec ROD „Ustronie”. - Teraz bidulek jest ranny. W sobotę widziałem jak zwisa mu bezwładnie lewa przednia noga, a mimo wszystko przed nami ucieka.

Ucieka, bo na myślęcińskich działkach rozpoczął się sezon. Jest więcej ludzi, działkowicze przyjeżdżają z psami, hałasują, wypędzają jelonka z ogródków. Niektórzy traktują go jak szkodnika, bo podjada im rośliny i niszczy wypielęgnowane grządki. Ale przede wszystkim ludziom jest żal zwierzęcia.

- Ten jelonek jest jak yeti. Ludzie o nim mówią. Są tacy, którzy go widzieli, ale kiedy na miejsce przyjeżdża nasz weterynarz, trudno go odszukać - wyjaśnia Adam Ferek, dyrektor ratuszowego wydziału zarządzania kryzysowego.

Od 2005 roku Urząd Miasta ma podpisaną umowę z weterynarzem, który przez 24 godziny na dobę jest gotowy przyjmować podobne zgłoszenia. W Myślęcinku był już pięć razy, ale ponieważ jelonek biega po terenie, który ma kilkanaście hektarów powierzchni, trudno jest go schwytać. Stąd pomysł, aby zorganizować dla niego tzw. nęcisko, czyli miejsce, gdzie będzie mógł przychodzić po jeleni przysmak - słodką kukurydzę.

<!** reklama>- Można chwilowo uśpić zwierzę i przetransportować je do lasu. Jeśli jest ranne i nie rokuje poprawy, nie warto wypuszczać je na wolność i konieczne jest uśpienie. Dzikie zwierzęta są bardzo trudnymi pacjentami - mówi Renata Nowicka, weterynarz, który pracuje dla ratusza. - Mieszkańcom miast trudno jest zrozumieć, że to my wchodzimy na teren zwierząt, a nie odwrotnie. Nierzadko ludzie nie potrafią się zachować. Wpadają w panikę albo wręcz przeciwnie - próbują oswoić zwierzę.

Na Osowej Górze często widuje się stadka dzików. W ostatnich tygodniach sarny często odwiedzają Fordon. Zdarza się, że potrąci je samochód, biegną jeszcze przez kilka kilometrów i ostatecznie słabną na ulicach. W podobne tarapaty wpadają kuny i lisy. Ale najwięcej miejskich przygód mają ptaki.

- W poniedziałek ktoś przywiózł rannego bociana. Jeszcze tego samego dnia amputowaliśmy mu chore skrzydło i teraz na stałe zamieszka w naszym zoo - mówi Tamara Samsonowicz, kierowniczka Ogrodu Fauny Polskiej w Myślęcinku. - Niestety, nie mamy miejsca i warunków dla wszystkich takich pacjentów. W Bydgoszczy brakuje takiego azylu. Kiedy ludzie przywożą do nas daniela, jelenia, lisa czy dzika, nie możemy przyjąć ich na stałe. Między innymi dlatego, że istniejące stada nie przyjmują nowych osobników.

Warto wiedzieć

  • Prośby o interwencje związane ze zwierzętami przyjmuje Wydział Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Bydgoszczy - tel. 52 58 58 970.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski