Stefan Czarnecki cieszy się każdą przeżytą chwilą. Minione wydarzenia i ludzi z nimi związanych stara się uwiecznić, w literaturze i na tablicach pamiątkowych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 138993" sub="Stefan Czarnecki ma duszę działacza, lubi wspomnienia przy kominku i z nadzieją patrzy w przyszłość / Fot. Maria Warda">Żnińskie Towarzystwo Kulturalne, któremu szefuje Pan od 2004 roku, przygotowuje się do jubileuszu? Pamięta Pan ludzi, którzy je tworzyli?
Żnińskie Towarzystwo Kulturalne założono 13 listopada 1964 roku. Sercem nowej wówczas organizacji był Zbigniew Skorwider, który prowadził księgarnię. To u niego odbywały się bardzo interesujące spotkania, a przychodziło na nie wielu młodych inteligentów Żnina. Pierwszym prezesem był lekarz Klemens Frider, a po nim funkcję przejął Andrzej Hoffmann także lekarz, późniejszy dyrektor szpitala.
Towarzystwo było zatem kuźnią elit naszego miasta. Takie nazwiska jak Hoffmann, Elżbieta Żurawska, czy państwo Balscy, do dziś w Żninie wiele znaczą...
Tak, to byli ludzie, którzy w dziedzinie kultury chcieli coś robić dla Żnina. Chciałbym tu wspomnieć Józefa Moize, Franciszka Nowaka, Bogdana Rucińskiego, Jana Jurkiewicza, Stanisława Czabańskiego, Janusza Księskiego. Dorobek minionego 45-lecia jest ogromny. Po latach okazuje się, że ich działalność była potrzebna, bo ocalili od zapomnienia wiele pamiątek.
<!** reklama>Oni zrobili wiele, ale naśladowców raczej nie mają. Mam wrażenie, że dziś w Żninie nie ma elit. Są lekarze, dyrektorzy, samorządowcy, ale brakuje ludzi, którzy wyrośli ponad swoje zawody. Co Pan na to?
Dziś wszyscy żyją w biegu. Ludzie chcą raczej mieć, a nie być. My jako towarzystwo chcemy to zmienić. Robimy wiele, aby zachować od zapomnienia nieprzeciętnych mieszkańców Żnina. Wydajemy książki z ich życiorysami, wykonujemy tablice poświęcone ich pamięci, które są zawieszane na budynkach, gdzie mieszkali. Ubolewam, że nie da się ani zwarzyć, ani zmierzyć, kto ma być tym pierwszym uhonorowanym, ale już na wielu budynkach są takie tabliczki.
A jakby Pan określił siebie. Do czego Pan dąży, o czym marzy?
Powtarzam za Faustem Goethego „Trwaj chwilo jesteś piękna”. Bo cieszę się z wielu rzeczy, które udało mi się zrobić. Przygodę życia przeżyłem w sporcie motorowodnym, jako działacz Polskiego Związku Motorowodnego w Warszawie i jednocześnie członek Zarządu PZM oraz rzecznik prasowy. Szkołę życia przeszedłem jako menadżer Tadeusza Haręzy. Byłem nim przez 20 lat. Dbałem o wszystko, co jest potrzebne do startów. Towarzyszyłem mu w Ameryce, kiedy wywalczył mistrzostwo świata.
Dzięki tej Pana pasji mamy w Żninie unikatowe muzeum sportów motorowodnych i Aleje Sław Sportu Motorowodnego...
Jestem wdzięczny Urszuli Nowickej, która wówczas kierowała Muzeum Ziemi Pałuckiej. Zgodziła się na zgromadzenie eksponatów w jednym z pomieszczeń. Przyznam, że wiele pomysłów udaje się zrealizować dzięki życzliwości innych. Mam to szczęście i zaszczyt, że udaje mi się pracować z wyjątkowymi ludźmi, bardzo oddanymi żnińskiej kulturze. To między innymi: Jadwiga Jelinek, Michał Woźniak, Andrzej Bogdański, Zbigniew Zwierzykowski, Zbigniew Dolski. Dzięki temu, co robimy, czuję się człowiekiem spełnionym.
Teczka personalna
Stefan Czarnecki, mieszkaniec Żnina
Stefan Czarnecki, od pięciu lat jest prezesem Żnińskiego Towarzystwa Kulturalnego. Dwadzieścia lat był menadżerem Tadeusza Haręzy. Pasjonuje go urządzanie wnętrz. Kocha malarstwo. Uwielbia poetów okresu romantyzmu, a szczególnie Adama Mickiewicza i Cypriana Kamila Norwida.