Zbliżają się już szóste w pełni demokratyczne wybory do polskiego Sejmu. W Kujawsko-Pomorskiem o mandat ubiegało się dotąd grubo ponad tysiąc kandydatów. Nie brakowało niespodziewanych sukcesów i głębokich rozczarowań.
<!** Image 2 align=right alt="Image 65252" sub="Jerzy Wenderlich (z prawej) i Antoni Mężydło należą do cieszących się największą popularnością polityków w naszym regionie. W 2001 roku Wenderlich pozyskał rekordową liczbę głosów (52392), kilkanaście razy więcej niż Mężydło. Dwa lata temu to ówczesny poseł PiS był górą, zbierając ponad 16 tys. głosów, podczas gdy działacza SLD poparło niecałe 11 tys. wyborców. / Fot. Jacek Smarz">Analizując pięć poprzednich elekcji, można zaobserwować stopniową ewolucję od rozbudzonych nadziei po podporządkowanie się regułom gry. Nauka i wyciąganie wniosków zajęły wiele lat. Dopiero w nadchodzących wyborach mamy najmniej list w dziejach III RP.
Warto też pamiętać, że wielokrotnie zmieniały się zasady ordynacji, sposoby liczenia głosów. Dwa razy, w 1993 i 1997 roku, Toruń i Włocławek stanowiły osobne okręgi wyborcze. Bydgoskie miało wówczas 11 miejsc, Toruń 7, Włocławek 4. Trzykrotnie obowiązywała w XX stuleciu tzw. lista krajowa, dzięki której udało się wejść do parlamentu dodatkowym osobom z regionu. Od 2001 roku, a zatem pierwszych wyborów po powstaniu 16 województw, okręg bydgoski ma 12 miejsc, toruńsko-włocławski - 13.
Pierwsze wolne
Pierwsze w pełni wolne wybory odbyły się 27 października 1991 roku. Ich cechą była, jak w każdej młodej demokracji, oszałamiająca wówczas liczba ugrupowań. W okręgu bydgoskim zarejestrowało się 20 komitetów wyborczych, które zgłosiły 148 kandydatów. W okręgu toruńsko-włocławskim 190 chętnych figurowało na 23 listach.
<!** reklama>Indywidualnymi wygranymi byli w Bydgoszczy niedawni liderzy opozycji: Jan Rulewski (ponad 33 tys. głosów) i Antoni Tokarczuk (18410), których przedzielił „czerwony” Janusz Zemke (22192). W okręgu toruńsko-włocławskim sytuacja była niemal identyczna. Najwięcej głosów dostał Jan Wyrowiński (15561) przed Kazimierzem Nowakiem (SLD) i „desantem” z Wybrzeża, czyli Jackiem Merklem. Rekordzistami od drugiej strony okazali się dwaj kandydaci z okregu toruńsko-włocławskiego, Mariusz Wołos i Wojciech Kużaj (Polski Związek Zachodni), którzy zebrali odpowiednio 11 i 21 głosów.
Powrót lewicy
Kolejne wybory, przyspieszone, odbyły się w połowie planowanej kadencji, 19 września 1993 roku. Pośpiech przeszkodził jeszcze większemu rozbiciu niż dwa lata wcześniej, wydłużyły się za to listy. Teraz do Sejmu z okręgu bydgoskiego kandydowało 217 chętnych z 18 list, a w toruńskim i włocławskim łącznie aż 260 z 16.
<!** Image 3 align=right alt="Image 65252" sub="Jan Wyrowiński (obecnie PO) niezmiennie otrzymuje
w każdych wyborach po kilkanaście tysięcy głosów / Fot. Archiwum">Zdecydowanie górą była lewica. W Bydgoszczy wygrała Anna Bańkowska (40936) przed Januszem Zemke (33234), a honoru „Solidarności” bronił tylko Jan Rulewski (31270). W Toruniu i Włocławku najwięcej głosów padło na członków SLD - Mariana Żenkiewicza (20803), Kazimierza Nowaka (13298) i Stanisława Pawlaka (13283), a jedynym z centroprawicy w czołówce ponownie okazał się Jan Wyrowiński (12459). Tym razem wyborcy za najbardziej egzotyczne komitety uznali w Bydgoszczy Polską Wspólnotę Narodową, w Toruniu - Polską Partię Odnowy Kraju, a we Włocławku Komitet Naczelnej Organizacji Technicznej.
Pierwsze wybory po czteroletniej kadencji, 21 września 1997 roku, odbyły się według zmienionej ordynacji, mającej zapobiec zbyt dużemu rozbiciu w Sejmie. Spotkało się to natychmiast z reakcją komitetów wyborczych. Efektem było drastyczne ograniczenie zarówno list, jak i liczby chętnych. W Bydgoszczy z 11 komitetów kandydowało 163 pretendentów, w Toruniu z 11 - 114, a we Włocławku z 10 list tylko 61 osób.
Tym razem okazało się, jak wierny i zwarty jest elektorat postkomunistyczny. Choć wybory wygrała Akcja Wyborcza Solidarność, trójka byłych działaczy PZPR zebrała w Bydgoskiem najwięcej głosów (Anna Bańkowska 45547, Grzegorz Gruszka 36261 i Janusz Zemke 26913). To wówczas w Polskę poszło powiedzenie o bydgoskiej twierdzy lewicy. W Toruniu prawica wygrała, ale indywidualnie też nie miała się czym poszczycić. Michał Wojtczak był drugi (12236), a Anna Sobecka czwarta (11585). Wygrał Jerzy Wenderlich (38356). Również we Włocławku najlepiej „punktowali” SLD-owcy, Kazimierz Nowak i Marek Olewiński.
Starzy znajomi
W 2001 roku już na długo przed wyborami wiadomo było, że lewica tym razem wygra. Komitetów co prawda nie przybyło, ale zwiększyły się listy kandydatów (przybyło miejsc dla naszych okręgów w parlamencie w związku z likwidacją listy krajowej).
<!** Image 4 align=right alt="Image 65255" sub="Janusz Zemke w 1991 r. zdobył ponad 22 tys. głosów, w 1993 o 50 proc. więcej, w 1997 prawie 27 tys., w 2001 ponad 29 tys., a dwa lata temu - 33672. / Fot. Jacek Smarz">W Bydgoszczy startowało 212 pretendentów z 10 list, a w połączonym znów okręgu toruńsko-włocławskim 225 z 11 list. Jak można było oczekiwać, trzy najlepsze wyniki w Bydgoskiem uzyskali dokładnie ci sami kandydaci co 4 lata wcześniej. Okreg toruńsko-włocławski okazał się mniej skory do głosowania na lewicę. Najwięcej wyborców zaufało Jerzemu Wenderlichowi (52392), ale po nim największe poparcie otrzymali Anna Sobecka (18467) i Leszek Sułek z Samoobrony (10634).
Tym razem liczby kandydatów, którzy nie zebrali nawet stu głosów, poszły w dziesiątki. Wyborcy pomału przestawali wierzyć, że głos na egzotyczne partie lub doraźne wyborcze ugrupowania ma jakikolwiek sens. Rekordzistami minimalnego poparcia zostali w Bydgoskiem Aldona Pawluszak (Komitet Wyborczy Polskiej Unii Gospodarczej) - 13, a w okręgu toruńsko-włocławskim Alfred Tworek z KW Alternatywa Ruch Społeczny - ledwie 4 głosy.
Ostatnie wybory sprzed dwóch lat (25 września 2005 roku) przyniosły ponowne „rozpasanie” w liczbie zgłoszonych komitetów. Wynikało on z przeświadczenia, że wybory są doskonałą okazją do „pokazania się” za publiczne pieniądze w mediach. Stąd doraźnie zawiązywane komitety i dziesiątki kandydatów, którzy doskonale zdawali sobie sprawę, że żadnych szans nie mają, ale chcieli mieć swoje medialne „pięć minut”.
W Bydgoskiem wystartowało ostatecznie aż 350 kandydatów reprezentujących 18 komitetów, w okręgu toruńsko-włocławskim 338 z 17.
Indywidualnie w Bydgoszczy wygrał Janusz Zemke, „ostoja lewicy”, (33672), ale na kilku kolejnych miejscach uplasowali się jego polityczni przeciwnicy, jak Tomasz Markowski (17097) czy Teresa Piotrowska (16716). W okręgu toruńsko-włocławskim za to miał miejsce zdecydowany triumf prawicy: najwięcej głosów zebrał Antoni Mężydło (16229), przed Anną Sobecką i Janem Wyrowińskim. Jerzego Wendrlicha wyprzedził jeszcze Mirosław Krajewski z Samoobrony.
Komitety zawiązywane w celach marketingowych zebrały odpowiedni plon w postaci kuriozalnych wyników. Niekiedy nikt z kilkunastoosobowej listy nie zdobył nawet stu głosów. W Bydgoszczy Włodzimierz Marnocha z Inicjatywy RP miał tylko jeden głos (zapewne swój własny), dalszych 9 osób poniżej 10. W okręgu toruńsko-włocławskim rekordzistą stał się z tejże Inicjatywy RP Robert Pencak - 3 głosy.
Spośród znanych osób kandydujących w naszym regionie, znaleźliśmy tylko jedną, która startowała do Sejmu we wszystkich sześciu wyborach (łącznie z nadchodzącymi). Mało tego, we wszystkich wygrywała! To Janusz Zemke, który w 1991 roku zdobył ponad 22 tys. głosów, w 1993 o 50 proc. więcej, w 1997 prawie 27 tys., w 2001 ponad 29 tys., a przed dwoma laty 33672.
Więcej jest polityków, którzy jedne wybory sobie „odpuścili”, bądź kandydowali wówczas do Senatu. To Stefan Pastuszewski, Grzegorz Schreiber, Maciej Eckhardt, Wojciech Mojzesowicz, Anna Bańkowska, Marian Filar, Jerzy Wenderlich i Zbigniew Sosnowski.
Porażki liderów
Nie zawsze „jedynka” na liście gwarantowała sukces. Jedną z najbardziej spektakularnych porażek poniósł w 1997 roku lider listy Ruchu Odbudowy Polski w Bydgoskiem, Jerzy Szczotka (2336 głosów), gdy Radosław Sikorski, numer 2, miał ich aż ponad 7 tys.
W 1991 roku w naszym regionie aż w 8 przypadkach najwięcej głosów zdobywali kandydaci nieumieszczeni na pierwszym miejscu. Dwa lata później takich przypadków było już tylko 5 (w tym jedna „szóstka”). Później sztaby wyborcze miały już lepsze rozeznanie, liderów pokonywały tylko „dwójki”.
Dwa lata temu „odkryto” siłę ostatniego miejsca na liście. Na taki pomysł wpadła „telewizyjna twarz” Sławomir Jeneralski, który wszedł do Sejmu z listy SLD z ostatniej, 22. pozycji na liście! Z kolei na toruńsko-włocławskiej liście PSL Andrzej Kłopotek z ostatniego, 25. miejsca zdobył drugi wynik.