https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Doktorat może przeszkadzać w znalezieniu pracy. Ale są branże, w których z doktoratem łatwiej

Zbigniew Biskupski AIP
Adam Wojnar
Zbyt wykształconemu pracownikowi nie jest łatwo w prywatnym sektorze. W najbliższym czasie na rynku pracy pojawi się ponad 40 tys. doktorów.

Tytuł doktora – pomoc czy przeszkoda w karierze zawodowej? Według danych GUS na studiach trzeciego stopnia kształci się obecnie ponad 40 000 Polaków, tymczasem w dyskursie publicznym o ich perspektywach na rynku pracy jest cicho. Firma rekrutacyjna Antal analizuje, jak w sektorze prywatnym sprawdzają się specjaliści z „dr” przed nazwiskiem.

Wystarczy wyższe, czyli od przybytku boli głowa

„Wymagane wyższe wykształcenie” – ten warunek napotykamy w większości ofert pracy promowanych na portalach rekrutacyjnych. Jako optimum traktowany jest magister, zdolny licencjat też ma duże szanse na zatrudnienie, jednak schody pojawiają się, gdy swoje CV przesyła… doktor. Chociaż wymaganie pracodawcy spełnia z nawiązką, traktowany jest jako kandydat mniej atrakcyjny, niż licencjat czy magister. Czy tytuł doktora to przeszkoda dla kariery zawodowej?

Czytaj też:
Inflacja wróciła i atakuje mocniej niż się spodziewaliśmy. Sprawdź co drożeje najbardziej i co można z tym zrobić
Robienie doktoratu jest sensowne i na dodatek niezbędne, jeśli ktoś rozważa pozostanie na uczelni i profesurę. Natomiast jeśli planujemy napisanie doktoratu z myślą o rozwijaniu dalszej kariery zawodowej poza uczelnią, warto zważyć wszystkie za i przeciw.
- Przede wszystkim trzeba przemyśleć fakt, że w czasie, kiedy my robimy doktorat, inni już poruszają się po rynku pracy i zdobywają doświadczenie zawodowe, które dla pracodawcy ma najczęściej zdecydowanie większe znaczenie, niż sam tytuł doktora – wyjaśnia Zuzanna Witkowska, headhunterka w Antal i zarazem doktor w obszarze technologii chemicznych.

Jedni robią doktorat, inni karierę

Studia trzeciego stopnia przeżyły swój renesans w latach 2006-2013, kiedy liczba ich uczestników wzrosła aż o 40 proc. Większość doktorantów kształciła się w trybie stacjonarnym, angażującym czasowo w stopniu zdecydowanie utrudniającym pogodzenie obowiązków akademickich z pracą zawodową. W ostatnich latach wzrost popularności studiów doktoranckich przyhamował, co nie zmienia faktu, że w gmachach uniwersytetów kryje się ponad 40 000 świetnie wykształconych umysłów. Struktury akademickie wchłoną zaledwie ułamek tej liczby. Tymczasem sektor prywatny boryka się z rynkiem pracownika. Każde nowe źródło kandydatów powinno być na wagę złota. Według badań Antal, do każdego specjalisty i menedżera rekruterzy odezwali się w ubiegłym roku średnio 10 razy z propozycją rozmów. Do specjalisty i menedżera z obszaru IT – aż 36. Dlaczego więc z rezerwą podchodzi się do kandydatów – doktorów?

- Pracodawcy definiują swoje wymagania dotyczące wykształcenia kandydatów bardzo oględnie, natomiast oczekują konkretów jeśli chodzi o kompetencje. Na rozmowach rekrutacyjnych kandydaci są dokładnie wypytywani o narzędzia, które znają, procesy, z którymi mieli do czynienia, metodologie, języki, systemy. Im więcej mamy „twardych” kompetencji, tym bardziej nasze szanse na zatrudnienie rosną – tłumaczy Zuzanna Witkowska.

Prawnik, lekarz, konsultant – doktor to jest ktoś!

Podobny mechanizm działa także w branży konsultingowej i instytucjach finansowych. Szanse na ciekawy rozwój zawodowy w sektorze prywatnym i ponadstandardowo wysokie zarobki polski doktor ma także za granicą.

Czytaj też:
Generalnie praca czeka - w wielu branżach i regionach. jednak są branże gdzie szykują się zwolnienia. Sprawdź, które

- Jeśli swoje dalsze losy wiążemy z pracą za granicą, tytuł doktorski będzie naszą kartą przetargową. Np. w Niemczech obrona doktoratu budzi powszechny respekt (nie tylko wśród pracodawców), otwiera wiele drzwi i wiąże się z wyższymi zarobkami niezależnie od zdobytego doświadczenia – wyjaśnia Zuzanna Witkowska.

Branże, w których doktorat ma największe znaczenie w sensie profesjonalnym, to naturalne sektory zaufania publicznego jak medycyna czy prawo. Wśród osób zwracających się po pomoc do przedstawicieli zawodów z tych obszarów, tytuł doktora budzi nadzieję na uzyskanie lepszej porady, co oczywiście może, ale nie musi mieć przełożenia na rzeczywistość

Rozważając kilkuletnie zaangażowanie w studia doktoranckie, bez planów związania się ze środowiskiem akademickim na całe życie, warto zweryfikować pobudki, które są dla nas motywatorem. Dlaczego chcemy zdobyć ten tytuł?
Jeśli dla potencjalnych wyższych zarobków - w takim wypadku nie warto, ponieważ tytuł nie jest w stanie tego zagwarantować. Jeśli dla wiedzy – należy pamiętać, że w przyszłości frustrujący może być brak możliwości wykorzystania jej w pracy zawodowej. Jeśli jednak chcemy to zrobić dla siebie, zainwestować swój czas i zobaczyć, jakie drzwi w przyszłości otworzy nam to doświadczenie i tytuł doktora – śmiało, to dobra decyzja.

- Doktorat może być przeszkodą w poszukiwaniu pracy, ale tak samo przeszkodą może być inna, zupełnie nieoczekiwana kwestia. Na przykład studia ukończone na uczelni niepublicznej (co - bez względu na jej prestiż - jest niekiedy powodem dyskwalifikacji kandydata z powodu sztywnych wymogów korporacyjnych) albo doświadczenie zdobyte w firmie, która nie jest pozytywnie postrzegana na rynku – podsumowuje Zuzanna Witkowska z Antal - Pamiętaj tylko, że doktorat to bardzo ciężka praca, a w tym czasie twoi rywale wyprzedzą Cię w ilości zdobytego doświadczenia. Ale Ty tytuł doktora będziesz miał na całe życie, a doświadczenie między Tobą a twoimi kolegami prędzej czy później się wyrówna.

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

q
q
Nikt nie lubi mądrzejszych od siebie. Ani rekruter (uważający się za najmądrzejszego), ani pracodawca. Obaj boją się kompromitacji w sprawach na których się nie znają. A przecież nie każdy zna się na wszystkim. Wystarczy uznać, że zatrudniam fachowca do spraw na których się nie znam - ale to już urażało by ambicję. A niepotrzebnie. Bo przecież to może być dobre nawet marketingowo - mnie stać na zatrudnienie fachowca. Nie trzeba się bać.
C
Cyk cyk bum bum
Najbardziej zdolni absolwenci polskich uczelni jadą od razu zagranice pracowac w miedzynarodowych korporacjach,sredniaki ida na studia doktoranckie zeby przedluzyc sobie zycie studenckie,reszta pracuje w kraju lub zglasza sie do Posredniaka.
d
doktor
Dwie korekty do artykułu: po pierwsze, nie mówi się tytuł doktora, lecz stopień doktora, po drugie, nawet jeśli na studiach doktoranckich jest obecnie 40 tysięcy osób, to nie znaczy - jak przyjmuje autor artykułu - że trafią oni na rynek pracy jako doktorzy. Przytłaczająca większość z nich nie ukończy studiów doktoranckich i nie uzyska stopnia doktora - co wynika jednoznacznie z wielokrotnych kontroli NIK-u na studiach doktoranckich. W nauka humanistycznych czy społecznych zaledwie co czwarty doktorant staje się doktorem.
l
lump
Może przeszkadzać tylko tym facetom co pomimo wszelkich przeszkód ze strony - teraz kobiety - zakończyli proces wyższego kształcenia. Pracodawca pod groźbą kar za niezatrudnienie kobiety nawet bez odpowiedniego wykształcenia i narażania się na wysokie odszkodowania zatrudnia w pierwszej kolejności panie. Magistrowie i doktoranci zawsze mogą kopać rowy, targać meble itp. które to prace są wręcz zakazane dla nie tylko dla doktorantek i magisterek ale i zwykłych "matołek" Dlatego faceci nie marnujcie czasu, jeśli dyplom nie jest wam potrzebny do prowadzenia własnej firmy. Ten MĘSKI ŚWIAT oczekuje od was męskiej fizycznej pracy w ciężkich, szkodliwych warunkach. Do śmierci !
d
doktoratowi
nie równy bo co innego doktor po robotyce a co innego po socjologii...zgadnijcie których jest więcej hehe
P
Panie autorze
Jeśli na rozmowie kwalifikującej do pracy pada np. pytanie z którego roku jest obowiązujące KPA to doktorat przeszkadza.
C
Cynik
W Niemczech doktorat oznacza prestiż, stanowisko, zarobki. W Polsce oznacza bezrobocie, bo co się będzie jakiś yntieligęt po firmie pałętał.
No i efekt jest taki, że w Niemczech produkują Porsche, Mercedesy, BMW, Audi, czołgi Leopard, aparaty Leica, optykę Zeiss, a w Polsce skręcamy chińskie skutery.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski