Każda nowa elewacja - nieważne w centrum czy na peryferiach miasta - ma szczęście, jeśli wytrzyma miesiąc bez wizyty nocnego artysty. Obsmarowanie odremontowanej ściany biorą sobie za punkt honoru i zadanie, które musi być wykonane. Przy czym znak jednego wandala na ścianie jest zaproszeniem dla innych, którzy z lubością - obok nabazgranego tagu - domalują swój.
Efekt takiej działalności można zobaczyć z reprezentacyjnej Wyspy Młyńskiej, z której widać niedawno wyremontowaną nieruchomość przy ulicy Przyrzecze 15. Niedawno zyskała dodatkową „ozdobę”, którą zafundowali graficiarze. Jeszcze gorzej jest z nowiutkim dworcem Bydgoszcz Leśna. Podziemne przejście - które nie jest monitorowane ani strzeżone - stało się galerią bohomazów. Winda - o ile działa, bo wandale uwielbiają coś z niej wykręcić, wydłubać albo chociaż coś w niej zbić - w środku też wymalowana jest tagami.
Miasto przygniatają wręcz napisy z hasłami wyjętymi z więziennego slangu, które godzą w byłego właściciela Zawiszy Radosława Osucha. Są wszędzie - na kamienicach, świeżo odnowionych blokach spółdzielni mieszkaniowych czy na przystankach komunikacji miejskiej. Osucha co prawda w Bydgoszczy już dawno nie ma, ale ciągle pozostały po nim setki szkalujących go napisów. A każde takie działanie to realne straty dla zarządców i właścicieli.
Kilka tysięcy za budynek
- Szkoda przy ul. Przyrzecze 15 została zgłoszona na policję oraz do ubezpieczyciela. Po uzyskaniu wyceny usunięcia graffiti od wykonawcy, ostateczną decyzję o zamalowaniu podejmie wspólnota mieszkaniowa - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzecznik ADM. - Jeżeli cokolwiek pojawia się na elewacjach budynków gminnych, usunięcie na zasadzie jednorazowej usługi zlecamy firmie zewnętrznej - zazwyczaj w ramach konserwacji. Koszt usługi zależny jest od powierzchni zniszczonej części elewacji, jednak w skali roku, łącznie może to być kwota nawet kilku tysięcy złotych - przyznaje rzecznik.
Sto tysięcy za wiaty
Straty, jakie ponosi ZDMiKP w związku z działalnością wandali, głównie graficiarzy, szacowane są na około 100 tysięcy złotych rocznie.
- To koszty czyszczenia wiat przystankowych, wymiany zamalowanych, zniszczonych czy spalonych rozkładów jazdy czy wybitych szyb z pleksi - tłumaczy Krzysztof Kosiedowski, rzecznik ZDMiKP w Bydgoszczy.
MZK też borykają się z wandalizmem. Wystarczyła chwila nieuwagi, a stojący w zajezdni tramwaj z PESY zyskał nowe „autorskie” malowidło. Nie da się go usunąć - trzeba było wymieniać cały ogromny fragment tramwaju.
Niektórzy rzucili hasło powrotu do zwyczaju nagradzania tych, którzy bezpośrednio przyczynili się do ujawnienia graficiarzy. Taką nowinkę wprowadzono za czasów prezydentury Konstantego Dombrowicza, a za pomoc w zidentyfikowaniu „malarza” oferowano 1000 zł.
- Wykonanie napisu na ścianie to kwestia kilkudziesięciu sekund, trudno w takiej sytuacji o zatrzymanie na gorącym uczynku. Bardzo pomaga nam jednak monitoring. Dzięki jego pracownikom udało się zatrzymać wandali - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy.
Monitoring jest rozszerzany, co niekiedy zaskakuje sprawców. Tak wpadli wandale niszczący nowy plac zabaw przy śluzie miejskiej.