https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Czary z krainy Alicji

Mariusz Załuski
Ludzie w sukienkach opanowali media. Dokumentnie. I nie chodzi tym razem o przebieranki biednego senatora, którego nazwiska aż nie chce się wymawiać. Otóż to panie zdominowały w ostatnim czasie gdybania szarych zjadaczy kultury masowej. Nie tylko za sprawą dwóch heroin „You Can Dance” - nowej jurorki Anny Muchy i prowadzącej Kingi Rusin, które ponoć ostro walczą o to, która zabłyśnie, a która zgaśnie.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Ludzie w sukienkach opanowali media. Dokumentnie. I nie chodzi tym razem o przebieranki biednego senatora, którego nazwiska aż nie chce się wymawiać. Otóż to panie zdominowały w ostatnim czasie gdybania szarych zjadaczy kultury masowej. Nie tylko za sprawą dwóch heroin „You Can Dance” - nowej jurorki Anny Muchy i prowadzącej Kingi Rusin, które ponoć ostro walczą o to, która zabłyśnie, a która zgaśnie.

Za inną panią podbijającą tabloidy trzymam kciuki, choć mam wrażenie, że sporo osób czeka, aż się jej powinie noga. Trwa bowiem nieustający serial z Alicją Bachledą-Curuś w roli głównej, tyle że tym razem informacje o jej rodzinnych uniesieniach z Colinem Farrellem zastąpiły newsy o nowej roli. Na szczęście, bo panna Alicja to aktorka konsekwentnie budująca swoją pozycję w Hollywood.

<!** reklama>A przecież znamy tych naszych gwiazdorów, którzy wyjeżdżali podbijać Amerykę, żegnani błogosławieństwem narodu. I te ich powroty z tłumaczeniami, że byli o krok, tylko trafili na menedżera oszusta albo jakiegoś polonofoba... Prawda jest taka, że w kulturze pop rangę mamy mniej więcej taką, jak dzisiaj nasi piłkarze w światowym futbolu. Miło więc, kiedy jakiś noszony w Polsce na rękach aktor zostanie zatrudniony w roli rosyjskiego gangstera albo emigranta z tej dzikiej części Europy. Ale to by było na tyle. Alicję Bachledę-Curuś pewnie wszyscy pamiętają z „Pana Tadeusza”, w którym ganiała w zwiewnej koszulinie. Oczywiście, nikt nie zestawiał jej grania z rolami Olbrychskiego czy Żebrowskiego, ale to, że ją zapamiętano, jest sukcesem. Bo czy ktoś pamięta, dajmy na to, jak nazywała się piękna dziewczyna z „Quo vadis”?

Potem zaczęło się mozolne budowanie pozycji w świecie, role w Niemczech, Francji, wreszcie w Stanach, które wciąż są liderem w produkcji filmów dla mas, ale nie tylko. Cóż, w Europie bardzo lubimy ten podział na hollywoodzkie megaprodukcje i europejskie dzieła wyrafinowane. Ale to tylko czary-mary. Filmografia pani Alicji jest całkiem, całkiem jak na dziewczę rocznik 1983, a ruszyła z kopyta po „Trade”, gdzie zagrała m.in. z Kevinem Klinem. Nie tylko zgarnęła parę nagród, ale została nawet honorową obywatelką miasteczka Tampico w Meksyku, w którym się urodziła. Bo nie była to rola trzeciej emigrantki w czwartym rzędzie. Oczywiście, przy okazji zaczęła być celebrytką jako wybranka Colina Farrella, aktora z pierwszej ligi i znanego amatora pań. Nie wiem, jak znosiła szydercze spekulacje, ale po narodzinach dziecka najgorsze chyba za nią. Również dlatego, że zagrać ma główną rolę w kosztownej produkcji o bohemie XIX wieku „The Absinthe Drinkers”, obok Tima Rotha i Johna Hurta. A to już kariera prawdziwa, a nie dmuchana przez polskie media. Na razie jeszcze złośliwcy będą gdybać, na ile Colin jej pomógł.

Może ktoś kiedyś powie o Farrellu, że to mąż tej słynnej Alicji?

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski