[break]
Posiadacze najświeższych praw jazdy muszą się mieć na baczności. Nowe zasady obowiązywać zaczną także w przypadku osób, które osiągnęły granicę 24 punktów karnych i zaliczyć będą musiały doszkolenie.
Młody w kwarantannie
Uspokajamy: egzamin pozostaje bez zmian. Zaliczyć trzeba będzie jednak dodatkowe szkolenie oraz przejść przez tzw. okres próbny, przez niektórych nazywany już dwuletnią „kwarantanną”.
Szkolenia polegać mają na odbyciu dwóch dodatkowych godzin zajęć w wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego. Ich łączny koszt to 100 złotych. Dwa razy tyle zapłacić trzeba będzie za godzinę dodatkowego szkolenia w ośrodku doskonalenia techniki jazdy (ODTJ). Tu na tak zwanej płycie poślizgowej młody kierowca przekona się, czym jest poślizg i zdobędzie podstawy wiedzy, jak z bezpiecznie z niego wyjść. Szkolenie odbyć się musi pomiędzy 4 a 8 miesiącem okresu próbnego.
- Przygotowujemy się do kursów teoretycznych - mówi Tomasz Szoch, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy. - Dobrze, że będzie też choćby ta godzina w ODTJ. Młody kierowca pewnie niewiele się podczas niej nauczy, jednak samo pokazanie, jak groźny mogą być poślizg i utrata panowania nad pojazdem, warte jest docenienia.
PRZECZYTAJ:Zaliczyć zajęcia z poślizgu
Podobnie uważa Włodzimierz Strzała, dyrektor bydgoskiego oddziału Polskiego Związku Motorowego. To PZMot dysponuje w Bydgoszczy ODTJ, a w nim, m.in., płytą poślizgową.
- Aktualnie nie odnotowujemy zwiększonego zainteresowania doszkalaniem, ale mamy nadzieję, że się to zmieni. Co prawda, od pewnego czasu obserwujemy większą kulturę jazdy Polaków, ale w dalszym ciągu brakuje im praktyki. Nadal często na naszych drogach spotkać możemy kierowców nieporadnych, zdenerwowanych samym faktem, że siedzą za kierownicą.
Nadal podstawowy kurs prowadzenia auta nie daje jego uczestnikom niezbędnej dawki wiedzy i praktyki, potrzebnej na drodze, jednak zmiany - według naszych rozmówców - idą w dobrym kierunku. Im więcej praktyki, świadomości tego, czego możemy oczekiwać na drodze, tym w rezultacie bezpieczniej.
Na ostatnią godzinę
Istnieje niebezpieczeństwo, że młodzi kierowcy, polskim obyczajem, zgłoszą się do odbycia dodatkowego kursu tuż przed upłynięciem terminu.
- Warto pomyśleć i pojawić się u nas zaraz po odbiorze prawa jazdy, by umówić się na kurs może jeszcze w kwietniu lub maju - apeluje Tomasz Szoch. - Jeżeli większość, a będzie to zapewne kilka tysięcy osób, przyjdzie w połowie sierpnia, fizycznie nie zdążymy ich przeszkolić.
Tego samego boją się w PZM-ocie. Związek kupił nowe samochody, infrastruktura będzie przygotowana - nic, tylko się szkolić.
- Jak znam rodaków, będą czekać - przewiduje Włodzimierz Strzała. - Jednak nawet przy dwunastogodzinnym dniu pracy w ośrodku możemy nie zdążyć przyjąć wszystkich w sierpniu. Apeluję zatem o rozsądek.
Bez egzaminu...
Znacząca zmiana zajdzie w przypadku kierowców przekraczających poziom 24 punktów karnych, a posiadających dłuższy niż rok staż za kółkiem. Dotychczas kierowani byli na egzamin sprawdzający, jeżeli nie wykorzystali swoistego koła ratunkowego w postaci kursu redukującego. Raz na pół roku można było pozbyć się sześciu punktów karnych. Taki sześciogodzinny kurs kosztował około 300 złotych. Delikwent zapisywał się nań dobrowolnie, kiedy zbliżał się do magicznej granicy 24 pkt i nie chciał ryzykować utraty prawka. Szczególnie chętnie korzystali z tej furtki kierowcy zawodowi.
- Od stycznia limity pozostają na tym samym poziomie, ale kursy z egzaminami znikną - wyjaśnia Tomasz Szoch. - Pozostanie kurs w nowej, 28-godzinnej formule. Obejmie zagadnienia omawiające przyczyny naruszania przepisów, problematykę wypadków, symulację sytuacji na drogach i psychologiczne aspekty jazdy.
Kursu nie będzie można rozpocząć jeszcze przed przekroczeniem granicy: wezwanie do jego odbycia dostaniemy po zgromadzeniu co najmniej 24 punktów. Kosztować będzie 500 zł.