Może więc tego członka udobrucham wyznaniem, że dostaliśmy z żoną za swoje. Omara przejęliśmy ciemną nocą pod sklepem. Młody budowlaniec, który oddał nam go wraz z krótką smyczą i przyciasną obrożą, powiedział tylko, że zabrał psa od złych ludzi i że wabi się Demon. Pierwszą naszą decyzją właścicielską było zatem przechrzczenie Demona na Omara. Szybko jednak okazało się, że Demon było imieniem znaczącym.
Omar od razu usiłował przejąć władzę w domu. I nie tylko w domu. Dziś nawet ogród to dla niego za mało. Regularnie odnajduje niewidoczne dla nas słabsze punkty w ogrodzeniu i czmycha na drogę. Nie odchodzi daleko, najczęściej biega wokół bramy, łypiąc na nas z kpiną w oczach. I wraca, kiedy mu się ta zabawa znudzi...
Czy lepiej byłoby dla Omara, gdybym nie szukał go na portalu? A czy lepiej byłoby dla innych psów i kotów, gdyby nie stawały się prezentem pod choinkę? Owszem, los niektórych jest potem opłakany. Ale sądzę, że większość takich prezentów trafia w dobre ręce.
