Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasem, choć nie jest to konieczne, bydgoszczanie potrafią postawić na nogi służby ratownicze

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
Na przyjazd lekarza nocnej opieki medycznej trzeba czekać do trzech godzin, więc niektórzy wzywają karetkę, bo ratownicy pojawią się szybko. Zgłoszenia nie zawsze są uzasadnione
Na przyjazd lekarza nocnej opieki medycznej trzeba czekać do trzech godzin, więc niektórzy wzywają karetkę, bo ratownicy pojawią się szybko. Zgłoszenia nie zawsze są uzasadnione Tymon Markowski
Fałszywe alarmy, wzywanie karetki do chorego z gorączką, głupie żarty zawiedzionych amantów - to tylko niektóre przykłady nieuzasadnionych wezwań służb ratowniczych.

Strażacy, policjanci i ratownicy medyczni zgodnie przyznają, że mieszkańcy alarmują ich czasem w sprawach błahych.

- Bywa, że jesteśmy wzywani do chorego z gorączką, który mógłby bez problemu nazajutrz udać się po poradę do lekarza w przychodni - mówi Tadeusz Stępień, kierownik Działu Usług Medycznych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.
[break]
- Niektórzy doskonale wiedzą, że na przyjazd lekarza nocnej pomocy medycznej trzeba czekać do trzech godzin, więc nas oszukują. Mówią, że ktoś ma duszności, bóle w klatce piersiowej. A to nieprawda. Gdy przyjeżdżamy na miejsce, tłumaczą, że byli zaniepokojeni. Zdarzają się też próby wymuszania przewiezienia pacjenta do szpitala w celu ominięcia kolejki, a jego stan tego nie wymaga. Do tego dochodzą zgłoszenia z prośbą o wpisanie recept i skierowań, chociaż coraz więcej osób wie, że tego nie robimy - dodaje.

Ratownik opluty

Są też wezwania od osób agresywnych, pijanych i chorych psychicznie. - Czasem dochodzi do utarczek słownych, wyzwisk. Zdarzyło się już, że ratownik został opluty, miał porwaną kurtkę. Kiedyś pacjent pod wpływem alkoholu wybił nam szybę w karetce. W takich sytuacjach prosimy o pomoc policję. Czasami dyspozytorzy odbierają też telefony z propozycjami lubieżnymi lub informacjami od sąsiadów, że ktoś mieszka sam i długo go nie widział. Prosimy wówczas o interwencję strażaków. Jednak wyważenie drzwi w mieszkaniu, czy wybicie szyby w oknie nie jest takie proste. Bo bywa, że właściciel po prostu wyjechał i potem żąda odszkodowania - mówi Tadeusz Stępień.

Pijany trzyma się szyn

Czasami dochodzi do sytuacji tragikomicznych. - Mieliśmy taką interwencję na rondzie Toruńskim. Młody mężczyzna zdjął spodnie, bo chciał się załatwić, ale był na tyle pijany, że nie miał sił ich podciągnąć. Na czworakach poruszał się po torowisku, przy okazji mocno kalecząc sobie nogi. Twierdził, że bał się wstać, więc trzymał się szyn - mówi Tadeusz Stępień.

Bywają też głupie dowcipy. Najczęściej dochodzi do nich podczas ferii, a ich autorami są głównie dzieciaki. Czasem trudno je namierzyć, bo dzwonią z telefonów komórkowych na kartę. Kiedyś ktoś wezwał w nocy pogotowie do ciężarnej kobiety, a okazało się, to nastolatka, która spokojnie spała sobie w domu. Zdarzają się też fałszywe alarmy bombowe oraz bezsensowne telefony na policję. - Ludzie dzwonią i obrzucają nas inwektywami, śpiewają obraźliwe piosenki, ale też proszą o numer do pizzerii. Mamy też panią, która regularnie odzywa się co niedzielę, pozdrawia nas i opowiada co robi - mówi Przemysław Słomski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Są też osoby chore psychicznie, które widzą kogoś w szafie, widzą robaki lub twierdzą, że ktoś chce je zabić. Oczywiście jedziemy na miejsce i staramy się zobligować rodzinę do opieki nad nimi.

Sąsiad dzwoni po pomoc

Bywa też i tak, że sąsiedzi się nie lubią.

Skarżą się, że za ścianą puszczana jest zbyt głośna muzyka - twierdzi policjant. - Wysyłamy patrol, a na miejscu okazuje się, że cisza jak makiem zasiał. W sprawach błahych oczywiście nie prowadzimy żadnego postępowania. Chyba, że ktoś notorycznie obraża funkcjonariusza na służbie lub dochodzi do umyślnego zniszczenia mienia, np. karetki - dodaje funkcjonariusz.

Wezwanie do czosnku

Zgłoszenia w tak zwanej dobrej wierze mają też strażacy.

- Kiedyś przeszukaliśmy klatkę schodową w jednym z wieżowców, bo mieszkańcy czuli smród. Okazało się, że jeden z lokatorów trzymał w piwnicy czosnek - mówi Tomasz Płaczkowski, zastępca komendanta Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy.

W ostatnią niedzielę strażacy interweniowali w jednym z mieszkań na Wyżynach. Lokator twierdził, że z kratki wentylacyjnej coś śmierdzi. Tymczasem zapomniał o pustej patelni, którą włożył do rozgrzanego piekarnika. Innym razem kobieta zgłosiła pożar w budynku naprzeciwko, a okazało się, że to światło odbijało się w oknach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!