Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor „od żużla”: - Derby Pomorza powrócą

Krzysztof Błażejewski
Autor niedawno wydanej książki „Żużel w PRL”, mieszkający w Tarnowie robert noga komentował w telewizji przez wiele lat dziesiątki ważnych imprez żużlowych, także w Bydgoszczy i Toruniu
Autor niedawno wydanej książki „Żużel w PRL”, mieszkający w Tarnowie robert noga komentował w telewizji przez wiele lat dziesiątki ważnych imprez żużlowych, także w Bydgoszczy i Toruniu Z archiwum Roberta Nogi
Rozmowa z Robertem Nogą, dziennikarzem i komentatorem, autorem pierwszej w Polsce pracy doktorskiej z historii żużla, która niedawno została wydana przez UMK w Toruniu.

Pan doktor „od żużla”... Jak to brzmi?

Żartując, powiem tak: nieźle, ale brzmiałoby lepiej, gdybym potrafił go wyleczyć z wszelkich przypadłości, które mu dokuczają.

Jak wyglądała Pana droga do doktoratu i z jakimi reakcjami podczas pisania pracy Pan się spotkał?

Przed laty ukończyłem studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, a moją główną pasją stała się historia sportu, szczególnie żużlowego. Mam w dorobku jako autor lub współautor wiele książek o tej tematyce. Pomyślałem, że może warto byłoby jakoś moje zainteresowania, ale też już pewną wiedzę i doświadczenie dziennikarskie, podsumować. Stąd pomysł na całościowe - chociaż, co za tym idzie - także syntetyczne, ujęcie historii polskiego sportu żużlowego w szerszym okresie czasu. Wybrałem epokę PRL-u jako pewną zamkniętą całość, bo począwszy od lat 90. ub. wieku, żużel w Polsce przeszedł przecież rewolucyjne przeobrażenia. A niejako łącząc przyjemne z pożytecznym, postanowiłem opisać te dzieje w formie rozprawy doktorskiej. Z moim pomysłem trafiłem do dr. hab. Tadeusza Zycha z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który potraktował mnie życzliwie. Pracę napisałem bardzo szybko, praktycznie przez półtora roku; mój promotor żartował, że pobiłem „rekord toru” w tym zakresie. Obroniłem ją w maju ubiegłego roku. To pierwsza w Polsce praca doktorska traktująca o historii żużla. Nie ukrywam, że mam z tego powodu sporą satysfakcję, bo wielokrotnie zetknąłem się z głosami zachęty, mogłem też zawsze liczyć na pomoc na przykład kolegów dziennikarzy, pracowników PZM, a nawet kibiców, który chętnie udostępniali mi swoje zbiory. Jestem im bardzo wdzięczny.

Historia żużla to przede wszystkim zapis wyników i ich analiza. Zawartość Pana książki, zatytułowanej „Żużel w PRL-u. Sport żużlowy w Polsce w latach 1948-1989” zdecydowanie wykracza jednak poza ten schemat.

Zająłem się także analizą ewolucji regulaminów, torów, motocykli i akcesoriów żużlowych, przebadałem sprawy finansowe i organizacyjne. Przyjrzałem się też pozycji tego sportu w mediach, filmie i literaturze tamtego okresu, traktujących o tym, jak jego popularność była wykorzystywana przez partyjno-rządową propagandę. Nie mogło też zabraknąć wątków dotyczących fenomenu jego popularności.

Jak Pan postrzega rozwój żużla od opisywanych przez Pana czasów PRL-u do dziś? Czy zmiany poszły w dobrym kierunku?

Dzisiejszy speedway w Polsce jest zupełnie inny niż w czasach, które opisuję w książce. Przede wszystkim totalnie się skomercjalizował, co ma i plusy, i minusy. Wielu starszych kibiców, pamiętających dawne żużlowe lata, tęskni za nimi, twierdząc, że wówczas żużel był prawdziwym sportem, a teraz jest przede wszystkim biznesem. Cóż, kijem ani Wisły, ani Brdy nie zawrócimy.


No to wróćmy do wspomnień. Jak się zrodziła Pana żużlowa pasja?

Od małego pasjonowałem się sportem, ale żużel oglądałem początkowo jedynie w telewizji. Pamiętam słynny finał indywidualnych mistrzostw świata w Chorzowie w 1973 roku i niespodziewany triumf Jerzego Szczakiela. A na stadion zawitałem pierwszy raz trzy lata później, kiedy wraz z rodziną przeprowadziłem się do Tarnowa. Spodobało mi się, więc zacząłem oglądać zawody regularnie. Potem zaczęły się wyjazdy do innych miast, ale tak naprawdę żużlowe podróże rozpocząłem dopiero wtdy, gdy zostałem dziennikarzem sportowym. Niedawno obliczyłem sobie, że, oprócz oczywiście wszystkich współczesnych stadionów w Polsce, oglądałem rozmaite zawody żużlowe od finałów mistrzostw świata po lokalne w ponad 40 zagranicznych miastach w kilkunastu krajach. To spory bagaż przeżyć i wiedzy o tym sporcie. Oczywiście, jak każdy miałem swoich idoli, niektórych potem poznałem się, polubiłem, a nawet wspólnie z nimi komentowałem zawody, np. z Antonim Woryną czy Zenonem Plechem. To dopiero była frajda!

Nie mogę w tym miejscu nie zapytać o pierwszą wizytę w Bydgoszczy i Toruniu, pierwsze derby Pomorza i wyniesione z naszego regionu wrażenia.

Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć żużel na Pomorzu, ale był taki okres w czasie mojej pracy w stacji Wizja Sport, że przyjeżdżałem do Bydgoszczy czy Torunia regularnie. Klimat derby nie był mi obcy, wcześniej znałem go dobrze, bo w Małopolsce podobnym zainteresowaniem cieszyły się mecze Unii Tarnów ze Stalą Rzeszów. Miałem okazję być świadkiem wielu świetnych meczów na stadionach Apatora czy Polonii, a jako obserwator z zewnątrz, nie byłem zaangażowany emocjonalnie po żadnej ze stron. To pozwalało mi delektować się czystą sportową rywalizacją, która często była prawdziwą ucztą. I wspominam ją bardzo miło. Żałuję, że z różnych przyczyn te magiczne widowiska odeszły do przeszłości.

Co najbardziej z tych licznych pobytów w regionie kujawsko-pomorskim utrwaliło się w pamięci?

Szalenie ekscytujące były rozgrywane w Bydgoszczy turnieje Grand Prix, te z końca lat 90., a także, ze względu na swoją dramaturgię, finał IMP w 1999 r. i pojedynek o zwycięstwo Tomasza Golloba z Piotrem Protasiewiczem, wówczas zawodnikami Polonii. Bardzo lubiłem przyjeżdżać na stary stadion w Toruniu. Zawsze mogłem liczyć na gościnę u trenera Jana Ząbika, było tam swojsko, przyjaźnie, domowo. Motoarena jest pięknym, nowoczesnym obiektem, ale tamtego ducha ze starego stadionu bardzo mi na niej brakuje. To oczywiście czysto subiektywne odczucia. Z moich pobytów na Pomorzu mile wspominam także spotkania z Romanem Cheładze. Był w wieku mojego ojca, ale nie stwarzał żadnego dystansu, zaproponował, abym mówił mu po imieniu. Zapamiętałem go jako bardzo dobrego sędziego i ciepłego, obdarzonego poczuciem humoru człowieka, a także wielki autorytet w środowisku polskiego żużla. Bardzo takich autorytetów dziś brakuje.

Jak widzi Pan obecną sytuację w Bydgoszczy i Toruniu? Czy, Pana zdaniem, jeszcze wrócą te niezapomniane wielkie derby?

Czy wrócą? Wrócą! Jak w życiu, także sportowym, los bywa przewrotny. Kiedyś Polonia była ligową potęgą, a Apator Kopciuszkiem, teraz role się odwróciły. Drużyna toruńska w ostatnich latach przyzwyczaiła kibiców, że walczy o najwyższe cele i liczę, że podobnie będzie w sezonie 2017. Są ku temu podstawy, aczkolwiek na pewno szkoda, że drużynę zdecydował się opuścić Martin Vaculik. Ale z pewnością awans do najlepszej czwórki ligi będzie leżał w zasięgu ekipy z Torunia. Natomiast w Bydgoszczy klub musi chyba przede wszystkim oczyścić atmosferę i spróbować zbudować trwały fundament pod odbudowę wielkiej Polonii. Ten klub zbyt wiele zrobił dla polskiego speedwaya, aby plątać się po jego peryferiach. Ale nic wiecznie nie trwa, więc mam nadzieję, że żużel nad Brdą także się odbuduje, a tym samym powrócą derby Pomorza. Serdecznie tego życzę miejscowym fanom.

Dlaczego wydał Pan swoją publikację akurat w Wydawnictwie Naukowym Uniwersytecie Mikołaja Kopernika?

Bo właśnie to wydawnictwo zwróciło się do mnie z propozycją współpracy i wydania mojej rozprawy doktorskiej w formie książkowej. Zapewne duży wpływ na to miał fakt, że dyrektor wydawnictwa, prof. Mirosław Strzyżewski, jest kibicem żużla i ma dużą wiedzę na jego temat. Przy okazji chciałem zatem serdecznie podziękować jemu i wszystkim pracownikom, którzy przyczynili się do tego, że moja książka o żużlu w czasach PRL ujrzała niedawno światło dzienne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!