Dni sądnej kanikuły

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/jakubowski_jaroslaw.jpg" >Nie od dziś wiadomo, że polska Temida jest - delikatnie mówiąc - nierychliwa, natomiast w wakacje jej tętno spada jeszcze bardziej. Wystarczy przejść się sądowym korytarzem - tam, gdzie jeszcze miesiąc temu na rozprawy czekały tłumy, dzisiaj widać tylko pojedynczych interesantów. Wyjątkiem są nieśmiertelne sprawy małżeńskie. Rozwody i separacje zapełniają wokandy niezależnie od pory roku.

Siłą rzeczy ich załatwienie trwa latem dłużej niż poza sezonem, bo sędzia też człowiek i wypocząć musi. Pytanie tylko, czy nie można lepiej zorganizować pracy wymiaru sprawiedliwości, tak żeby obywatel nie odczuwał tego, że jest sezon urlopowy. Wyobraźmy sobie, że w ten sam sposób policjanci tłumaczą, dlaczego nie ścigają przestępców, a lekarze - dlaczego nie leczą tylu pacjentów, ilu by należało. Na letnią zadyszkę i chroniczną anemię polskiego wymiaru sprawiedliwości jest tylko jedno lekarstwo: więcej rąk (i głów) do pracy!

<!** reklama>Absolwentów prawa nasze uniwersytety produkują mnóstwo, ale niestety, jakoś nie przekłada się to na liczbę sędziów czy referendarzy. Tłumaczenie Ministerstwa Sprawiedliwości brzmi niezmiennie już od lat: nie stać nas na radykalne zwiększenie liczby etatów w sądach. Rzeczniczka resortu jak lwica broni tezy, że obywatel nie musi wcale odczuwać na własnej skórze, że trwa sądowa kanikuła. Że wszystko zależy od tego, jak sąd zorganizuje sobie pracę. Wolne żarty. Sądy to nie prywatne spółki, to część systemu, którym Ministerstwo Sprawiedliwości zawiaduje. Jeśli system nie zostanie wzmocniony, to dalej będziemy mieli do czynienia z wakacyjnymi spadkami tętna Temidy. Oby nie była potrzebna reanimacja.