Wiele osób wspomina bibliotekę z czasów swojej młodości jako duszną klitkę pełną starych książek...
<!** Image 2 align=right alt="Image 138504" sub="Filia Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu - biblioteka stara się być atrakcyjna dla najmłodszych czytelników / Fot. Adam Zakrzewski">- Pamiętam, że gdy jeszcze kilkanaście lat temu przychodziłam zapytać o jakiś tytuł, panie bibliotekarki były wyraźnie zirytowane, że ktoś zakłóca im błogi odpoczynek przy kawie. Brakowało nowości wydawniczych, a książki były zabrudzone i zniszczone - wspomina 33-letnia Dorota Ewertowska.
Komu poczciwa encyklopedia?
Z czasem, wraz z rozwojem różnych technologii, bibliotekarze obserwowali stopniowy odpływ czytelników.
- Okres świetności bibliotek przypadł na lata 60. i 70. ubiegłego wieku, kiedy nie było komputera, Internetu ani telewizji kablowej - mówi Łukasz Wudarski, koordynator Dyskusyjnego Klubu Książki z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej - Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu.
<!** reklama>W dobie powszechnego dostępu do wirtualnej sieci coraz rzadziej korzysta się też z fachowej wiedzy, dostępnej na bibliotecznych półkach.
Mniejszą popularnością cieszą się między innymi encyklopedie. Choć, jak zapewniają bibliotekarze, są ciągle potrzebne.
- Owszem w Internecie dostępnych jest sporo materiałów, ale przecież nie wszyscy czytelnicy korzystają z internetowej encyklopedii „Wikipedia”, uważając, że jest jedynym źródłem informacji. Wiadomo też, że zamieszczone tam informacje nie są weryfikowane - mówi zastępca dyrektora do spraw wdrożeń i zarządzania infrastrukturą Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej - Książnicy Kopernikańskiej Radosław Skudlarski. - Ponadto mamy największy w województwie zbiór materiałów regionalnych, który cieszy się dużym zainteresowaniem wielu naszych czytelników.
Zasoby biblioteczne są nadal niezwykle cenne także dla tych miłośników książek, których odstraszają zbyt wysokie ceny w księgarniach.
Studentka z emerytką
- Jestem studentką. Dostaję stypendia - socjalne i naukowe. Nie są jednak na tyle wysokie, żeby stać mnie było na zakup wszystkich książek, jakie chciałabym przeczytać. Muszę kupić podręczniki, ale na książki czytane tylko dla przyjemności nie starcza mi już pieniędzy. Korzystam więc z bibliotek i dzięki temu mogą się rozkoszować lekturą - mówi 22-letnia Emilia Wawrzyńska.
W podobnej sytuacji jest emerytka, pani Maria Wiewiórska, która ma osiemset złotych emerytury.
- Muszę opłacić rachunki, czynsz, kupić leki i jedzenie i niewiele mi zostaje. Raz na trzy miesiące kupuję jakąś wymarzoną książkę, ale na więcej mnie nie stać. Cieszę się, że istnieją biblioteki, bo dzięki nim mogę nadal dużo czytać.
I wodzirej, i instruktor
- Naszymi czytelnikami są zarówno licealiści, studenci jak i ludzie starsi. Obecnie ich liczba ustabilizowała się i utrzymuje się na stałym poziomie - około 50 tysięcy osób - mówi dyrektorka Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy, Ewa Stelmachowska.
Zmienia się za to zawód bibliotekarza. Wprawdzie nadal wypożycza on książki, ale to tylko jeden z licznych obowiązków. Zajmuje się także organizowaniem gier i zabaw bibliotecznych dla dzieci, uczy obsługi komputera osoby starsze.
- Przekonałam się, że komputer nie gryzie. Dziś już swobodnie przeglądam strony w Internecie i wysyłam e-maile do znajomych - zapewnia pani Marta, uczestniczka jednego z takich szkoleń.
Kserokopia zamiast książki?
Nowoczesność ma także swoje ciemne strony. Wielu studentów przychodzi do czytelni i prosi o możliwość zabrania wybranej pozycji do punktu ksero.
- Po co mam siedzieć w bibliotece, jeśli mogę poczytać w domu. Na odbitkach mogę podkreślić wybrane fragmenty albo zaznaczyć je markerem - mówi 23-letnia Agata.
Takie procedury nie są legalne, co stanowczo podkreślają pracownicy bibliotek.
- Żadna biblioteka nie może pozwolić na kopiowanie książek objętych prawem autorskim. Nie wyobrażam sobie, aby nasi pracownicy pozwalali kopiować książki znajdujące się pod ochroną tych praw, tzn. wydane po 1939 roku. Odpowiedzialność za takie kserowanie leży po stronie tego, kto wykonuje usługę i tego, kto ją zleca - wyjaśnia Radosław Skudlarski.
Jedna lektura na dwa lata
A czy czeka nas stopniowy zanik czytelnictwa?
Filolodzy zauważyli, że młodzi czytają coraz mniej i skupiają się głównie na podręcznikach i lekturach obowiązkowych. Przy okazji zeszłorocznego Festiwalu Książki w Toruniu dr Rafał Moczkodan z Wydziału Filologicznego UMK zastanawiał się w wywiadzie dla naszej gazety nad przyszłością książki.
- Przed rokiem 1989 każdy, kto chciał obcować z kulturą, sięgał przede wszystkim po książkę. Dlatego nauczone czytania osoby starsze, przeważnie emeryci, z chęcią czytają. Dzieci i młodzież mają zupełnie inne rozrywki. Przeprowadzono badania, które wykazały, że przeciętny Polak czyta jedną książkę na dwa lata. Wielu rodaków nie ma nawet jednej książki w domu! Nie ma co się jednak obrażać - taka jest rzeczywistość. Może trzeba założyć, że czytanie nie jest dla wszystkich i powoli staje się elitarną formą rozrywki, która wymaga czasu i wysiłku? - zastanawiał się dr Rafał Moczkodan.