- W kupie siła - to stare porzekadło wykorzystują internauci, by razem kupować taniej produkty i usługi, za które w pojedynkę musieliby zapłacić dużo więcej.
<!** Image 2 align=none alt="Image 165301" sub="Infografika Kamil Mójta">- Po raz pierwszy kupiłam coś za namową kolegi, który polecił mi tę formę zakupów. Zdecydowałam się, po naprawdę korzystnej cenie, na kilka zabiegów masażu leczniczego. Idę do gabinetu dopiero na początku lutego, więc nie mogę powiedzieć, czy się opłacało. Przyglądam się jednak uważnie tym ofertom, można trafić na przykład na weekendowy wyjazd do Krakowa, z pobytem w trzygwiazdkowym hotelu i obiadokolacją za 200 złotych, to naprawdę fajna sprawa - uważa Paulina Pietrzycka z Bydgoszczy.
<!** reklama>Gdzie znaleźć takie oferty? W specjalistycznych serwisach grupujących klientów i umożliwiających wspólne zakupy. W Polsce jest ich kilkanaście, dwa największe to Groupon.pl i Gruper.pl.
Niezły biznes
- Jak się patrzy na naszą stronę www, można pomyśleć, że to zwykła stronka. Pracuje u nas 50 osób plus kilkanaście u naszych dostawców i partnerów. W kwietniu 2010 roku startowaliśmy jako czterech współudziałowców plus kilku współpracowników, w ciągu kilku miesięcy zatrudniliśmy 50 osób - mówi Tomasz Dalach, prezes zarządu Gruper.pl w wystąpieniu na portalu Youtube.com. - W ciągu kilku miesięcy, gdy okazało się, że sprzedaż grupowa to niezły biznes, powstało około 500 klonów Gruopona. W Anglii była podobna sytuacja, wystartowało kilkanaście serwisów, teraz liczą się tylko dwa. Podobnie było w Polsce, ale okazuje się, że zebranie dobrych ofert nie jest taką prostą sztuką, stąd 50 osób pracujących u nas, z których wielu to konsultanci i handlowcy pozyskujący dla nas oferty.
Gruper.pl to polska odpowiedź na lidera światowego rynku, w Polsce działającego pod adresem Groupon.pl. Takich serwisów powstaje coraz więcej i coraz trudniej przebić się w tej branży, zwłaszcza, że internauci to „naród” skory do krytyki i wybredny. Tak jest także, gdy chodzi o ofertę liderów rynku zakupów grupowych w Polsce.
- Bardzo często szukając ofert z Bydgoszczy, wyskakują te z jej okolic, na przykład z Torunia czy Ciechocinka. Nie ma sensu kupować produktu za 60 złotych, oszczędzając 30 złotych, by go odebrać albo skorzystać z usługi w innym mieście, bo to mija się z celem, nic wtedy nie oszczędzę - mówi pan Patryk z Wyżyn.
- Nie ma w czym wybierać, same usługi dla pań w średnim wieku. Jakieś masaże, zabiegi kosmetyczne, wizyty w SPA. Nawet jak się pojawi w ofercie wejściówka do siłowni, to też tylko dla pań. Czasem są jakieś propozycje kolacji dla dwojga w restauracjach, ale tak promują się tylko te z kuchnią orientalną, której nie znoszę - narzeka Mariusz, student UKW.
Odpowiedzią na takie problemy i nieciekawe oferty z naszego miasta mają być lokalne strony z zakupami grupowymi. Jeden z takich serwisów działa pod adresem Boneo.pl. Założony przez kilku bydgoskich studentów ma prezentować wyłącznie oferty bydgoskich firm, stawiając na lokalność.
Hitem w Boneo był bon wartości 30 złotych (kosztujący 15 zł) do wykorzystanie w Cafe Sowa (sprzedano 270 bonów) oraz takiej samej wartości bon do winiarni Adama Sowy (niemal 200 kupujących).
Niektórych klientów denerwuje też ewidentne podkręcanie cen w niektórych ofertach. Ważne jednak, by minusy nie przesłoniły plusów.
Jak nie wpaść w pułapkę
- To, co zwykle kosztuje 1000 złotych, w ofercie kosztuje 1200, a od tej sumy ustalany jest 40-procentowy rabat. Inaczej wygląda 40 procent od 1200, a inaczej od 1000 złotych. Ale jak się człowiek wczyta i sprawdzi ceny, jakie obowiązują normalnie w codziennej ofercie, na pewno nie wpadnie w pułapkę. Kupowałem już kilka razy na różnych serwisach i łącznie zaoszczędziłem ponad 1000 złotych - twierdzi nasz Czytelnik, fan grupowych zakupów. - Chciałbym, aby pojawiły się jakieś oferty wczasów, a może nawet przelotów, na pewno bym się na jakieś fajne wakacje skusił.
