Jednym radość, drugim smutek - tak w skrócie można podsumować nastroje w zespołach po niedzielnym meczu Kolejarz - Zawisza (2:1).
<!** Image 3 align=none alt="Image 198386" sub="Zawisza nie może liczyć, że Wahan Geworgian (na zdjęciu w środku) w każdym meczu będzie strzelał atrakcyjne gole w okienko.Fot.: Dariusz Bloch">
Stróżanie przełamali się niejako podwójnie. Wygrali po czterech kolejnych porażkach w ostatnich meczach tego sezonu, a ponadto odczarowali rywalizację z Zawiszą. W ubiegłym sezonie w meczach tych zespołów dwukrotnie był remis. Najpierw w Stróżach 0:0, w rewanżu w Bydgoszczy 1:1.
Przemysław Cecherz, trener Kolejarza, mecz z Zawiszą oglądał z trybun (to kara od PZPN za CzK w trakcie przegranego 1:2 meczu w Grudziądzu). Nie ukrywa, że na boisku, w środku pola, rządzili piłkarze z Bydgoszczy.<!** reklama>
- Spotkaniu towarzyszyło sporo nerwów. Zespół trenera Szatałowa przez większość meczu dominował w środku pola, co utrudniało nam grę, lecz wykorzystaliśmy błąd rywala i najpierw wyrównaliśmy, a potem szybko w drugiej połowie wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Krzysztofa Gajtkowskiego. To zwycięstwo potrzebne było jednym i drugim, jednak to my cieszymy się z trzech punktów - podsumowuje szkoleniowiec Kolejarza.
O grze Zawiszy mówi Jarosław Wielgus, asystent Jurija Szatałowa: - Po pół godzinie gry powinniśmy prowadzić co najmniej dwiema bramkami i to ustawiłoby nas w dogodnej sytuacji. Jednak Kolejarz, niestety dla nas, wyrównał tuż przed przerwą i do szatni schodziliśmy ze spuszczonymi głowami. Na początku drugiej połowy straciliśmy kolejną bramkę i później musieliśmy gonić wynik. Nie udało się.
Cheik Niane, strzelec pierwszego gola dla gospodarzy, z rzutu karnego (po zagraniu ręką Bartosza Kopacza), przyznał po meczu, że po czterech kolejnych porażkach, po prostu musieli wygrać.
- To bardzo ważne trzy punkty. Robiliśmy wszystko, żeby tak się stało. Na szczęście, dzięki Bogu, udało się! - cieszy się Senegalczyk.
Krzysztof Gajtkowski, strzelec drugiego gola dla Kolejarza przyznaje, że pierwsza połowa w ich wykonaniu była nijaka.
- Zawisza wysoko podeszła (sic!) pod nas, ciężko było nam wyprowadzić jakieś sytuacje, ale dobrze, że zremisowaliśmy do przerwy 1:1. Później już ta nasza gra była lepsza.
Wahan Geworgian, strzelec gola dla Zawiszy (w dwóch ostatnich meczach gole strzela tylko on), nie mógł znaleźć słów dla tego, co się wydarzyło na boisku w Stróżach.
- No nie wiem co powiedzieć. Naprawdę ciężko po takim meczu się wypowiadać. Przegrać taki mecz, gdzie 80 procent przeważaliśmy, to jest właśnie piłka nożna. Nie wiem, jak to skomentować. To jest wstyd - mówił przed kamerą Orange Sport.