Dawno temu pracujący lud miast i wsi wychodził na ulicę z potrzeby serca, później maszerował także na wyraźne życzenie pierwszych sekretarzy...
<!** Image 2 align=none alt="Image 171187" sub="W organizowanych w Bydgoszczy pochodach pierwszomajowych (na zdjęciu pochód w 1980 roku) uczestniczyli przedstawiciele władz, zakładów pracy, szkół, mediów. Mile widziane były odświętne stroje i firmowe emblematy Fot. archiwum">
To „życzenie” wielu wspomina dziś jako rozkaz. Pani Bożena w latach 60. pracowała w dużej firmie budowlanej w Bydgoszczy. - Przed pochodem robiona była lista obecności. Kto się na nią nie wpisał, mógł zapomnieć w najbliższym czasie o awansie czy jakiejś podwyżce - wspomina wiekowa dziś biuralistka. Pan Marian, syn tapicera z Torunia, wie, że maszerując można było złapać punkty. - Tata lubił wypić, a później rozrabiać. Naraził się kiedyś dyrekcji zakładu. Choć był świetnym fachowcem, grożono mu zwolnieniem. Wtedy ojciec postanowił wybrać się w ramach pracowniczej pokuty na pochód pierwszomajowy. Bardzo się w czasie marszu udzielał, więc sprawa zwolnienia z pracy odeszła w zapomnienie...
Kochani żużlowcy...
Najwięcej uciechy z poczynań dorosłych miały oczywiście dzieci. Pan Jarosław, bydgoszczanin, pochody uwielbiał. - W latach 60. to było wielkie wydarzenie. Całe rodziny wylegały na ulicę, by popatrzeć na kolorową defiladę. Maszerowali sportowcy. Moi ukochani żużlowcy jechali na motorach, piłkarze szli w strojach, kopiąc cały czas piłkę. Na platformach akrobaci. Szli nawet hokeiści. Teraz rozumiem, jak bardzo się męczyli w upalne dni zakuci w te swoje stroje...
<!** reklama>
Wabikiem na pierwszomajowiczów były sklepowe rarytasy. 1 maja w sklepach można było kupić cytryny, pomarańcze, mięso, m.in. tak pożądane przez klienta parówki. Pan Jarosław przypomina sobie, że tylko w tym dniu sprzedawano coca-colę. Kierownicy sklepów zmądrzyli się i rozentuzjazmowanych klientów wpuszczali dopiero po pochodzie. Co to były za dzikie tłumy...
Nie tylko wokół sklepów kłębili się ludzie pracy. Z ciężarówek także sprzedawane były wspomniane już parówki. Ludzie zajadali przysmak na miejscu, zabierali też serdelki do domu.
Wata cukrowa, lemoniada w woreczku, cukierki - groszki w laseczkach, obwarzanki, orkiestry dęte, potańcówki. Przecież dla dzieciaków to był raj! A jaki biznes! - Z kolegami zbieraliśmy po pierwszym maja butelki - mówi pan Stefan. - Butelka kosztowała wtedy złotówkę. Kasy mieliśmy po pochodzie jak lodu!
Szturmówki w dłoń!
- Dzieci do klasy czwartej były zwolnione z marszu - przypomina sobie Józef Kotarski z Inowrocławia. - Gorzej w liceum. Ubrani na galowo stawialiśmy się w szkole pod groźbą obniżenia oceny ze sprawowania. Nie chciało się nikomu stać dwóch godzin w pełnym słońcu, więc po podpisaniu listy, zwiewaliśmy. Nauczyciele znaleźli na nas sposób. Przydzielali imiennie szturmówki, z których trzeba było się rozliczyć. Czasem gdzieś pod szkołą leżał później stos porzuconych flag...
- A ja szturmówki nieść nie chciałam - mówi była uczennica technikum kolejowego. - Wylądowałam za karę na dywaniku u dyrektora. Moi rodzice byli wzywani do szkoły. Sprawę wyciszono...
- Nigdy nie lubiłam tej politycznej otoczki - wspomina pani Maria, emerytowana pracownica Fabryki Kabli. - Festyn, tak, komuna, nie. Raz przed majówką przyjechał do miasta Gierek. Ile było sprzątania w zakładzie, a potem musieliśmy rzucać mu pod nogi kwiaty. Kto to słyszał... Trzymałam transparent z napisem „Niech żyje Gierek”. A on krzyczał: Pomożecie!? A później pochód. Smażenie się na słońcu w centrum Bydgoszczy.
Trasy pochodu zmieniały się. Pan Marian Witkowski z Torunia pamięta, że grupa formowała się na Nowym Rynku, potem ruszała ul. Królowej Jadwigi i Szeroką, trybuna zaś stała przed ratuszem. Wśród defilujących najwięcej było studentów, którzy pochód traktowali zazwyczaj jako wstęp do juwenaliów. Wstęp, ale oczywiście jeszcze bez wygłupów.
Ciekawostki
Pochody zwykle rozpoczynały się od wspólnego wysłuchania/odśpiewania „Międzynarodówki”.
Na ulicach stały kolumny, z których dobiegała transmisja moskiewskiego pochodu (zaczynał się o 9.00 polskiego czasu).
Podczas bydgoskiego pochodu ktoś wypuścił w miasto świnię pomalowaną na czerwono, z napisem: PZPR...
Wieszanie flagi było obowiązkiem. Trzeba ją było jednak zdjąć pod groźbą mandatu przed 3 maja...