https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas nie jest najważniejszy

Marek Wojciekiewicz
Rozmowa z Kazimierzem Wawrzyniakiem, pochodzącym ze Świecia lekkoatletą, który ma na swoim koncie start w trzydziestu maratonach.

Rozmowa z Kazimierzem Wawrzyniakiem, pochodzącym ze Świecia lekkoatletą, który ma na swoim koncie start w trzydziestu maratonach.

<!** Image 2 align=right alt="Image 145662" sub="Kazimierz Wawrzyniak (na zdjęciu w środku) czasem nawet trzy razy w ciągu roku stawał na starcie maratonu / Fot. Archiwum">Jak się zaczęła Pana niezwykła przygoda z bieganiem na tym bardzo długim i trudnym dystansie?

W młodości trenowałem w świeckiej Wdzie, biegałem wtedy na średnich dystansach. Jednak swój pierwszy maraton zaliczyłem dopiero w 1980 roku, miałem wtedy już 39 lat. Stało się to dzięki Tomaszowi Hopferowi, dziennikarzowi sportowemu, znanemu popularyzatorowi biegania. Wystartowałem wtedy w Maratonie Pokoju, który jest organizowany do dziś pod nazwą Maraton Warszawski.

Który z tych trzydziestu maratonów wspomina Pan szczególnie ciepło?

Oczywiście zawsze najżywsze są wspomnienia z tego ostatniego, w którym się brało udział. Pod koniec ubiegłego roku stanąłem na starcie międzynarodowego maratonu w największym mieście Toskani - Firenze. Uczestniczyło w nim prawie 9 tysięcy biegaczy z całego świata. Mam teraz 68 lat i jestem zadowolony ze swojego wyniku 3.48,23. Zwyciężył Kenijczyk Ben Chebet Kipruto. W maratonie czas nie jest najważniejszy, liczy się przede wszystkim sam fakt pokonania dystansu 42 195 metrów.

<!** reklama>Jak to się stało, że wystartował Pan właśnie w tej imprezie?

Od kilku lat we Włoszech mieszka moja córka Wirginia, która również połknęła bakcyl biegania. Jest szczupła, wysoka i wszystkich szokuje swoją niebywałą kondycją. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie stanie na starcie do biegu maratońskiego. Ma zdolności, by na tym dystansie odnieść jakiś znaczący sukces. Ja i moja żona jesteśmy głęboko przekonani, że jej zacięcie do tego sportu i długie godziny treningów zaowocują już niedługo bardzo dobrym wynikiem.

Jak wyglądają przygotowania do startu w maratonie, czy dużo czasu spędza Pan na treningach?

Do występu w Toskanii przygotowywałem się ponad siedem miesięcy. Mam już wypracowaną swoją własną metodę przygotowań, polegającą na stopniowym zwiększaniu treningowych obciążeń, dodatkowo przynajmniej raz w tygodniu pływam na basenie.

Czy podczas biegu stosuje Pan jakąś specjalną taktykę, czy liczy się przede wszystkim kondycja?

Oczywiście, kondycja jest najważniejsza, ale też trzeba cały czas myśleć, by racjonalnie rozłożyć siły. Właściwy rytm osiąga się po przebiegnięciu 20 kilometrów, a w okolicach 40 kilometra bardzo często nadchodzi kryzys. Wtedy bardzo ważna jest współpraca z innymi zawodnikami. Dlatego podczas biegu tworzą się takie spontaniczne przyjaźnie. Biegniemy obok siebie, nieraz rzucamy jakieś krótkie uwagi na temat trasy lub pogody i „połykamy” kilometr za kilometrem. Każdy maraton jest inny, bo oprócz ogromnego wysiłku, jest też niezwykłą przygodą.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski