- Aż mi się cały budynek zatrząsł - opowiada poruszona mieszkanka ulicy Byszewskiej na bydgoskim Czyżkówku. - Wypadłam na zewnątrz, wszędzie sąsiedzi, a tego domu nie ma...
Jest godzina ósma, powoli osiedle budzi się ze snu. Olbrzymi huk zrywa wszystkich na nogi. Pan Henryk, teść i ojciec poszkodowanych, mówi, że to było jak wybuch bomby.
Do eksplozji dochodzi na pierwszym piętrze domu zamieszkiwanego przez trzyosobową rodzinę. Po chwili na miejscu jest sześć samochodów straży.
PRZECZYTAJ:Bydgoszcz: Wybuchła butla z gazem. Do szpitala trafiła trzyosobowa rodzina [AKTUALIZACJA, ZDJĘCIA]
- Wiemy, że wybuchł gaz, z butli albo z kuchenki - trudno powiedzieć. Strażacy przy użyciu ciężkiego sprzętu musieli odgrzebywać trzy osoby spod gruzów - mówi Arkadiusz Piętak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. - Osoby są poparzone, spadły na nie części stropu.
Najgorzej jest z siedmioletnią córką małżeństwa - w szpitalu lekarze ocenili, że ma poparzone siedemdziesiąt procent ciała. Jest utrzymywana w śpiączce farmakologicznej. Została doraźnie opatrzona, ale zapadła decyzja o przetransportowaniu dziecka do Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń w Gryficach pod Szczecinem. Mężczyzna jest przytomny.
Po południu na miejscu tragedii pracowali policjanci z kryminalistyki. Ustalali, co się stało. Pożaru nie było. Świadkowie mówią, że butla z gazem jest cała. Kuchenka też - widać ją, jak sterczy w narożniku pierwszego piętra. Kuzyn poszkodowanej kobiety uważa, że musiało dość do nocnego wycieku z instalacji gazowej.
Inspektor nadzoru budowlanego w rozmowie z Wojciechem Gmurczykiem, komendantem miejskim PSP, ocenił, że to, co zostało z domu, nie nadaje się do odbudowy.