Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czuję się jak towar na ladzie

Krzysztof Lubczyński/mwmedia
Rozmowa z aktorem i politykiem BRONISŁAWEM CIEŚLAKIEM

„Telewizja, eksponując moją osobę w krótkiej, ale intensywnej akcji promocyjnej „Mroku” na kilka dni przed emisją, być może strzeliła sobie w stopę, bo sugerując sensacyjność mojego powrotu, wzbudziła nadmierne oczekiwania widzów. Tymczasem ja bardzo uczciwie mówiłem: kochani, nie podniecajcie się, bo to nie jest powrót Borewicza, ani kontynuacja „07 zgłoś się”.

Rozmowa z aktorem i politykiem BRONISŁAWEM CIEŚLAKIEM.

Wiele lat po roli porucznika Borewicza w „07 zgłoś się” wrócił Pan na ekran telewizyjny w kryminalnym serialu „Mrok”. To była dla Pana pierwsza propozycja roli po latach?

<!** Image 2 align=right alt="Image 44950" >Nie. Otrzymywałem je w ostatnich latach dość często, ale ponieważ na parę ładnych lat, na dobre i na złe, związałem się z polityką, więc odrzucałem je stanowczo, od razu. Średnio raz na rok, przez parę lat, odzywał się telefon i namawiano mnie, żebym sobie przypomniał, że bawiłem się kiedyś w aktorstwo. Wszystkie te rozmowy ucinałem na starcie, mówiąc, żeby nawet nie próbowali mnie namawiać, bo szkoda ich czasu. Mówiłem, że to niewykonalne, że zajmuję się czym innym. Nie pytałem nawet, o co chodzi w scenariuszu, o jaki gatunek filmu i kto go reżyseruje.

Nawet to Pana nie interesowało?

Powiem tak: bałem się do tego zbliżać, podejrzewając, że mógłbym połknąć haczyk i gdy odmówię, to będzie mi żal. Co prawda, jeden raz, podczas mojego posłowania, złamałem zasadę niemieszania się do filmu, przyjmując propozycję reżysera Ryszarda Bugajskiego, który poprosił mnie o przyjęcie nietypowej aktorskiej roli narratora w serialu „Tak czy nie”. Zrobiłem to w dwie wolne niedziele, bez uszczerbku

dla zajęć sejmowych. O tym, że jakoś wewnętrznie mnie jednak ciągnęło do tych spraw, niech świadczy fakt, że raz do roku odnawiam kontakty z zaprzyjaźnionym środowiskiem filmowym, jeżdżąc na festiwale filmowe w Gdyni. Tam nadrabiam zaległości towarzyskie i oglądam nowe polskie filmy. Nawet w ubiegłym roku, w szczycie kampanii wyborczej, zamiast jechać na kapuściane dożynki do Charśnicy, pojechałem do Gdyni. Niektórzy żartowali, że to kosztowało mnie przegraną w wyborach. Jednak po wyborach już takich przeszkód nie miałem i dwa tygodnie po nich otrzymałem propozycję wzięcia roli od firmy „Skorpion”, producenta serialu „Mrok”.

Kiedy nakręciliście serial „Mrok”?

Dość dawno. Zdjęcia zakończono w styczniu 2006. Potem Przemek Bluszcz, odtwórca roli Grosza, mówił, że może spotkamy się znowu w maju, bo scenarzysta pisze kolejne odcinki, ale potem zapanowała cisza. Następnie doszło do rewolucji kadrowej w telewizji, więc ludzie zamawiający „Mrok” poszli na trawę. Z nowymi władzami TVP nie mam kontaktu, mimo że pan Wildstein jest moim imiennikiem i kiedyś nawet poznałem go w Krakowie. Otrzymywałem sygnały, że „Mrok” będzie wyemitowany wiosną, a także zadzwoniono do mnie z pytaniem, co robię w lipcu, bo zaczynają kolejne zdjęcia. Do tych zdjęć jednak nie doszło, a potem dowiedziałem się, że zrobione już odcinki będą emitowane jesienią, choć usłyszałem też, że nastąpi to dopiero w styczniu 2007, jako że w telewizji publicznej idą jeszcze „Oficerowie”. I oto kilkanaście dni temu zadzwoniła do mnie nie telewizja czy producent, lecz pewna dziennikarka z informacją, że wie z ramówki, że emisja „Mroku” rusza 28 listopada.

Nie podejrzewał Pan, że opóźnianie emisji mogło się wiązać z udziałem w filmie właśnie Pana, osoby o jednoznacznej konotacji politycznej, mało strawnej dla obecnych władz z Woronicza?

Nie jestem człowiekiem tak nieskromnym, żeby coś takiego podejrzewać. Myślę, że nie, ale gdyby tak było, jak Pan zdaje mi się sugeruje w pytaniu, to dowodziłoby to jakiejś piramidalnej, horrendalnej dewiacji umysłowej nadzorców telewizji. Zakładam i wierzę, że tak nie było. Gdyby to przypuszczenie miało być zasadne, to zabrakłoby mi słów na określenie tego. Nie, nie chcę nawet tak myśleć, żeby nie zwariować.

Miał Pan okazję zobaczyć efekt swojej pracy?

<!** reklama left>Jeden odcinek z ośmiu, nagrany na DVD, Jacek Borcuch mi podesłał, ale akurat nie ten pierwszy, więc patrzyłem na siebie jako widz. Reszty jeszcze nie widziałem.

Pana rola jest niewielka, drugoplanowa, ale serial reklamowany jest jako powrót Borewicza...

No właśnie, o tym chcę powiedzieć. Telewizja, eksponując w krótkiej, ale intensywnej akcji promocyjnej na kilka dni przed emisją, moją osobę, być może strzeliła sobie w stopę, bo sugerując sensacyjność mojego powrotu, wzbudziła nadmierne oczekiwania widzów. Tymczasem ja ekipom prasowym i telewizyjnym, które przyjeżdżały na plan „Mroku” bardzo uczciwie mówiłem: kochani, nie podniecajcie się, bo to nie jest powrót Borewicza, ani kontynuacja „07 zgłoś się”, a ja nie gram w tym serialu jakiejś roli rozstrzygającej. Przywoływałem natomiast mojego serialowego partnera Przemka Bluszcza, aktora teatralnego z Legnicy, początkującego w filmach i namawiałem, by porozmawiali raczej z nim, bo to on za chwilę będzie bardzo popularny. Wołałem też debiutantkę, Magdę Popławską i prosiłem, żeby zrobili dziewczynie ładne zdjęcie i ją pokazali. Mogłem gadać, a w tydzień później, w jakiejś kolorówce, znalazłem reportażyk pt. „Powrót porucznika Borewicza”.

Świadczy to pochlebnie o stałej popularności „O7 zgłoś się” i Pana roli...

Tak, rozumiem, że legenda „07” i Borewicza jest reklamonośna. Jednak zdecydowanie przesadzono, a ja poczułem się jak towar wystawiony na ladę, ale niekoniecznie zgodny z opakowaniem, choć to dla mnie osobiście miłe, zgodne z zasadą: „Źle, dobrze, byle po nazwisku”. Jako człowiek, który otarł się o politykę powiedziałbym, że wolę jednak, by zapowiedzi były zgodne z tym, co się potem dostaje. Inaczej będzie tak, jak często bywa z obietnicami wyborczymi. Niemniej to miłe, że moja rola i „07 zgłoś się” są nadal popularne i nawet w ramach akcji promocyjnej edycji tego serialu na DVD tu i ówdzie spotykam się z fanami „07”.

Jakie były uzgodnienia z reżyserem, co do charakteru Pana roli?

Co prawda Modest Strumiłło to nie jest Borewicz, ale jednak metrykalnie dziś mu odpowiada i ma jego zmienioną twarz. Skoro bardzo długo pracuje już w policyjnym fachu, to niejedno widział i niejednego doświadczył, pod niejednym komendantem i w niejednym ustroju. Czasy się zmieniają, ale jak policja próbuje sięgnąć po kogoś z establishmentu, to odzywają się rozliczne telefony. A ponieważ mój młody podwładny, Grosz, grany przez Przemka, jeszcze wierzy w jakieś ideały, więc była okazja do zbudowania ciekawego napięcia psychologicznego między tymi postaciami.

„O7 zgłoś się” realizował doświadczony już reżyser Krzysztof Szmagier, natomiast Jacek Borcuch, to reżyser początkujący. Czy łatwo mu Pan zaufał?

Tak, tym bardziej, że miał już na swoim koncie ciekawy debiut kinowy „Tulipany”, w którym główne role zagrali moi nawet nieco starsi koledzy Janek Nowicki, Zygmunt Malanowicz, Tadek Pluciński, czyli mocno starsi panowie trzej oraz Małgosia Braunek. Jacek odnosi się z wielkim ciepłem i atencją do aktorów, którzy mogliby być jego ojcami. Kiedy zapytałem go, skąd się to u niego bierze, odpowiedział, rozczulająco, że ma wrażenie, iż w jego pokoleniu nie ma mężczyzn. Słysząc taki wyrafinowany komplement, człowiek pada plackiem i zaczyna się zupełnie inna rozmowa. Oczywiście Borcuch przesadził, bo nikt mi nie powie, że Borys Szyc albo Paweł Małaszyński nie są mężczyznami, niemniej taki komplement pozostaje bardzo ujmujący.

Na koniec pytanie, do byłego posła Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ciągnie Pana do polityki?

Nie, bo jestem mocno polityką poparzony, ale nie dlatego, że ja przegrałem, lecz dlatego, że myśmy przegrali i to sromotnie. I niech mi nikt nie wmawia, że jest cacy. Przegraliśmy na własną prośbę i nie szukam usprawiedliwień zewnętrznych. Swoje widziałem, swoje wiem. Wiem, że od polityki nie ma ucieczki, ale ja chyba swoją przygodę polityczną zakończyłem. Samorządowe wybory w Krakowie były dla lewicy druzgocącym fiaskiem. Po raz pierwszy w demokratycznej Polsce lewica nie wprowadziła nikogo do Rady Miasta Krakowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!